Pamiętacie Liban? Utrzymującą się od dłuższego czasu niestabilną sytuację wewnętrzną? Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zaleca powstrzymanie się od wyjazdów do tego państwa do czasu pełnej normalizacji? Komunikat przestał obowiązywać w czerwcu 2008 roku. Więź, 7/2009
Połączyłem ogień i śnieg.
Moich lasów nie pojmą ni ognie, ni śniegi.
Będę przyjacielem niejasnym[1].
Bejrut/Maghdouche 2008
Pamiętacie Liban[2]? Utrzymującą się od dłuższego czasu niestabilną sytuację wewnętrzną? Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zaleca powstrzymanie się od wyjazdów do tego państwa do czasu pełnej normalizacji?
Komunikat przestał obowiązywać w czerwcu 2008 roku. Ale dziury, jak były, tak i są… Nie, to nie tak. W Maghdouche nie ma żadnych dziur. Ulice pokryte są równiusieńkim asfaltem, który nie topi się choćby był największy upał. Na elewacjach nie ma ani jednego śladu po kulach.
Mieszkańcy tej południowo-libańskiej miejscowości jeżdżą nowymi mercedesami, jeepami, zdarzają się nawet hummery. Starsze modele aut, które jako tak zwany service zastępują miejską komunikację w Bejrucie, tu najwyżej stoją ukryte w garażach.
Wizytówką Maghdouche są śliczne figurki Matki Boskiej. Dominują te bardziej klasyczne: smukła, jakby gotycka postać w koronie, z dzieciątkiem na ręku, odziana w luźno opadającą, drapowaną szatę, nocą podświetlana na blado niebieski kolor. Jest też figura raczej abstrakcyjna, która przywodzi na myśl Brancusiego – ta oświetlana jest turkusowymi reflektorami. Stojące na skwerze oliwki nabierają wtedy barwy rajskiej zieleni, której za dnia nie mają ich z natury poszarzałe liście.
Gwiazda arabskiego pop, Libanka Diana Haddad, tak tęsknie śpiewa o Maghdouche:
Kto mówi, że mogę żyć bez ciebie,
O moja ziemio, ziemio moich braci i mojej matki,
O Południu, jakby daleko mi nie było do ciebie,
W ustach czuję twój smak.
Tęsknię za tobą, o Maghdouche, choć droga w dal mnie prowadzi,
Lecz stanę na rzęsach i wrócę, aby pocałować twą ziemię. O Południu![3]
Kiczowata, cukierkowa Haddad, której oficjalna strona internetowa aż mieni się gwiazdkami i kryształami zawieszonymi w wirtualnej sali operowej, świetnie wpisuje się w to, co widzę w Maghdouche. Ale spacerując po okolicy, trudno dziwić się tęsknocie piosenkarki.
Popołudnie spędzam z Nabilem, dyrektorem miejscowego klubu kultury o uroczej nazwie Klub Zielonego Wzgórza. Nabil pokazuje mi gaje pomarańczowe. Maghdouche słynie z produkcji wonnego olejku z kwiatów tych drzew.
[1] Wszystkie cytaty poetyckie to fragmenty utworów Adonisa (Ali Ahmad Sa’id), XX wiecznego syryjsko-libańskiego poety. Cytuję je tu w przekładzie Krystyny Skarżyńskiej-Bocheńskiej.
[2] Poprzedni reportaż tego autora: Słowa i śmierć. Liban, WIĘŹ 2008 nr 9.
[3] Za konsultacje przekładów i interpretacji arabskich tekstów źródłowych dziękuję Ranie Siblini z Bejrutu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.