Po co Kościołowi papież?

W drodze 6/2010 W drodze 6/2010

Żadne prawo ludzkie nie może nas uwolnić w sumieniu od zachowania prawa, które za postanowione przez samego Chrystusa uznajemy.

 

Zygmunt Szczęsny Feliński, kanonizowany niespełna rok temu przez papieża Benedykta XVI, był arcybiskupem warszawskim przez 21 lat, z czego 20 lat spędził na Syberii. Pius IX, sprawując wówczas posługę papieską, mógł co najwyżej bezsilnie protestować przeciwko brutalnej decyzji cara, który nakazał wywieźć arcybiskupa daleko poza jego diecezję. Warto przypomnieć tamtą sytuację, żeby na konkretnych przykładach zobaczyć, jak wielkie znaczenie miał prymat papieża dla obrony wolności i tożsamości Kościoła. Okazuje się bowiem, że ów prymat jako ustrojowa zasada Kościoła katolickiego był skałą, na której arcybiskup mógł się oprzeć i moralnie zwyciężyć w tym nierównym pojedynku z nieżyczliwą Kościołowi władzą.

Polityka odsuwania Kościoła od Stolicy Apostolskiej

Przez cały okres rozbiorów kolejni carowie wytrwale dążyli do tego, żeby osłabić związki znajdującego się w ich państwie Kościoła katolickiego ze Stolicą Apostolską. Dość przypomnieć, że już w 1801 roku car Aleksander I utworzył skierowane przeciwko samym fundamentom ustrojowym Kościoła Kolegium Duchowne Rzymskokatolickie. Odtąd nikomu, nawet biskupom, nawet w sprawach najściślej religijnych, nie wolno było zwracać się bezpośrednio do Stolicy Apostolskiej. Żadnego też dokumentu papieskiego nie wolno było przyjąć bez zgody tego urzędu. Od 1846 roku wydrukowanie rubryceli, czyli technicznych wskazówek liturgicznych, także wymagało jego zezwolenia.

W zamyśle kolejnych carów Kościół katolicki miał zostać przemieniony, podobnie jak to już się stało z prawosławną Cerkwią, w posłuszne narzędzie ich samodzierżawia. A bywały lata, kiedy car otwarcie żądał od katolickich biskupów współpracy w niszczeniu ich własnego Kościoła. Chciał na przykład, żeby to biskupi, a nie policja, kasowali klasztory, by dobrowolnie oddawali kościoły na cerkwie prawosławne; żądał też współpracy w niszczeniu Kościoła unickiego – to biskupi, w myśl carskich rozkazów, mieli zakazywać księżom udzielania sakramentów unitom itp. Carowi udawało się to osiągnąć, kiedy biskupem był człowiek im uległy, a mówiąc po prostu – człowiek słaby lub nikczemny. Nic zatem dziwnego, że takich właśnie ludzi car chciał Kościołowi narzucać jako biskupów.

Żaden car nie miałby z tym problemu, gdyby Kościół katolicki nie był zbudowany na opoce prymatu Piotra. Jednak taki jest ustrój Kościoła katolickiego, że kandydata, którego życzyła sobie Stolica Apostolska, car mógł wprawdzie nie dopuścić na stolicę biskupią, urzędującego zaś biskupa mógł uwięzić, wysłać na Sybir, a nawet zabić, nie mógł jednak wbrew papieżowi biskupa Kościołowi katolickiemu narzucić.

W swoich Pamiętnikach święty arcybiskup Feliński przypomina męczeńskie życie świątobliwego księdza Jana Szczyta, którego w 1832 roku papież Grzegorz XVI zaproponował na arcybiskupa Mohylewa, a którego car Mikołaj I – zorientowawszy się, że byłby on autentycznym katolickim biskupem – dosłownie zniszczył.

„Ojciec Święty – relacjonuje arcybiskup Feliński – nalegał na gabinet petersburski, by zgodził się na zamianowanie go metropolitą. Cesarz Mikołaj, doznawszy wiele uprzejmości od Stolicy Apostolskiej z powodu powstania listopadowego,chętnie by dogodził papieżowi, potrzebował jednakże przekonać się, czy kandydat rzymski nie zechce pokrzyżować jego antykatolickich zamiarów. Nie dowierzając w tak ważnej sprawie sprawozdaniom swoich urzędników, postanowił zbadać go osobiście i w tym celu zawezwał go do stolicy. Na długim osobnym posłuchaniu otoczył młodego prałata całym czarem monarszej uprzejmości; przechadzając się z nim pod ramię po swym gabinecie, potrącał co chwila o jakąś niezmiernej wagi kwestię kościelną, w której pragnął wybadać jego zdanie. Gdy jednak prałat Szczyt stanowczo odmówił zabronienia księżom obrządku łacińskiego administrowania unitom świętych sakramentów, oddawania na cerkwie kościołów, kasowania klasztorów i zamykania nowicjatów, cesarz polecił ministrowi spraw wewnętrznych, aby wysłał ks. Szczyta na zwiedzenie kościołów katolickich na wschodzie Rosji położonych – z rozkazem, aby w Saratowie oczekiwał dalszych rozkazów. Spełniwszy to polecenie, prałat Szczyt czekał lat trzydzieści na owe rozkazy i dopiero za panowania Aleksandra II zgrzybiałym już starcem wrócił w rodzinne progi, by kości swe złożyć na ukochanej Białorusi”.

Prymat Piotra – darem Chrystusa dla Kościoła

Podobny los – jako rachunek za swoją wierność Kościołowi, w którym Bóg ustanowił go biskupem – spotkał również autora powyższej relacji. Jednak w jego przypadku jeszcze mocniej ujawniła się zarówno niegodziwość carskiego uzurpowania sobie władzy nad Kościołem katolickim, jak i znaczenie prymatu Piotra dla obrony wolności Kościoła. Dzieje arcybiskupa Felińskiego wręcz wzorcowo potwierdzają prawdę słów papieża Grzegorza Wielkiego, który w 598 roku w liście do biskupa Aleksandrii tak oto przedstawiał sens swojego pierwszeństwa wobec innych biskupów: „Moim zaszczytem jest rzeczywisty autorytet (solidus vigor) moich braci. Wtedy jestem uczczony prawdziwie, kiedy żaden z nich należnej mu czci nie jest pozbawiony”.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...