Skłonności homoseksualne można w sobie zaakceptować lub nie, można podejmować próby przebudowy własnej osobowości na drodze psychoterapii, można wybrać „gejowski styl życia”, można żyć w ukryciu, w małżeńskim lub konsekrowanym kamuflażu, można wreszcie wejść na drogę życia w samotności Więź, 1/2006
Wiem od bohaterów mojego reportażu w „Męskiej rozmowie”, że są w Polsce księża podchodzący do osób homoseksualnych – w tajemnicy konfesjonału, w kontaktach duszpasterskich – z szacunkiem, delikatnością i współczuciem. Nie wypowiadają się jednak na ten temat głośno. Zapewne obawiają się, że mogliby paść ofiarą schematu myślowego: „Kto staje w obronie gejów, jest gejem. Kto chce pomagać gejom, jest gejem”. Natomiast z ambony słyszy się kazania i listy pasterskie wymieniające jednym tchem trzy najgorsze we współczesnym świecie przejawy moralnego zła: aborcję, eutanazję i homoseksualizm. Jak mogą się czuć, słuchając tego, osoby homoseksualne? Osoby te czują się z Kościoła wypychane. Jak trędowaci ze społeczności żydowskiej w czasach Jezusa. A Jezus mówił: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy obciążeni i utrudzeni jesteście”... Nie brzydził się dotykać trędowatych, ani rozmawiać z kobietą prowadzącą się niemoralnie, i do tego Samarytanką (heretyczką)…
Odwaga polemiki, odwaga myśli
Przetaczająca się ostatnio przez media „dyskusja” na temat homoseksualizmu, wywołana ulicznymi manifestacjami, a rozogniona ich zakazywaniem (chociażby z tego względu jakże nieroztropnym), ujawniła po raz kolejny mizerię naszego publicznego dyskursu. Wiemy, jak wyglądają nieraz telewizyjne „rozmowy” polityków, przekrzykujących się demagogicznie, niezdolnych do dialogu, do uznania choćby częściowej racji przeciwnika. Kto ma więc uczyć nasze poranione półwieczem totalitarnego systemu społeczeństwo postawy empatii, poszanowania dla inności, postawy dialogu, pokory w poszukiwaniu prawdy, zdolności do rozsądnego kompromisu? Kościół wielokrotnie w sytuacjach zaognionych sporów i konfliktów społecznych umiał skutecznie odgrywać rolę mediatora i wychowawcy, „łagodzącego obyczaje”. Może więc i tym razem?
Polityczne grupy interesu, tak na lewicy, jak i na prawicy, często traktują problem homoseksualizmu instrumentalnie. Oczywiście, zaniepokojenie budzić mogą zmiany legislacyjne, wprowadzane w niektórych państwach Unii Europejskiej – dopuszczanie „małżeństw” między osobami tej samej płci, dopuszczanie adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Uzasadniona jest obawa, że podobny scenariusz w przyszłości mógłby być forsowany także w Polsce. Stąd zapewne postawa bezwzględnej walki „w obronie cywilizacji”, jaką zajmują niektórzy politycy prawicy. Wiadomo jednak, że na razie w naszym kraju nie mają realnych szans roszczenia legislacyjne godzące w podstawy cywilizacji: w pojmowanie małżeństwa jako wspólnoty mężczyzny i kobiety i w prawo każdego dziecka do bycia wychowywanym przez rodziców, czyli przez ojca i matkę.