Matka musi dokonać wyboru. Albo postawi na więź biologiczną i emocjonalną, starając się za wszelką cenę przywiązać dziecko do siebie, albo zaakceptuje potrzebę przecięcia pępowiny uczuciowej, dając mu pełną wolność. List, 9/2009
Powiedzmy, że dokonaliśmy już takiej krytycznej analizy relacji w swoim domu rodzinnym i chcielibyśmy zbudować je na nowych, zdrowych zasadach. Czy da się to zrobić, nie raniąc rodziców?
Biblia mówi: „Choćby Twój ojciec rozum stracił, miej szacunek do niego” (por. Syr 3, 13).Rodziców trzeba najpierw zrozumieć, okazać szacunek, życzliwość, współczucie, pomoc. Dorosłe dziecko nie powinno z rodzicami walczyć. W sprawach drugorzędnych, np. materialnych, trzeba szukać kompromisu, ugody. A w sprawach zasadniczych nie trzeba prosić rodziców o pozwolenie, ale z szacunkiem dla nich deklarować dokonane wybory.
Dla rodziców, którzy nie przekroczyli pewnego progu dojrzałości i wolności wewnętrznej i chcą kierować dorosłym dzieckiem, może być to bolesne, ale wyboru tu nie ma. Pozostaje Jezusowe: „Cóż jest, żeście mnie szukali...” (por. Łk 2, 49). Dzieci nie powinny jednak rodziców napominać, naprawiać, usiłować zmieniać. To nie jest ich rola. Natomiast nie da się usprawiedliwić w żaden sposób takich postaw i zachowań dorosłych dzieci wobec swoich rodziców, które miałyby posmak odreagowywania czy gorzej – zemsty.
Jak rozróżnić to, kiedy się mszczę, od tego, kiedy bronię własnej wolności?
Trzeba odwołać się do swojego wyczucia, oceny sumienia, zdrowego rozsądku. Kiedy ktoś kieruje się chęcią zemsty, musiałby być bardzo zakłamany lub też tępy moralnie, by nie zdawał sobie z tego sprawy.
Rodzice często sięgają po argument czwartego przykazania, kiedy chcą zmusić dzieci do uległości.
Czwarte przykazanie funkcjonuje „w obydwie strony”. Nie tylko dzieci są zobowiązane do posłuszeństwa rodzicom, ale również rodzice są zobowiązani do posłuszeństwa dzieciom, tzn. mają obowiązek „wsłuchiwać się” w ich potrzeby, pragnienia, dążenia. Jest to ich ważne rodzicielskie zadanie. Nie wychowują dzieci dla siebie, ale dla ich dobra. To wzajemne posłuszeństwo dzieci rodzicom i rodziców dzieciom wynika z pierwszego przykazania – z ich wspólnego posłuszeństwa Bogu.
Jan Paweł II pisał, że czwarte przykazanie stawia rodzicom wymagania, by postępowali, tak aby zasłużyć na szacunek ze strony dzieci...
Rodzice nie mogą domagać się od dziecka miłości, jeśli mu sami jej nie dali. Zapis czwartego przykazania i jego starotestamentalna interpretacja, która daje ojcu i matce władzę nad dzieckiem, jest uwarunkowana kulturowo. Jezus w Kazaniu na Górze każe odczytywać dekalog w świetle Ewangelii.
Wydaje mi się, że większość rodziców koncentruje się na tym, by ich dziecko było grzeczne i posłuszne. Mimo że ono dorasta, zakłada własną rodzinę, dla rodziców zawsze liczy się tylko to, czy jest posłuszne. Czwarte przykazanie - w dosłownym rozumieniu - pomaga wymusić określone zachowania u dorosłego już dziecka. Używanie religii, by poradzić sobie z dzieckiem, to zwyczajna manipulacja. Rodzic ma się dogadać z dzieckiem na poziomie ludzkim, ma mu dać świadectwo dobrego życia, wiary. Nie wolno naciskać na niedojrzałe jeszcze sumienie dziecka. Mówienie na przykład: „Pyskowałeś, kłamałeś, musisz się wyspowiadać", jest nadużywaniem wiary dla własnych celów.
Dlaczego „pobożni" rodzice czasami tak mówią?
Bo to jest prostsze. Nie wymaga myślenia, dialogu, przyznania się do błędu, pracy nad sobą. A dogadać się z dzieckiem jest bardzo trudno, bo trzeba wejść w jego sposób myślenia, w jego pragnienia, potrzeby, lęki, w jego skomplikowany wewnętrzny świat. Aby wejść w świat dziecka, trzeba oderwać się od swojego, nie absolutyzować go. Żeby zrozumieć cudze potrzeby, lęki, pragnienia, trzeba przekroczyć swoje własne. Rodzice muszą sobie uzmysłowić, że dziecko nie zostało im dane dla ich osobistej satysfakcji.
Żaden człowiek nie został stworzony najpierw dla drugiego człowieka, ale dla Boga i dla siebie samego. Odzwierciedla to doskonale „Szema Israel". Będziesz miłował najpierw Boga, potem siebie samego. Miłując zaś Boga i siebie, stajemy się zdolni do miłowania bliźniego. I tu tkwi tajemnica dojrzałej kobiecości.
*****
o. Józef Augustyn, jezuita, rekolekcjonista i kierownik duchowy, autor kilkudziesięciu książek z dziedziny duchowości, redaktor naczelny „Życia Duchowego".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.