Ludzie wszystkich epok zastanawiali się, czy świat przyrody ma jakąś wartość, czy zwierzę to tylko chodzący posiłek i materiał na okrycie, czy może coś więcej. Rozstrzygnięcie tej kwestii decydowało o losie zwierząt. List, 5/2009
Kiedyś uważano, że migracja ptaków jest instynktownym zachowaniem, ale od pewnego czasu gęsi czy łabędzie nie odlatują, zaczęły wymyślać bardziej złożone strategie przetrwania. Skoro przestały, to gdzie się podział instynkt? Konrad Lorenz zaobserwował pewien przypadek twórczego rozwiązywania problemów u ryb. Samiec pielęgnicy, który opiekował się młodymi, zebrał wszystkie młode do pyska, żeby przed nocą odnieść je w bezpieczne miejsce.
Wtedy podano mu jedzenie, ten, biedny, nie potrafił się powstrzymać i czym prędzej je pochwycił. Miał więc w pysku jedzenie i dzieci, a w głowie dylemat: instynkt przetrwania kazał mu wszystko połknąć, instynkt rodzicielski podpowiadał, że o jedzeniu może zapomnieć, bo najważniejsze są dzieci. W tym momencie - jak mówi austriacki przyrodnik - pokazał, że potrafi myśleć. Wypluł wszystko, zjadł pokarm, a potem znów pozbierał narybek do pyska.
By rozwiązać problem, zwierzęta wymyślają narzędzia, wykorzystują to, co jest dostępne, a niekiedy podejmują kolektywne działania. Można tu przywołać przykład z życia szczurów. Pewien amerykański farmer chciał pozbyć się tych gryzoni, ponieważ niszczyły mu zbiory. Wpadł na niezbyt mądry pomysł, który okazał się wartościowy z punktu widzenia nauki.
Nad balią wypełnioną roztworem kwasu siarkowego ustawił dostępną dla szczurów równoważnię z deski i nad jednym z jej końców umieścił mięso. Każdy szczur, który chciałby dobrać się do mięsa, musiałby, zgodnie z prawem grawitacji, wylądować w beczce. Jednak w ten sposób udało się zabić tylko jednego osobnika, a mięso znikało codzienne. Farmer zastanał się jak to możliwe.
Nie wiedział, że szczury są „geniuszami" współpracy: otóż wchodziły na deskę parami, od jej środka rozchodziły się w przeciwnych kierunkach, żeby zrównoważyć ciężar i jeden z nich zdejmował mięso, potem znowu w równym tempie wracały do środka równoważni, schodziły z niej, a na dole dzieliły się zdobyczą. Równie pomysłowo szczury radzą sobie z podbieraniem jajek z kurnika. Turlać ich nie można, bo skorupka nie wytrzyma wstrząsów. Jeden szczur kładzie się więc na grzbiecie i umieszcza sobie jajo na brzuchu, a drugi ciągnie go za ogon. Jajo jest całe, a szczury szczęśliwe.
Przepaść pomiędzy zwierzętami a człowiekiem okazuje się więc zaledwie cienką linią.
Właśnie. Taką ostateczną barierą, która dzieliła świat zwierząt i człowieka, była umiejętność posługiwania się językiem. Do niedawna sądzono, że lingwistyczne zdolności zwierząt kończą się na poziomie: „pleć papugo, byle długo". Tę tezę jednak odrzucono. Można przypomnieć w tym miejscu imiona zwierząt, które opanowały język w mniejszym lub większym stopniu: gorylica Koko, którą nauczono języka migowego, Kanzi i Panbanisha, szympansy bonobo, które opanowały język leksygramowy.
Największą zagadką pozostaje jednak afrykańska papuga popielata, która nazywa się N kisi. Zna około 900 słów, a to już dużo. Sceptycy mówią, że zasób słownika nie przesądza o tym, czy ktoś potrafi posługiwać się językiem. Najważniejsza jest umiejętność tworzenia nowych pojęć zgodnie z pewnymi regułami. Okazuje się, że N'kisi i to potrafi, wącha perfumy i mówi: „Dziwne, nowe pachnące lekarstwo".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.