Pozorny chłód tego filmu niezwykle mocno i skutecznie uruchomił we mnie emocje, a po ostatniej scenie dosłownie zaniemówiłem. Najpierw jednak fakty, a nie emocje: zgodnie z tytułem akcja Lourdes rozgrywa się wśród pielgrzymów słynnego sanktuarium. Więź, 1/2010
Ksiądz
Rzeczywiście wiemy o tej kobiecie niewiele, równie dobrze można powiedzieć, że podsyca ona w Christine sceptycyzm. Wszystkie postacie w tym filmie są jakoś „podwójne”, wiara walczy w nich z niewiarą. Każdy z bohaterów przyjechał w to miejsce ze swoim życiowym garbem, ze swoim głęboko skrywanym dramatem.
Także pracownicy sanktuarium i wolontariusze są tam nie tylko po to, by pomagać pielgrzymom, oni są także „dla siebie”, na przykład Cécile – przełożona opiekunek i wolontariuszek. Wypowiada ze sztucznym uśmiechem swoje zaklęte formułki o tym, że na koniec pobytu najlepszy pielgrzym otrzyma nagrodę w dowód uznania za dobre uczynki, że informacje dotyczące objawień znaleźć można w folderze, a w istocie...
Kobieta
Stop! Proszę Cię, Andrzeju, nie zdradzaj tajemnicy Cécile, niech widzowie sami ją poznają. We mnie Cécile budzi mieszane uczucia, z jednej strony te okrągłe formułki, z drugiej jednak niezwykła delikatność w bezpośrednim kontakcie z chorymi. I ta jej twarz – jakby była ucieleśnieniem Maryi…
Chociaż mocno utrudni nam to dalszą rozmowę, nie zdradzajmy również, kto zostanie uzdrowiony.
Ksiądz
Postaram się nie zdradzać, ale musimy co nieco ujawnić, bo nie da się mówić o tym filmie tylko teoretycznie.
Kobieta
Upierać się będę przy zachowaniu tajemnicy. Sama zawsze złoszczę się na krytyków zdradzających w recenzjach zbyt wiele i odbierających mi, widzowi, możliwość przeżycia napięcia, zaskoczenia czy wzruszenia. Możemy jednak zdradzić, że cud się zdarza – ktoś zostaje uleczony. Nie wiemy, czy na zawsze, ale poprawa jego zdrowia jest spektakularna.
Wszyscy świadkowie tego zdarzenia są poruszeni, część gratuluje uzdrowionemu, ale wielu czuje rozczarowanie, wiele z twarzy zdradza pytanie: czemu on, a nie ja? To pytanie tak dręczy, że w końcu ktoś zada je księdzu. Co Ty, Andrzeju, odpowiedziałbyś na miejscu tego księdza? Co powiedziałbyś matce śmiertelnie chorego dziecka, która pyta: dlaczego to właśnie tamta osoba, a nie moje dziecko zostało uzdrowione? Przecież tak gorąco się modlę, ufam Bogu i głęboko wierzę…?
Ksiądz
Zadajesz, Kasiu, najtrudniejsze z możliwych pytań. Co powiedzieć i jak być z człowiekiem cierpiącym fizycznie i duchowo? Jak towarzyszyć umierającemu albo temu, kto traci najbliższą osobę? Nie ma na to pytanie prostych odpowiedzi. Każda sytuacja jest inna. Opowiem o swoim doświadczeniu: Były wakacje, ja byłem młodym księdzem, sam też wybierałem się na wakacje i wtedy znad morza przyszła hiobowa wieść. Utopił się Grzesiek – jeden z naszych z lektorów. Matka wychowywała go samotnie, ojciec już dawno nie żył.
Byłem wtedy opiekunem lektorów, miałem nawet nadzieję, że Grześ wstąpi do seminarium. Przeżyłem tą śmierć bardzo boleśnie, a co dopiero mówić o matce! Chodziłem do niej codziennie, trwało to ponad tydzień, dopóki nie odnaleziono ciała chłopaka. Spędzałem z nią całe długie godziny i głównie milczałem; na pewno „nie uprawiałem” żadnej teologii. Matka ma prawo do bólu, a nawet rozpaczy. Czasami lepiej nic nie mówić, tylko być, szczególnie wtedy, kiedy samemu trudno zrozumieć sens takiej śmierci.
Kobieta
Nie wiem, czy znalezienie sensu takiej śmierci w ogóle jest możliwe. A Jessica Hausner twierdzi: „Lourdes to okrutna opowieść – sen lub koszmar. Chorzy i umierający z całego świata wyruszają tam, by odzyskać zdrowie. Liczą na cuda, bo właśnie w Lourdes nadal się one zdarzają. Bóg jest jednak kapryśny – daje i odbiera w zależności od swoich zachcianek, a my nie mamy szans na przenikniecie Jego planów”. Co Ty, Andrzeju, na to?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.