Gdy spotkało się mnóstwo młodych, by ćwiczyć śpiew, gdy zjechali się z Polski najlepsi nauczyciele, gdy wspólnie spędzili kilka dni, zebrało się wszystkim na refleksję. I poczęli się zastanawiać, jak to jest z tym śpiewem w Kościele.
– Jestem przekonana – sprowadza rozważania na ziemię Katarzyna Młynarska – że w liturgii jest miejsce na całe bogactwo muzyki. Jedni mówią tak, tak! Tylko monodia! O nie, nie, tylko polifonia! A gdyby był ktoś od gospel – nie, no jak to – w niebie bez tańców? Drętwo stać?
– Wcale nie drętwo! – oburza się Sławek.
– Moja przyjaciółka – nie daje sobie przerwać Katarzyna – prowadzi scholę, licealiści śpiewają chorał. Ale się zapalili, ale im się to podoba! A księdzu proboszczowi w ogóle (śmiech)! Proboszcz: „Zrobimy Mszę z gitarami! młodzież! żywiołowo!” Moja koleżanka, że nie, że oni chcą chorał! „Niemożliwe! Nie może im się to podobać!…” Ale Mszy z gitarą już nie ma, nie było chętnych. Młodzież woli chorał!
Jednak – zmierza ku konkluzji prowadząca z Opola – bardzo jestem daleka od wartościowania. Intuicyjnie tak to rozumiem: wszytko się uzupełni, ważny jest śpiew wielogłosowy, to może być dla kogoś wędka, która go przyciągnie. A kogoś innego chorał. Znakomicie szukać nowości. Niech nam tworzą kompozytorzy, ale uważajmy, żeby nie chcieć śpiewać tylko nowości, w tradycji jest ogromna siła.
– Niektórzy mówią, że jest kryzys kościelnego śpiewu – zaczyna Paweł Bębenek. – Żadnego kryzysu nie ma. Wasza obecność jest tego dowodem, Wasz śpiew wynika z potrzeby. I tego pragnienia nic w nas nie zabije. Zgadzam się z Kasią, że chorał nie musi zaprzeczyć polifonii, ani na odwrót, dla wszystkich znajdzie się miejsce, szacunek do tradycji pozwoli na wolność, Kościół jest tak bogaty w piękno, że nie mamy się czego bać.
W końcu pojawia się pytanie o
obecność chorału
w parafiach. Młodzi twierdzą, że nigdy nie było im dane usłyszeć tych śpiewów na Mszach, że są zaniedbywane.
– Nie zauważamy go – twierdzi kantor z chorzowskiej parafii – bo chorał obecny jest bardzo głęboko. W Polsce mamy to szczęście, że dużo chorału zostało zachowane: we Mszy prawie wszystko, co kapłan śpiewa, to chorał. W innych krajach bywa gorzej.
– Używamy tych melodii – wtóruje mu Paweł Bębenek – choć o tym nie wiemy, bo on w nas wrósł. „Ojcze nasz” na przykład… Z moich obserwacji wynika, że jest relacja świeccy-duchowni; jeśli celebrans zaśpiewa proste chorałowe „Pan z wami” i zrobi to z przekonaniem, to ludzie odpowiedzą.
Sławek zmienia nieco perspektywę: – To nie jest tak, że dziś nie śpiewamy i to jest powód do frustracji. Zawsze była schola i najlepsi kantorzy wykonali najtrudniejsze partie. Tylko proste fragmenty znali wszyscy. Można uczestniczyć we Mszy słuchając dobrego śpiewu, czy to będzie najtrudniejsza polifonia, czy wirtuozowski chorał. My często myślimy: czynne uczestnictwo oznacza, że mamy coś robić, bo inaczej będziemy bierni. Niekoniecznie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.