Muzykę Mozarta” zalicza Barth do kategorii łaski i daru: Bóg, kochając człowieka, upiększa świat elementami, które nie są nośnikami zbawienia, lecz sprawiają radość, przyjemność, przynoszą pocieszenie, pomagają w odbiorze objawienia. Więź, 11/2006
Refleksja Karla Bartha nad Mozartem jest na wskroś dialektyczna. Muzykę Mozarta można opisywać tylko przy pomocy opozycji, sprzeczności, paradoksów, kontrastów i niejednoznaczności. W „Otwartym liście dziękczynnym do Mozarta” z okazji 200 rocznicy urodzin kompozytora szwajcarski teolog wyznaje w charakterystyczny dla siebie sposób: Ilekroć słucham Twojej muzyki, czuję, że prowadzi mnie na próg świata, który jest dobry i uporządkowany zachodami słońca, burzami z piorunami, przemiennością dni i nocy. (...) Ofiarowujesz mi, człowiekowi XX wieku, śmiałość (ale nie arogancję), tempo (ale nie przesadne tempo), czystość (ale nie nudną czystość) i pokój (ale nie błogi spokój). Jeśli rzeczywiście przyswajać Twoją muzykę dialektycznie, to człowiek może być równocześnie młody i stawać się stary, może pracować i odpoczywać, może być radosny i zdesperowany, po prostu – może żyć. Jednym ze sztandarowych przykładów dialektycznego odczytania muzyki Mozarta jest „Don Giovanni”. W nim brzmi zarówno dobro, jak i zło, pietyzm i brak pobożności, modlitwa i bluźnierstwo, powaga pełna namaszczenia i rozbawienie. Te opozycje – dynamiczne i zmieniające swoje proporcje, lecz nigdy nie przekraczające granicy, za którą uległyby rozmyciu lub unicestwieniu – zestawia Barth z porządkiem stworzenia: słońce świeci, ale nie oślepia, niebiosa są łukiem wygiętym nad ziemią, ale jej nie przygniatają, ciemność, chaos, śmierć i piekło demonstrują swoją obecność, ale nie są zdolne zatriumfować nawet przez chwilę. Powiększa się sfera światłości, mroki upadają, ale nie znikają (...), radość dosięga smutku, ale go nie uśmierza.
Przypowieść
Zestawienie muzyki Mozarta ze stworzeniem jest nieprzypadkowe, Barth bowiem wyznaczył kompozytorowi szczególne miejsce w doktrynie o stworzeniu. Mozart miałby wiedzieć o stworzeniu więcej niż wiedzieli lub potrafili wyrazić Ojcowie Kościoła, teologowie różnych nurtów chrześcijaństwa, filozofowie i artyści. Jego muzyka stoi pomiędzy teologią naturalną a teologią objawioną: w ostatnim opublikowanym tomie swojej „Dogmatyki kościelnej”, w wykładzie o pojednaniu, Barth zgadza się, choć wcześniej negował wartość teologii naturalnej, że stworzenie może być drogą do poznania Boga, szczególnie dla tych, do których nie dotarła żadna z postaci Słowa.
Muzyka Mozarta jest zawieszona pomiędzy niebem a ziemią, nie należy jednak w pełni ani do jednej, ani do drugiej sfery. To, jak wspomniano, czyni ją podobną do ewangelicznych przypowieści. Jezus nie mówi wprost o Królestwie Bożym, ale nauczając, że „podobne jest ono do...”, przybliża jego istotę. Takich samych paraboli można dopatrywać się u Mozarta: muzyka skłania człowieka do kontemplacji rzeczywistości pozamuzycznej, przybliża jej istotę, pozostając jednak wartością autonomiczną, „czystą muzyczną grą”. Kompozytor jest tu Bożym instrumentem, który nie wyraża w muzyce samego siebie, swoich emocji i refleksji, lecz wskazuje na niezależną od siebie rzeczywistość wyższą.