No to, Polsko, mamy Błogosławionego!

Niedziela 23/2010 Niedziela 23/2010

Podobno jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o drugim człowieku, patrz na to, na co on patrzył, co go kształtowało, co nadało jego osobowości rysów, stworzyło klimat tej osoby. Porozmawiaj z ludźmi, którzy go znali z dzieciństwa, ze szkoły, z pracy. Bo pamiętają go innym. Dlatego ruszam w podróż do miejsc ukochanych przez Księdza Jerzego.

 

Co wrażliwsi odwracają wzrok. Anatomia zbrodni.

– Mentalność ludzi, którzy rządzili Polską po wojnie, była identyczna w czasie całego trwania komuny. Radkiewicz w latach 50. pisał: w każdym aresztowanym człowieku widzieliśmy wroga, zgodnie z zasadą rewolucyjnej nienawiści. Cyrankiewicz pisał, że każdemu, kto podniesie rękę na władzę ludową, władza ludowa tę rękę odrąbie. Jaruzelski mawiał, że Kościół jest jak garb, którego nie można usunąć operacyjnie, z którym trzeba żyć – mówi ks. Malacki i dodaje, że w tym miejscu wielu nie umie powstrzymać łez.

W muzeum towarzyszy nam głos ks. Popiełuszki, fragmenty kazań, które tak irytowały komunistów, a ludziom potrzebne były do życia jak powietrze.

– Mówił łagodnie, nieco monotonnie, takim ledwie słyszalnym głosem, ale mówił rzeczy, o których inni bali się nawet myśleć – wspomina Katarzyna Soborak.

– Nie umiał minąć człowieka w potrzebie. Opowiem coś, co najlepiej scharakteryzuje jego osobowość. Kiedyś poskarżył mu się ojciec dorastającego syna, że chłopak nie ma w czym chodzić, bo wyrósł z butów kupionych na kartki. Jerzy tylko zapytał, jaki rozmiar chłopak nosi, i dał mu swoje buty. Gdy zginął, młody człowiek wypastował je i schował na dno szafy. Po latach przyniósł do muzeum i buty, i opowieść o tym, jak do niego trafiły – wspomina ks. Malacki.

– Wielu ludzi pyta: Skąd się taki człowiek wziął? Z domu, z tej ziemi, gdzie stoją obok siebie meczety, cerkwie i kościoły. Gdzie od pokoleń walczyło się o polskość, o tożsamość, o wiarę. Gdzie ludzie w genach noszą męstwo i godność. Ks. Popiełuszko wziął się z ostatniego kawałka polskich Kresów – z Białostocczyzny – tłumaczy Edmund Gabrel, historyk, kolega szkolny Popiełuszki.

Kraina dzieciństwa

Z Warszawy jedziemy coraz węższymi drogami na wschód. Krajobrazy jak z Chełmońskiego – zieleń, przestrzeń, dużo światła. Kraina kapliczek i krzyży na rozdrożach, starych lasów i podmokłych łąk, wokół wiją się nieduże rzeczki. W takiej ciszy można się zapomnieć.

Tędy średnio raz w miesiącu, a gdy wciągnęła go praca duszpasterska – nawet rzadziej, jeździł Ksiądz Jerzy do rodziny, do małej wsi Okopy. Trzeba bardzo dokładnej mapy, by znaleźć tę wieś. Leży 5 km od Suchowoli, miasteczka przy drodze E-67 na Białystok. Tutaj Popiełuszko chodził do podstawówki i liceum, był ministrantem w miejscowym kościele. Tutaj narodziło się jego powołanie. Suchowola znana do niedawna tylko z jednego powodu: to geograficzny środek Europy – teraz szczyci się osobą Kapłana Męczennika.

 – To zupełnie niezwykłe miejsce z niezwykłymi ludźmi. W tutejszym liceum uczyli absolwenci Uniwersytetu Wileńskiego, z naszej szkoły wyszło w świat 100 księży. Na spotkania absolwentów przyjeżdżają krajanie nawet z Tasmanii. To o czymś świadczy, prawda? – opowiada szkolny kolega Księdza Jerzego, dziś emerytowany nauczyciel języka polskiego Leszek Huryn. – Alek lubił fotografować, zapisał się do kółka poetyckiego, gdzie nie tylko czytano poezje, ale próbowano też pisać. Ciekawe czy coś się zachowało z jego wierszy...

Na prywatnych zdjęciach przyjaciół młodości zachowała się postać Jerzego. Szczupły, ciemnooki, ciemnowłosy, zawsze z tym swoim nieśmiałym półuśmiechem.

W czasach ministranckich miał czerwoną pelerynkę, co wiązało się z zaszczytem noszenia w procesjach świętej figury i budziło zazdrość kolegów.

Józef Popiełuszko – zupełnie niepodobny do starszego brata – ma dość pytań, jakie to uczucie mieć w rodzinie błogosławionego. Gdy patrzy na obrazy przedstawiające Alka – bo tak w rodzinie nazywano Jerzego – czuje, że to jakby ktoś inny, ktoś ważniejszy... A jaki był wtedy, gdy dzielili codzienność?

– Ani go nie pochwalę, ani nie zganię  – uśmiecha się pod wąsem. – Byliśmy różni. Jego ciągnęło do książek, mnie do gospodarki. Był czas, gdy wszystko robiliśmy wspólnie – bawiliśmy się, chodziliśmy do pracy w polu, razem się dokazywało... Jak to bracia.

Józef ciągle pamięta ostatnie spotkanie – wczesna jesień 1984 r. Wyjeżdżał wtedy do pracy do Niemiec. Starszy brat powiedział nagle przy pożegnaniu: „Wszystko może być...”. Józef nie pojął, o co chodzi, dopiero, gdy znajomi Niemcy przybiegli powiedzieć mu o porwaniu...

Nie mieściło mu się w głowie, jak można zabić księdza. Niby za co? Czas nie wymazał tej wątpliwości. Ciągle nie potrafi tego pojąć, więc mówi: – Tak widać musiało być...

Od 26 lat modlą się w Suchowoli o beatyfikację Rodaka. Zaczął ówczesny proboszcz ks. Stanisław Suchowolec. Odprawiał Msze św. za Ojczyznę, mówił kazania w stylu Księdza Jerzego, zaopiekował się osieroconą rodziną. W końcu zaczął dostawać anonimy: „Zdechniesz jak Popiełuszko”. Były lata 80. Księdza znaleziono na plebanii martwego, sprawców, oczywiście, nie schwytano. Dzisiaj obok kościoła dwaj tutejsi księża: Popiełuszko i Suchowolec mają symboliczne groby. Po tragedii smoleńskiej ktoś położył obok zdjęcia ofiar katastrofy.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...