Pokuta jest tylko dla zakochanych

List 3/2010 List 3/2010

Pokuta w sakramencie pojednania i zadość­uczynienie to trochę inne rzeczy. Dostałeś rozgrzeszenie i słyszysz od kapłana: a teraz odmów taką a taką modlitwę. Traktujemy to jak pańszczyznę, jakby pokuta była zapłatą wpisaną w relację handlową. Skoro Bóg mi przebaczył, to ja mu teraz zapłacę te 50 groszy.

Człowiek chciałby czasem sam sobie wy­mierzyć karę. Może to nawet prowadzić do ab­surdu, bo najwyższym stopniem karania same­go siebie jest samobójstwo. Ktoś chwycony w kleszcze rozpaczy po jakimś okropnym grzechu może dojść do wniosku, że nie jest godny żyć na ziemi ani zbliżyć się do Boga i postanawia się unicestwić. O to właśnie chodzi szatanowi, który popycha nas ku rozpaczy i okrucieństwu względem siebie. A takie okrucieństwo idzie w parze z okrucieństwem wobec innych. Najpierw jesteśmy niemiłosierni w stosunku do innych, a gdy przydarzy nam się grzech, kierujemy te naj­większe armaty na siebie w poczuciu fałszywej sprawiedliwości. Tymczasem - jak mówiła Mała Tereska - Chrystus, kocha nas po grzechu bar­dziej niż przed nim.

Dlaczego tak trudno nam uwierzyć w to, że Bóg nas kocha mimo na­szego grzechu?

To jest dziedzictwo grzechu pierworodnego. Wszyscy jesteśmy jak ślepe kocięta po narodzeniu - możemy wyczuwać rzeczywistość, ale jej nie widzimy i dlatego popełniamy wiele błędów. Kiedyś obserwowałem takiego ślepego kotka. Oczywiście jakoś sobie radził, ale trzeba było go karmić i uważać, żeby na niego nie na­depnąć, bo nie miał odruchów, które pozwalają przetrwać. Tacy właśnie jesteśmy. Nie widzimy miłości Boga, choć cały czas w niej jesteśmy, w niej się poruszamy. Dlatego Bóg posyła ludzi takich jak np. Matka Teresa z Kalkuty, żebyśmy w ich bezinteresownej pomocy mogli zobaczyć Jego miłość. Kiedy się z nimi zetkniemy, zaczy­namy wyczuwać obecność Boga i wierzyć, że świat jednak nie jest taki, jakim go widzimy. W swoim życiu doświadczyłem wiele razy takiej pomocy. Szczególnie dobrze pamiętam spo­wiedź po trudnym dla mnie okresie duchowym. Pomoc spowiednika była dla mnie wtedy jak objawienie, bo nie tylko dostałem rozgrzesze­nie, ale również zyskałem nowy ogląd mojej sytuacji.

Czasem ksiądz poleca penitentowi, by w ramach pokuty spróbował porozmawiać z kimś, z kim nie może się porozumieć, lub z kimś, kogo skrzywdził. Postawa pokuty zbliża nas do ludzi, wydobywa z izolacji, w jaką wpycha grzech. Gdy mamy świadomość, że jesteśmy

grzesznikami, przestajemy się czuć lepsi od innych. Grzech kładzie się cieniem na nasze relacje, pokuta, czyli odwrócenie się od grze­chu, otwiera nas na innych. Człowiek, który ma coś na sumieniu, nie reaguje spontanicznie, nie jest szczery. Wyobraźmy sobie, że wracamy do domu rodzinnego, ukrywając pod ubraniem skradzioną rzecz. Jak będziemy reagować na naszych najbliższych? Będziemy spięci, nie nawiążemy kontaktu, jak najszybciej będziemy chcieli zostać sami, żeby rozpakować skradzio­ny przedmiot i gdzieś go ukryć.

A co z tymi, którzy nie chcą poku­tować?

Chyba najtrudniejsza dla spowiednika jest sytuacja, w której ludzie nie potrzebują przeba­czenia, rozgrzeszenia i pokuty. Przychodzą do konfesjonału z przyzwyczajenia. Próbuję wów­czas rozmawiać o konsekwencjach grzechu, o miłości Chrystusa, który się tym nie zraża. Czę­sto taka rozmowa przynosi skutek, ale czasem spowiedź bywa burzliwa. Kiedyś powiedziałem komuś podczas spowiedzi, że reprezentuje takie letnie chrześcijaństwo. Na te słowa wy­skoczył z konfesjonału i zaczął mnie obrzucać strasznymi przekleństwami. Każde następne było gorsze od poprzedniego. Czułem wtedy, że Bóg mnie przed tym osłania, że jestem jakby w przeźroczystym kloszu Jego Miłości. Potem okazało się, że zupełnie zapomniałem prawie wszystkie te wyzwiska, żadne z nich mnie nie zraniło i nic mnie złego nie spotkało.

Podobno księża pokutują za grze­chy osób, które spowiadają.

To jest wyzwanie dla kapłanów. Tak czynił św. Jan Vianney, tak postępował również słynny wychowawca młodzieży, sługa boży Bernard Kryszkiewicz, pasjonista. Również Gandhi, choć nie był chrześcijaninem, także rozumiał duchową łączność wszystkich ludzi i potrzebę współodpowiedzialności za zło, które czynimy. Warto pokutować, zwłaszcza za takie osoby jak ta, o której opowiadałem.

Myślę, że jest to też jeden z klasycznych ka­płańskich problemów - za mało pokutujemy. Ja na pewno.

Ks. Stefan Czermiński,proboszcz jednej z katowic­kich parafii, opiekun Ruchu Rodzin Nazaretańskich w archidiecezji katowickiej. Jakiś czas temu ukazała się jego książka „Tylko dla łajdaków", wywiad rzeka poświęcony spowiedzi.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...