Gdy wracali z tatą z przejażdżki, poczuła pierwsze bóle. Wieczorem urodziłem się. Przyszedłem na świat w mieszkaniu moich rodziców, w domu, który wybudował ojciec mojej mamy. Więź, 11-12/2008
Najbardziej lubię czas między latem a jesienią, kiedy słońce jeszcze grzeje, a nie jest już upalnie, kiedy liście robią się żółte, bursztynowe i czerwone, ale jest jeszcze trochę zieleni, a w sadach i na targach są owoce. Moja mama także lubiła ten czas. Pewnego takiego pięknego dnia, dawno temu, mój tato zaproponował jej, aby się wybrali na spacer dorożką. Mamie trudno się było poruszać ze względu na zaawansowaną ciążę, ale na dorożkę zgodziła się.
Pamiętam z dzieciństwa te dryndy o wytartych siedzeniach nakrytych starymi kocami, które były wówczas zwykłym środkiem lokomocji, częstszym od taksówek. Pojechali szosą warszawską ku Dąbrowie. Nie było wtedy ruchu na drodze, a Dąbrowa, do której dociera dziś miasto, była wtedy wsią. Pozostał tam jeszcze drewniany kościółek, świadek tamtego czasu, maleńki wobec świątyni wzniesionej opodal. Mama nacieszyła oczy pięknym widokiem Pasma Masłowskiego. Lubiła wieś i jazdę konnym zaprzęgiem. Pamiętam, jak czasem w wakacje dosiadała się z nami na furki albo drabiniaste wozy, ot tak, żeby chociaż kawałek się przejechać.
Kiedyś, to bardzo dawne wspomnienie, rozbolał mnie ząb i trzeba było go wyrwać. Wróciliśmy od dentystki dorożką – ja z mamą. Siedziałem nie na składanej ławeczce, ale obok mamy na kanapie przeznaczonej dla dorosłych. Mama prosiła mnie, żebym zachował ten fakt w dyskrecji, żeby nie wzbudzić zazdrości moich braci. Ujawniam go dopiero teraz po przeszło pół wieku.
Gdy wracali z tatą z przejażdżki, poczuła pierwsze bóle. Wieczorem urodziłem się. Przyszedłem na świat w mieszkaniu moich rodziców, w domu, który wybudował ojciec mojej mamy. Mówiła mi, że poród był lekki. Znajomy lekarz zaordynował dla niej czerwone wino.
Lokalna prasa nie informowała o narodzinach nowych obywateli miasta, jak to ma obecnie we zwyczaju. Kieleckie „Słowo Ludu” czasu mego narodzenia donosiło: „Na rusztowaniach planu 6-letniego rodzi się siła i dobrobyt kraju”, „Gospodarka kolektywna najkrótszą drogą do dobrobytu”, „Skierowanie wód Donu do nowego koryta wspaniałym zwycięstwem budowniczych komunizmu”, „Watykan – organizator antypolskiej kampanii rewizjonistycznej”…
Trudno znaleźć jakiekolwiek doniesienia o sprawach miejscowych poza tym, że w kinie „Bałtyk” grany był wówczas czechosłowacki film Ślub z przeszkodami. Kino to mieściło się vis-à-vis naszego domu i wkrótce miało otrzymać nową nazwę „Moskwa”.
Mama dostała swoją szklankę wina – spałem spokojnie przy niej – jej spać nie pozwalali. Lekarz z moim tatą siedzieli obok i wysączali pozostałą zawartość butelki. Z dębowych karniszy zwisały zasłony, które oddzielały przedwojenne mieszkanie od powojennego świata.
Tajemnica narodzin bliska jest tajemnicy śmierci. Wielokrotnie malowałem ikonę Bożego Narodzenia, która skłania do podobnych refleksji. Chrystus rodzi się w ciemnej pieczarze – maleńkie światełko w czarnej otchłani grobu. Jego przyjście oznacza połączenie Nieba i Ziemi. W górnej części ikony maluje się półkole, z którego biegnie ku Jezusowi promień. Ziemia wokół faluje, bo wydarzenie to jest aktem odnowienia świata, aktem ponownej kreacji. Zostaje przywrócona harmonia.
W ikonie należy połączyć dynamizm tego wydarzenia z rajskim pokojem. Pomagają w tym poczciwe łby osła i wołu, owce pasące się na łąkach, konie, na których z oddali przybywają mędrcy, chętnie domalowuję też pieska pilnującego stada. Zwierzęta i skąpa roślinność w postaci traw i krzewów, mają przypominać o rzeczywistości sprzed grzechu pierworodnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.