Jeśli myślenie o czystości jest napędzane niepokojem, rodzi udrękę. Znika wtedy radość z bliskości, a wzajemna otwartość zamienia się w paraliżujące napięcie.
Piszę ten tekst z perspektywy duszpasterza, mającego w pamięci wiele rozmów z ludźmi wierzącymi, dla których czystość stała się horyzontem pytań i poszukiwań w ich drodze do Boga. Temat ten widziany poprzez pryzmat przeżyć moich rozmówców układa mi się w trzy obrazy.
Niepokój
Sfera intymnych kontaktów otwiera dla pewnych osób niekończącą się serię wątpliwości moralnych. „Czy to już grzech?”– oto pytanie ujawniające świat lęków, niepokojów wiążących się z bliskością z ukochaną osobą.
Bóg jawi się tu jako Stróż czystości. On zakreśla granice przyzwoitości. Ale jak trudno odkryć te granice. Czuły pocałunek może się nagle zamienić w namiętny. Pieszczota budzi zmysłowość – stała się nieczysta w Jego oczach? Rozkosz niezwiązana z współżyciem, chociaż niezamierzona – czy to już grzech? Mnóstwo sytuacji budzących niepokój – zwłaszcza gdy dotyczy to pary niebędącej małżeństwem.
Ale i w związku sakramentalnym mogą mnożyć się wątpliwości. Które z pieszczot są czyste? Kiedy zbliżamy się do granicy, poza którą wkraczamy w świat grzechu? Któż ma to rozstrzygnąć? Wydaje się, że najbardziej odpowiednią osobą jest spowiednik. Rozpoczyna się wówczas niebezpieczna gra – przekazanie steru swego sumienia w obce ręce. Gdy trafi się na kapłana o podobnej mentalności – naznaczonej niespokojnym doszukiwaniem się nieczystości – życie może się zamienić w koszmar.
A co z tymi, którzy, żyjąc w samotności, konfrontują się z własną seksualnością? Myśl, odczucie, fantazja – w którym momencie stają się już grzechem? Czytając słowa Jezusa: „kto patrzy pożądliwie na kobietę, już dopuścił się z nią cudzołóstwa”(Mt 5, 28), skłonni są bardzo surowo oceniać nawet przelotnie nawiedzającą ich myśl naznaczoną zmysłowością.
Jeśli myślenie o czystości jest napędzane niepokojem, rodzi udrękę. Znika wtedy radość z bliskości, a wzajemna otwartość zamienia się w paraliżujące napięcie. Niepokój jest złym doradcą na drodze poszukiwania czystości. „Ten, kto się lęka, nie wydoskonali się w miłości”(1 J 4,18).
Troska
– Boję się mojej lubieżności – powiedział jeden z moich znajomych. – Boję się, że zdepczę jakiś kwiat w ogrodzie, który ona przede mną otwiera. Czystość przybierająca postać pragnienia, aby ocalić tę konkretną więź odczuwaną jako wyjątkowy dar. Świadomość przeszłych doświadczeń rodzi pokorę. Wiem, na co mnie stać. Wiem, że jestem w stanie zniszczyć to, co najpiękniejsze. Myśl, że mógłbym zranić miłość mojego życia – jest nie do wytrzymania. Troska o wierność staje się wyrazem realistycznie przeżywanej miłości. Tu właśnie – w tej relacji – pragnę dać siebie całego, nie na chwilę – na zawsze. Patrząc na otwarty ogród pełen delikatnych kwiatów, pragnę ocalić to piękno i otulić je rosą czułości.
Wiele związków powstaje na gruzach dawnych relacji. Świadomość wcześniejszych zranień, doznanych przez ukochaną osobę, uczula na wrażliwy świat jej doświadczeń. Troska o czystość staje się czułą ostrożnością, aby nie otwierać dawnych ran. Staje się wspólnym poszukiwaniem bliskości, której nie będzie spowijał cień bolesnych wydarzeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.