Gdy spotkało się mnóstwo młodych, by ćwiczyć śpiew, gdy zjechali się z Polski najlepsi nauczyciele, gdy wspólnie spędzili kilka dni, zebrało się wszystkim na refleksję. I poczęli się zastanawiać, jak to jest z tym śpiewem w Kościele.
– Trzeba śpiewać co się czuje – włącza się Jakub Tomalak. – Tym można ludzi zarazić. Pieśń liturgiczna ma olbrzymią moc ewangelizacji; sama w sobie. A chorał jest obecny, choćby jako pierwszy głos w pieśniach polifonicznych. Pawle – choćby Twój „Magnificat”…
– Tak, to VI ton chorałowy – przyznaje się kompozytor.
Wśród uczestników pojawia się też wątpliwość, czy warto stosować
nowoczesne aranżacje dawnych utworów?
– Opracowałem „U drzwi Twoich stoję Panie”, które bardzo podoba się Pawłowi Bębenkowi, ale... Mam wyrzuty sumienia – mówi, wywołując salwę śmiechu Sławek Witkowski. – Ponieważ pieśń ta jest piękna sama w sobie i nie trzeba jej dodawać żadnych głosów.
– Jednak pieśni tradycyjne śpiewane przez nasze babcie – zauważa Katarzyna – ubrane w ciekawą szatę harmoniczną, zaśpiewane przez profesjonalnych śpiewaków mogą być bardzo atrakcyjne.
– Owszem, i ktoś – kontynuuje myśl Witkowski – może zauważyć, że babcie śpiewają to samo i odkryć urodę samych tych melodii. Jednak dla mnie, choćby z powodów muzycznych, ideałem jest śpiewanie bez dodatków. Na Zachodzie zatraciliśmy tę muzyczną wrażliwość, otworzyliśmy się na polifonię i słuchamy współbrzmień, nie potrafimy zachwycić się samą linią.
– Nowoczesne aranżacje – zauważa organista z Kalisza – nie są zazwyczaj zbyt dobre, szczególnie, gdy są udziwnione, ale np. zespół Saruel: śpiewają nowocześnie, ale nie zmieniają melodii, wiele osób może się dzięki temu wciągnąć, docenić „Kto się w opiekę” albo „Kiedy ranne” i inne pieśni, to może pomóc.
Od teoretycznych rozważań abstrahuje Paweł Bębenek: – Gdy patrzę na swoją ingerencję w monodię... mam nadzieję, że macie takie odczucie: staram się ingerować w taki sposób, by włączający się nie przeszkadzali pierwszemu głosowi. Ale, żeby też mieli frajdę, że mogą w trochę inny sposób zaśpiewać, i nadal brać udział w całości. Wszyscy jesteśmy artystami, jeśli jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo, to także do kreatywności – zachęca na koniec.
Pytań rodzi się jeszcze wiele, ale żeby je zadać, trzeba wybrać się na kolejne warsztaty i spotkać tych ludzi na żywo. Okazji nie brakuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.