Pamiętacie Liban? Utrzymującą się od dłuższego czasu niestabilną sytuację wewnętrzną? Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zaleca powstrzymanie się od wyjazdów do tego państwa do czasu pełnej normalizacji? Komunikat przestał obowiązywać w czerwcu 2008 roku. Więź, 7/2009
– Niestety, o tej porze roku nie kwitną. Ale wyobraź sobie, jak tu wygląda wiosną! – mówi.
Widok okolicznych pagórków pokrytych kwieciem musi być oszałamiający.
– Pośród ośmiu tysięcy mieszkańców są nie tylko hodowcy pomarańczy, ale jest wielu akademików i prawników, którzy jeżdżą do pracy do Bejrutu – opowiada z dumą Nabil. – W wiosce są szkoły, w których możesz uczyć się aż do matury. Dopiero na uniwersytet musisz jechać do miasta.
Raz po raz mijamy figurki Matki Boskiej. Jest ich sporo: na skrzyżowaniach ulic, przed domami i oczywiście jest ta największa, której przeoczyć nie sposób. Stoi na skraju wioski, na cokole-kaplicy i patrzy na rozległą dolinę, gdzie rozciąga się biblijny Sydon, czyli libańska Saida.
O wizycie Jezusa w Sydonie wspomina w Ewangelii Mateusz, kiedy mówi o cudownym uzdrowieniu córki kobiety kananejskiej. Miejscowa tradycja głosi, że w podróży do Fenicji towarzyszyła Jezusowi matka. Żydowskim kobietom nie wolno było wchodzić do pogańskich wiosek. Maria zatrzymała się na noc w grocie leżącej u podnóża współczesnego Maghdouche.
Potem urządzono tu kaplicę i umieszczono ikonę, ufundowaną na prośbę pobożnych mieszkańców przez cesarzową Helenę, matkę Konstantyna. Ponad grotą wznosi się współczesna, niewykończona jeszcze bazylika. Sanktuarium jest celem pielgrzymek nie tylko dla Melchitów, którzy w większości zamieszkują wioskę, ale w ogóle dla chrześcijan i muzułmanów Libanu.
Wchodzimy do skalnej kaplicy. Patrzę na modlących się ludzi. Nabil opowiada o szyitkach, które chętnie przychodzą tu prosić o błogosławieństwo i dar płodności. Rzeczywiście, w środku widzę kilka kobiet w chustach.
Także przed grotą jest figura Matki Boskiej. Ma dziewczęcą, bardzo pogodną twarz. W poprzek ulicy powiewają wesoło rzędy papieskich i libańskich flag. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że w tym obrazie czegoś mi brakuje. Na myśl przychodzą mi słowa Adonisa, syryjsko-libańskiego poety, który tak pisze o swojej ojczystej ziemi:
Na polach rozpaczy, wśród zieleni ryję spiralne studnie.
Rozbijam powierzchnię zwierciadeł
między słońce południa i wodę w źródłach.
Lata moje odchodzą jak głód buszujący w lesie głębin.
Lata…
Widziałem ich dzioby sczepione razem,
buszujące w lesie głębin
wśród swoich wiecznych gniazd.
Rozbić powierzchnię zwierciadeł w obcym kraju nie przychodzi łatwo. Zresztą dziś nie jest dobra pora. Mamy siódmego września. W Maghdouche to wigilia corocznego święta ku czci Matki Boskiej Oczekującej, jak nazywa się patronkę wioski. Zwyczaj każe, aby obchody rozpoczęła procesja z centralnie położonego kościoła do groty. Napis pod kopią ikony rozpiętą na wielkim białym płótnie, którą poniesie czterech młodych Libańczyków głosi: „Pod Twoją obronę uciekamy się!” Potem będzie festyn ludowy z tańcami i wykwintnym jedzeniem, który ma trwać do rana. Zwykle oprócz mieszkańców zjeżdża się też duża liczba gości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.