Pozorny chłód tego filmu niezwykle mocno i skutecznie uruchomił we mnie emocje, a po ostatniej scenie dosłownie zaniemówiłem. Najpierw jednak fakty, a nie emocje: zgodnie z tytułem akcja Lourdes rozgrywa się wśród pielgrzymów słynnego sanktuarium. Więź, 1/2010
Ksiądz
Po projekcji Lourdes nie mogłem dojść do siebie. Film austriackiej reżyserki, Jessiki Hausner, zachwycił również widzów festiwalu w Wenecji i wygrał ostatni Warszawski Festiwal Filmowy. Ktoś powiedział, że obraz ten „balansuje między krytycznym studium religijności a historią odkupienia”.
Kobieta
Podziwiam Jessikę Hausner, że zdecydowała się zrobić taki film – Lourdes to przecież film o cudzie. A opowiedzenie o cudzie jest panicznie trudne. Jej jednak się udało. Film Hausner odsłania naturę cudu. Chociaż sama reżyserka twierdzi, że cuda „nie rządzą się prawami logiki czy zdrowego rozsądku” i „są do cna niesprawiedliwe”, to jednak udało się jej pokazać ewangeliczną logikę cudu. A wszystko to w sposób oszczędny i „twardo trzymając się ziemi”.
Ksiądz
Pozorny chłód tego filmu niezwykle mocno i skutecznie uruchomił we mnie emocje, a po ostatniej scenie dosłownie zaniemówiłem. Najpierw jednak fakty, a nie emocje: zgodnie z tytułem akcja Lourdes rozgrywa się wśród pielgrzymów słynnego sanktuarium. Tam w XIX wieku pasterce Bernardetcie (później uznanej za świętą) objawiła się w grocie Matka Boża. Miejsce to znane jest z cudownych uzdrowień, nic więc dziwnego, że ściągają doń tysiące pielgrzymów z całego świata.
W filmie Hausner równie ważnymi postaciami są pracujący w tym świętym miejscu członkowie Zakonu Kawalerów Maltańskich, opiekunowie chorych i wolontariusze. Reżyserka od pierwszej sceny pokazuje nam całą „maszynerię” sanktuarium. Wszystko jest komfortowe, ale zimno bezosobowe: Dom Pielgrzyma z ogromną jadalnią, pokoje hotelowe, sklepy nie tylko z dewocjonaliami, restauracje. Każda minuta pielgrzymki została dokładnie zaplanowana – perfekcyjna organizacja, żadnej spontaniczności. Elegancko ubrani pracownicy z przyszywanym uśmiechem wypowiadają wyuczone formułki, w których „bombardują” pielgrzymów miłością. Nie ma w tym wszystkim żadnego autentyzmu. I tylko olbrzymie kolejki do groty zakłócają ten stechnicyzowany obraz.
Kobieta
Bardzo dobrze, że autorka filmu nie zrezygnowała z pokazania właśnie tego „przemysłowo-handlowego” aspektu Lourdes – jest on przecież obecny w każdym sławnym sanktuarium. Chociaż budzi niesmak i przeszkadza, to nie unieważnia wyjątkowości miejsca. Nie sprawia, że cuda w Lourdes przestają się zdarzać.
Ksiądz
Sama Hausner powstrzymuje się zresztą od oceny handlowego wymiaru Lourdes, z nikogo nie szydzi, nikogo nie atakuje – chce jedynie dociec, czym jest cud. I co ciekawe, ten film fascynuje zarówno wierzących, jak i agnostyków, a nawet niewierzących.
Kobieta
Sprawa cudu fascynuje również bohaterów filmu – chociaż w różnym stopniu. Są pośród nich osoby głęboko wierzące, ale też i takie, które na to, co dzieje się w Lourdes, patrzą z pełnym wyczekiwania dystansem – ich wiara potrzebuje materialnego dowodu. Są wreszcie i tacy, dla których pielgrzymka jest sposobem na wyrwanie się z samotności i izolacji, na którą wielu skazuje kalectwo czy nieuleczalna choroba. Przykuta do inwalidzkiego wózka Christine, główna bohaterka Lourdes, nie jest osobą głęboko wierzącą, lubi jednak pielgrzymki, bo jak mówi: „tylko w ten sposób mogę wyjść z domu”.
Poddaje się wszystkim rytuałom, włącznie z obmyciem wodą z cudownego źródełka. O wiele większe wrażenie zdaje się jednak robić na niej możliwość kontaktu z młodym mężczyzną. Zresztą dotyczy to nie tylko jej, młode wolontariuszki też flirtują. I wcale mnie to nie dziwi ani nie gorszy. Christine, podobnie jak wolontariuszki, marzy o normalnym życiu – pragnie towarzystwa, przyjaźni, miłości... Cudu uleczającego jej nieuleczalną chorobę również pragnie, ale chyba nie bardzo wierzy w jego możliwość. Jest jednak ktoś, kto wierzy – współlokatorka Christine, starsza kobieta, o której wiemy bardzo mało. Jest niczym anioł opiekuńczy Christine…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.