Czy na stronie internetowej pisać „psychoterapia chrześcijańska”, czy raczej „psychoterapia, która szanuje wartości chrześcijańskie”? – zastanawiali się członkowie fundacji INIGO podczas swojego ostatniego spotkania. Debata nad tym problemem trwała długo. Więź, 4/2009
Niektórych swoich pacjentów przysyła do mnie, żebym powiedziała, gdzie mogą znaleźć księdza, który nie powie im, że terapia jest zła, bo tacy też się zdarzają – przyznaje. – Ja osobiście mam spowiednika, który sam jest po terapii. Jak z nim rozmawiam, czuję się bezpiecznie. To działa w obydwie strony: w toku terapii ważny jest zarówno ksiądz, który ma rozeznanie, jak też psycholog, który nie miesza do terapii duchowości, a jeśli już o niej mówi, to tylko o sobie, a nie ocenia, czy to coś złego czy dobrego.
Kiedy w ślubnym welonie mówiła Piotrowi „tak”, jej pierwszy psychoterapeuta był obecny w kościele. Nie umknęło to uwadze Magdy. – Było mi bardzo miło, że był przy mnie w tym tak ważnym momencie mojego życia – mówi z uśmiechem. A może sama powinna zostać terapeutką? Taka myśl coraz częściej się pojawia, bo Magda dostaje liczne informacje od psychologów, że z powodzeniem mogłaby się tym zajmować. – To jeszcze nie przesądzone. Nie ośmieliłabym się być terapeutą, dopóki nie skończę własnej terapii. Gdyby jednak do tego doszło, najchętniej zajmowałabym się dziećmi – zaznacza. W takiej czy innej formie na pewno się tak stanie: za pięć miesięcy rodzina Magdy i Piotra ma się powiększyć.
Mocne wsparcie
– Wiara w Boga przy dobrze ukształtowanej religijności i zdrowym systemie wartości pomaga pacjentowi w leczeniu – przyznaje Hanna, psychoterapeutka z południa Polski (należy do tych, którzy swój światopogląd ujawniają dopiero spytani przez pacjenta, stąd pragnienie anonimowości). – Jeśli pacjent mówi, że Bóg jest dla niego ważny, że modlitwa mu pomaga, to ja go w tym wspieram. Ale mimo, że jestem osobą wierzącą, nie interpretuję tego w kategoriach duchowych, traktuję raczej jako psychologiczny zasób pacjenta, który może stanowić dla niego oparcie w dążeniu do zmiany.
Zupełnie prywatnie, nie jako psychoterapeuta, modlę się za moich pacjentów, tak jak każdy wierzący modli się za ważne dla niego osoby i sprawy, ale to sfera mojej osobistej więzi z Bogiem – podkreśla. – Nie włączam takich elementów w obręb sesji terapeutycznej, nigdy sama nie zachęcam: „pomódl się za swoją terapię”. Dopiero jeśli pacjent mówi: „modliłem się za ciebie”, odpowiadam: „świetnie, rób to, jeśli ci pomaga”.
Bywa, że pacjent ma utrwalony obraz Boga jako złośliwego księgowego, który będzie nas rozliczał za grzechy i wypomni każdy błąd. To sprawia, że taki pacjent ma zbyt okrutne, krytyczne sumienie, które nieustannie go oskarża i wywołuje ciągłe poczucie winy. To generuje różne problemy natury psychopatologicznej – lęki, depresje, uzależnienia – dodaje Hanna.
Poczucie winy za zło wyrządzone innym, sprawy dawno nazwane w konfesjonale, wypowiedziane po wielokroć – wracają. Doświadczenie straty bliskiej osoby oraz pełne rozpaczy i oskarżeń pytania do Boga: „czemu właśnie mnie to spotkało?”. Brak poczucia własnej wartości, bycia kochanym przez Boga takim, jakim się jest. Zakłócenia tożsamości, nerwice, depresje, natręctwa – temat roli Boga w życiu często powraca podczas terapii.
– Kiedy widzę, że pacjent opiera się na duchowości, to wspaniale. O, myślę sobie: mamy coś wspólnego! To jakaś wartość, coś, co daje siłę do zmiany samego siebie, bo przecież o to chodzi w psychoterapii – mówi Hanna z charakterystyczną dla siebie energią. – Ale nie uczę się duchowości od pacjentów, te sprawy muszę mieć wcześniej ułożone. Uczę się natomiast wielu innych rzeczy – życia i mądrości. Moi pacjenci są bardzo wiarygodnymi nauczycielami, przecież tak wiele w życiu przeszli.
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.
*****
Ewa Kiedio – ur. 1984. Absolwentka Filologii Polskiej UW. Autorka reportaży w książce Pamięć, która łączy. Polscy chrześcijanie w dialogu z Żydami i judaizmem. Publikowała w „Tygodniku Powszechnym”. Mieszka w Warszawie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.