W „Sąsiadach” Jan Tomasz Gross opisywał mord na Żydach dokonany w lipcu 1941 r. przez polskich mieszkańców Jedwabnego. Tamtą książką zapoczątkował jedną z najważniejszych debat publicznych w Polsce po 1989 r. W swojej kolejnej książce Gross kontynuuje ten sam wątek. Więź, luty-marzec 2008
Odrębnym problemem był bandytyzm, rozpleniony w skali niewyobrażalnej z dzisiejszej perspektywy, któremu sprzyjały zarówno łatwy dostęp do broni, jak i załamanie się struktur społecznych i państwowych w warunkach wojny, przemieszczającego się frontu i faktycznej próżni władzy na wielu terenach. Wiele zabójstw na Żydach (prawdopodobnie także to wspomniane, w okolicach Krościenka) miało charakter rabunkowy. Sprzyjało im przekonanie, że ocaleni Żydzi dysponują pieniędzmi, złotem, biżuterią. Jak pisał Rafał Wnuk analizujący sytuację na Lubelszczyźnie, Żydzi, szczególnie ci szykujący się do emigracji, wyprzedawali posiadany majątek i gromadzili kosztowności i dolary. Stanowili więc wyjątkowo atrakcyjny cel grabieży [7]. Podobne były powody napadów na ludzi, którzy w czasie wojny ukrywali Żydów – przez Grossa przedstawiane tylko jako przejaw antysemityzmu – a także zatajanie przez nich samych tego faktu w obawie przed reakcją otoczenia. Według rozpowszechnionego przekonania, Polacy pomagający Żydom otrzymywali za to wynagrodzenie, a stąd już prosta droga do rabunku.
Autor „Strachu” przytacza bardzo ciekawe relacje na temat wsi Malawicze, zebrane i opublikowane przez Alinę Całą w pracy „Wizerunek Żyda w polskiej kulturze ludowej”. Wynika z nich, że tajemnicą pilnie strzeżoną przez jej mieszkańców było to, że w czasie wojny ukrywali żydowskiego chłopca. Dla Grossa jest to tylko dowodem na antysemityzm otoczenia. Nie skomentuje nawet przytaczanych przez siebie fragmentów relacji, z których rysuje się inny obraz: Odpowiedzialność za jego [żydowskiego chłopca – PM] przetrwanie wzięła na siebie cała wieś […]. Sołtys uprzedzał, gdy groziła wizyta Niemców stacjonujących w miejscowej szkole. Dzięki zbiorowemu wysiłkowi chłopiec wojnę przeżył. Takie zbiorowe ukrywanie żydowskiego dziecka przez sąsiedzką wspólnotę trudno pogodzić z kluczowymi tezami zarówno „Strachu”, jak i poprzednich książek Grossa, „Upiornej dekady” i „Sąsiadów”, że jeżeli udzielano pomocy Żydom, to wbrew powszechnemu antysemityzmowi polskiego otoczenia, które w praktyce często mogło stanowić większe zagrożenie niż słabo znający teren okupanci.
W wielu przypadkach motywy mordów dokonywanych na Żydach były z pewnością przemieszane, antysemityzm sąsiadował ze zwykłą chęcią rabunku – pisanie tylko o tym pierwszym zniekształca więc rzeczywisty obraz wydarzeń. Często po prostu nie wiemy, co się dokładnie stało, kto i dlaczego zabijał.
Przykładem może być Kańczuga – niewielka miejscowość na Podkarpaciu, gdzie w Wielkanoc 1945 r. zamordowano siedmioro Żydów. Mimo kwerendy prowadzonej w archiwach przez historyków, udało się odnaleźć tylko lakoniczną wzmiankę w raporcie Milicji Obywatelskiej, z której wynika, że mordu dokonało kilkunastu uzbrojonych ludzi, którzy wkroczyli do Kańczugi wieczorem 31 marca. Motywów zbrodni i żadnych tropów prowadzących do sprawców nie ustalił także dziennikarz „Gazety Wyborczej”, który kilka lat temu usiłował rozwikłać tajemnicę i rozmawiał z mieszkańcami. W relacjach niektórych (a także w dokumentach podziemia) jeden z zabitych Żydów przedstawiany był jako konfident, a może nawet funkcjonariusz NKWD [8]. Ale dlaczego zabito pozostałych? Dwaj historycy, najlepsi znawcy dziejów podziemia antykomunistycznego w tym rejonie, nie wiedzą nic o żadnym oddziale, który mógł wtedy przebywać w okolicy [9]. Jedynym znanym i strasznym faktem jest to, że zamordowano siedmioro Żydów. Ale jak należy go interpretować? Jako akcję podziemia, bandycki mord, przejaw jakichś lokalnych porachunków (tak spekuluje jeden z historyków) czy chęci usunięcia świadków wiedzących coś o zdarzeniach z okresu okupacji niemieckiej? Czy należy z tego mordu wysnuwać wniosek, że lokalna ludność miała nastawienie antysemickie? Tak, ale tylko wtedy, gdy byłyby dowody na jej współudział w zbrodni. W dodatku w tym samym reportażu pojawiają się informacje, że w okolicy w czasie wojny ukrywano Żydów, a nawet trzy rodziny zostały uznane za „Sprawiedliwych wśród narodów świata”.
[7] Rafał Wnuk, „Lubelski Okręg AK, DSZ i WiN 1944-1947”, Warszawa 2000, s. 218.
[8] Witold Piecuch, „Wielka noc w Kańczudze”, „Gazeta Wyborcza”, 2-3 marca 2002.
[9] „Przedziwna cisza. Z dr. Zbigniewem Nawrockim i Grzegorzem Ustaszem rozmawia Piotr Lipiński”, „Gazeta Wyborcza”, 2-3 marca 2002.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.