Rozmawiałem z wiceprezydentem Towarzystwa Maxa Plancka o tym, jak przezwyciężano opór społeczeństwa niemieckiego przed żywnością modyfikowaną genetycznie. Przez 10 lat ukazywały się artykuły popularnonaukowe, wystąpienia w telewizji, tłumaczące istotę rzeczy, trwała edukacja. I to przyniosło rezultaty. Więź 4-5/2008
– Godzi się Pan z tym, że nauka, zbliżając się do prawdy, nigdy jej nie posiądzie?
– Zagłębiając się w jakiś problem, widzimy wciąż nowe obszary jego komplikacji i to uczy pokory. Zdając maturę myślałem, że już wiem prawie wszystko – dzisiaj rozumiem, że nie mamy żadnych szans na pełne poznanie prawdy.
– Jeśli uczony jest człowiekiem wierzącym, ma też tę drugą płaszczyznę i to jest, jak myślę, jego szansa.
– Oczywiście, ale nie jest tak, że szukam jakiegoś pocieszenia w wierze. Zadaniem nauki jest dążyć do prawdy. Mamy do tego pewne narzędzia, które narzucają nam sposób dochodzenia i z których ograniczoności zdajemy sobie sprawę – jeśli nie jesteśmy skrajnymi pozytywistami przekonanymi o omnipotencji rozumu ludzkiego.
– Świadomości ograniczeń towarzyszy chyba zawsze pokusa właśnie tej pozytywistycznej pychy?
– U mnie nie. Fakt, że nie wszystko jesteśmy w stanie naszym rozumem pojąć, nie zmniejsza fascynacji tym, co poznajemy, ani satysfakcji z każdego kolejnego kroku. Być może zdarza się jakaś nieuświadomiona kompensacja na płaszczyźnie wiary, ale możliwości rozumu są przecież ogromne i droga do kresu poznania rozumowego niewyobrażalnie daleka. Ileś lat temu zdawało nam się, że jeśli odczytamy genom jakiegoś organizmu, to będziemy wiedzieli wszystko o życiu. James Watson, współodkrywca struktury DNA, powiedział o podwójnej spirali: „tajemnica życia”. Tajemnicy życia nie da się przeniknąć przez mechanistyczne dodawanie nowych faktów. Oczywiście, tak trzeba robić, to jest metodologia naukowa, ale są rzeczy, które całkowicie uchodzą spojrzeniu materialistycznemu.
– Czy z prób poznania tych rzeczy uczony a priori rezygnuje? Czy powinien rezygnować?
– Myślę, że bywa bardzo różnie. O pewnych sprawach sądzimy, że teraz nie mamy wystarczających narzędzi, żeby je zbadać...
– Tak mnie uczono na wykładach z marksizmu: świat jest poznawalny, ale nie wiadomo, kiedy zostanie poznany...
– Istnieją problemy, których nie potrafimy zrozumieć nie tylko ze względów metodologicznych; rozpatrując je powinniśmy się posługiwać innymi kategoriami. To, że od naszych przodków ewolucyjnych genetycznie różnimy się minimalnie, a pod względem zachowań społecznych, wolnej woli, procesów myślenia, zdolności pojmowania abstrakcji różnimy się znacząco – to problem, który pewnie nigdy nie uzyska rozwiązania na płaszczyźnie nauki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.