„Sprawa Galileusza" to jedna z bardziej wstydliwych kart w historii Kościoła i niewątpliwie jedna z najbardziej kosztownych pomyłek, mających przez długie stulecia katastrofalny wpływ na relacje między nauką a wiarą. List, 7-8/2009
„Sprawa Galileusza" to jedna z bardziej wstydliwych kart w historii Kościoła i niewątpliwie jedna z najbardziej kosztownych pomyłek, mających przez długie stulecia katastrofalny wpływ na relacje między nauką a wiarą. Składają się na nią dwa zasadnicze błędy - ludzi i instytucji związanych ze Stolicą Apostolską. Pierwszy z nich polegał na przeszacowaniu autorytetu teologii i rozmyciu granicy między treścią Pisma Świętego a jego interpretacją, a także granicy między hermeneutyką biblijną a filozofią. Był to błąd jednorazowy - został popełniony w 1616 r., gdy Święte Oficjum uznało heliocentryzm za herezję. Późniejsze potępienie Galileusza w 1633 r. - mające definitywnie zakończyć „sprawę" - było prostą konsekwencją tego błędu
Zakończenie było oczywiście iluzoryczne - wszak budowa świata nie zależy od dekretów Rzymskiej Inkwizycji. „Sprawa" ciągnęła się więc przez wieki, siejąc zgorszenie, oczekując, aż Kościół nabierze odwagi, by otwarcie przyznać, że się mylił. Przyznać, że człowiek, którego uznał za heretyka, miał rację w teologicznym sporze o interpretację Biblii. To, że odwagi brakowało przez trzysta pięćdziesiąt lat, jest właśnie drugim, znacznie poważniejszym błędem.
Arystoteles i Ptolemeusz
Do czasów wydania przełomowego dzieła Kopernika, w nauce europejskiej (a także wcześniej, w nauce arabskiej i hellenistycznej) przyjmowano model kosmologiczny wypracowany przez Arystotelesa, jednego z najważniejszych filozofów starożytności, oraz Ptolemeusza, wielkiego matematyka i astronoma żyjącego w II w. po Chr. Podstawowymi założeniami tego modelu były nieruchomość Ziemi, skończoność i kulistość świata oraz fundamentalny podział rzeczywistości na dwie różniące się pod względem fizycznym sfery. Sfera nadksiężycowa, zbudowana z doskonałej substancji zwanej eterem, odznaczała się wiecznością i niezmiennością, a także doskonałym jednostajnym ruchem po okręgu. Z kolei sfera podksiężycowa, złożona z przemieszanych ze sobą w różnych proporcjach czterech pierwiastków (ziemi, wody, powietrza i ognia), była dziedziną nietrwałości i zmienności.
Kiedy jednak mówimy o kosmologii Arystotelesowsko-ptolemejskiej, dokonujemy pewnego skrótu myślowego. Faktycznie są to bowiem dwa różne modele nieba, które dzieli bardzo wiele.
Arystoteles założył, że kulista ziemia stanowi centrum świata, wokół którego porusza się szereg przezroczystych sfer, na których umieszczone są ciała niebieskie: najbliżej powierzchni Ziemi znajduje się sfera Księżyca, dalej sfery Merkurego, Wenus, Słońca, Marsa, Jowisza i Saturna, który do XVIII w. był najdalszą znaną planetą. Wszystkie one, zwane „gwiazdami błądzącymi", wolno i jednostajnie poruszają się względem ostatniej, najbardziej zewnętrznej sfery dźwigającej gwiazdy stałe, która obraca się w najszybszym ruchu dobowym.
Wizja Arystotelesa była prosta i odpowiadała założeniu o doskonałości i boskim charakterze sfery nadksiężycowej - obiekty, o których mówiła, były kuliste i poruszały się jednostajnym ruchem obrotowym. Nie odpowiadała jednak faktycznie obserwowanemu ruchowi planet. Teoretyczny model tego ruchu, opracowany przez Ptolemeusza, był już niezwykle skomplikowany: wymagał między innymi przesunięcia środka Ziemi poza geometryczny środek sfer oraz założenia, że planety nie są umieszczone nieruchomo na sferach, lecz poruszają się po małych orbitach zwanych dyferensami, których środki poruszają się po większych orbitach, a dopiero środki tych ostatnich przesuwają się ruchem - wcale nie jednostajnym - względem firmamentu, czyli sfery gwiazd stałych.
Model Ptolemeusza, mimo że przez długie stulecia pozwalał na precyzyjne przewidywania ruchu „gwiazd błądzących", nie został nigdy zaakceptowany jako faktyczny opis struktury kosmosu. Zarówno bowiem w epoce hellenistycznej, jak w czasie rozkwitu nauki arabskiej oraz w okresie rozwoju chrześcijańskiej scholastyki w średniowieczu, filozofowie pozostawali pod przemożnym urokiem syntetycznej myśli Arystotelesa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.