Jednym z trendów kulturowych minionego stulecia był i nadal jest kryzys męskości i związany z nim kryzys ojcostwa. Nie poświęcono mu tak wiele uwagi, jak kryzysowi kobiecości i macierzyństwa, lecz jego konsekwencje są równie rozległe i złożone. Ze względu na komplementarność płci oba te kryzysy są ze sobą ściśle związane. Kwartalnik "Cywilizacja", 17/2006
Po urodzeniu dziecka ojciec najczęściej jest nim bardzo zainteresowany, zafascynowany i czerpie ogromnie wiele radości z kontaktu z nim. Chętnie też podejmuje czynności pielęgnacyjne i obowiązki domowe. Ale swój udział w rozwoju dziecka, w opiece nad nim i w wychowaniu go traktuje jako swój osobisty (a więc unikalny) i specyficznie męski wkład, jako zaangażowanie ojcowskie, które nie jest powieleniem macierzyństwa ale istotowo różnym, bo męskim rodzajem aktywności. Problem jednak w tym, że nierzadko to spontaniczne i dobrowolne zaangażowanie ojca jest niedoceniane, natomiast zostaje mu narzucona rola „nowoczesnego ojca”, zgodnie z którą zatracony zostaje ojcowski sposób zaangażowania na rzecz andragogicznego, tzn. „obupłciowego”, mającego cechy i ojcowskie i macierzyńskie. Problem w tym, że ojciec nigdy matką nie będzie. Nowocześni tatusiowie starają się więc przyjąć na siebie rolę ojca i drugiej mamy, ale jest to „męska mama”. Jednak nie każdy mężczyzna i nie w każdej sytuacji życiowej czuje się przygotowany do tej podwójnej roli. Stawiane przed nim wymagania mogą budzić poczucie niekompetencji. To, co kobieta spełnia w domu jakby mimochodem, mężczyźnie może sprawiać trudność, tego, w czym ona czuje się jak w „swoim żywiole”, on musi się powoli nauczyć. Nowe oczekiwania związane z jego poszerzoną o macierzyńskie zadania rolą ojcowską mogą rodzić również niepokój, zagubienie, a nawet złość, zwłaszcza jeśli nie miał do tej pory doświadczeń w relacjach „ojciec – syn”, w czynnościach uznawanych za typowo „babskie” lub w kontaktach z małymi dziećmi, tym bardziej, jeśli podejmowanie obowiązków pielęgnacyjnych, wychowawczych i domowych, przynależnych tradycyjnie do kobiet, nie było potrzebą jego serca, ale został przymuszony przez silną i dominującą w domu żonę do zastępowania jej jako matki lub do dzielenia z nią „pół na pół” zadań wynikających z nowej sytuacji rodzinnej. Niezręcznie czuje się jako „mama w portkach”.
Nieobecny jako „głowa rodziny” i autorytet ojciec oraz silna i dominująca matka to sytuacja sprzyjająca wychowaniu słabych i uległych mężczyzn, którzy w następne pokolenie wnoszą model funkcjonowania ojca jako „przydatnego mebla” w domu. Dla niektórych ojców rozwiązaniem tego konfliktu ról jest paradoksalnie jeszcze większe zaangażowanie się w pracę zawodową, w zajęcia pozadomowe, w hobby lub ucieczka w nałogi, a więc przeciwstawienie się narzuconej roli poprzez zachowania, poprzez które traci akceptację i możliwą do osiągnięcia pozycję w rodzinie. Wysunięte w tym paragrafie refleksje nie miały na celu podważać partnerstwa w małżeństwie, ale raczej wskazać na niebezpieczeństwa, gdy jest ono źle rozumiane. Mąż i żona są partnerami w wychowaniu dzieci w tym sensie, że współuczestniczą w nim jako równe sobie w godności i wartości osoby, że mają takie same osobowe prawa, ale sposób ich konkretnej realizacji w życiu oraz wynikające z nich obowiązki i przywileje są zróżnicowane w zależności od różnych czynników np. płci, wieku, sytuacji zdrowotnej. Przy czym jedynie płeć jest takim czynnikiem, który nie zmienia się, dlatego w zakresie roli związanej z płcią istnieje największa stabilność.
Ojciec na „ławce dla rezerwowych”
Ojciec we współczesnych społeczeństwach został zepchnięty na margines życia rodzinnego lub nawet odstawiony poza nie. Jednym z wyrazów tego jest osłabienie roli ojca jako przekaziciela „rodzinnej schedy zawodowej”, gdyż rzadkie stało się kontynuowanie przez dzieci tradycji zawodowej ojca, a zwłaszcza „dziedziczenie” przez syna warsztatu ojca, klientów ojca, jego powołania życiowego. Przysłowie ormiańskie mówi – „rzemiosło ojca jest dziedzictwem syna”, a polskie dodaje: „nie masz sprawiedliwszej i uczciwszej spuścizny jak ojcowizna”. Tradycja przejmowania rodzinnej specjalności podkreślała autorytet ojca, podtrzymywała jego rolę jako mistrza, jako zwornika historii rodu i międzypokoleniowych więzi, jako osoby, której rodzina zawdzięczała dobre imię, tzw. „porządne nazwisko”, jakiego starano się nie splamić.