Prorocy tacy jak my

Gdy czyta się książkę Wheena, co i rusz trzeba powstrzymywać się, by nie wyskoczyć z fotela, nie zacząć rwać włosów z głowy i krzyczeć, że żyjemy pod niewidoczną, ale powszechną dyktaturą idiotów. Problem w tym, że w historii ludzkości chyba nigdy nie było inaczej. Wieź, 3/2007




Żydzi i chrześcijanie znajdą sceny uderzająco podobne do tych opisanych powyżej w Biblii. Bill Clinton dzwoni po hochsztaplerów – też mi nowość, co drugi żydowski król stając w obliczu kryzysu państwa, monarchii czy osobistych problemów wzywał na swój dwór grono wizjonerów, duchowych przewodników, lokalnych idoli, by poprawili mu samopoczucie, połasili się doń i utwierdzili w przekonaniu, że postępuje słusznie. Tyle że w Biblii ta grupa „proroków królewskich” – banda lizusów, klakierów, osobistych trenerów i „psychicznych masażystów” – zawsze miała jasną opozycję, jaką był prorok prawdziwy, natchniony, jedyny, który miał odwagę stwierdzić: król jest nagi. Za swoją szczerość płacił zwykle wysoką cenę (patrz prorok Jeremiasz, co chwila wrzucany do cystern z błotem, poniżany i wypędzany), czasem jednak udawała mu się rzecz niesłychana: zmieniał dalszą drogę króla (patrz Natan, który łaja Dawida po jego grzechu z Batszebą). Ale to wyjątki. Tzw. społeczeństwo od zawsze organicznie nie znosi ludzi takich jak Natan czy Jeremiasz, bo są to ludzie, na których nie ma się wpływu. Można ich przekupywać, bić i tłamsić, a oni i tak powiedzą, co myślą. Gdy myślą inaczej – pokazuje się im wyniki sondażu, maluje krzywą Gaussa i odsyła do cysterny, względnie do domu wariatów.

OBNIŻANIE POPRZECZKI

Prorok bije bowiem wprost w pierwsze prawo socjotechniki: ludzie są umiarkowani, lubią spokój. I dlatego od tysięcy lat cieszą się wzięciem prorocy ulepieni z ludzkich potrzeb. Guru, idole, liderzy, trenerzy, którzy – zamiast na nas krzyczeć – „docieplą” nas, poprawią nasze, i tak nadwerężone w zmaganiach ze światem, samopoczucie. Współczesny „prorok” to nie tyle misja, co usługa. Dlaczego Elvisa Presleya nazywano „prorokiem z Memphis”? Bo trafił w najgłębsze, najbardziej skrywane pragnienia – jak nikt umiał rozerwać wciąż rozdrapujące powojenne blizny społeczeństwo. Jako pierwszy powiedział głośno to, co czuli wszyscy: „może dość już żałoby? Let’s rock and roll!” Prorok w kulturze masowej pełnił więc rolę księdza, lekarza i objazdowego teatrzyku. Od niedawna ma w ofercie także i inne usługi. Ot choćby taką: „za niewielką opłatą zapewnię ci komfort myślenia, że jesteś kimś lepszym ode mnie”.

Intelektualistom zdarza się dziś mówić: „kiedyś to były czasy: Hegel, Weber, Sartre, Mozart, Chopin, Debussy”. Popełniają błąd, patrząc na przeszłość z naszej perspektywy. Nazwiska prawdziwych proroków przetrwały wieki, ale gdy żyli, horyzont wyglądał inaczej. Masową wyobraźnią od zawsze rządziła tandeta, większość sąsiadów Shakespeare’a, zamiast czytać poezje, układała pewnie sprośne rymowanki; w czasach Bacha na masowym rynku z pewnością prym wiodły ówczesne Dody czy Mandaryny. Specjaliści od kreowania celebrities dobrze wiedzą, że ludzie od zawsze zamiast słuchać uczonych prelekcji, woleli cieszyć wzrok widokiem fikających karlic oraz kazać śpiewać wioskowym wariatom, sami z uciechy bijąc się po kolanach.

Na czym polega sekret popularności telewizyjnych show, zaczynając od Big Brothera, a na „Tańcu z gwiazdami” kończąc? Dzięki nim nawet najgłupszy osobnik w kraju, który zasiądzie z puszką piwa przed telewizorem, ma prawo wyrazić opinię na temat oglądanych na ekranie osób. Patrzy na swoich idoli i może bezkarnie powiedzieć, że są debilami, nie umieją tańczyć, a na dodatek mają krzywe nogi. Skąd wziął się największy fenomen kultury masowej ostatnich lat, niejaka Paris Hilton? Dziedziczka hotelowej fortuny, którą świat poznał dzięki opublikowanym w internecie nagraniu wideo, na którym uprawia seks ze swoim chłopakiem, od kilkunastu miesięcy nie schodzi z pierwszych stron gazet i portali. Kilkaset milionów ludzi patrzy na równie piękną co głupiutką Paris Hilton tylko po to, by mieć „podkładkę”, by zawiesić sobie samym poprzeczkę kilka centymetrów niżej. Przy niej nawet dozorca z wiejskiej szkoły ma pełne prawo czuć się Einsteinem. I wszyscy są zadowoleni, również finansowo.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...