Dzieci na wojnie

Wzrastanie 7-8/2010 Wzrastanie 7-8/2010

Od wielu lat w świecie prowadzona jest kampania przeciw udziałowi dzieci w konfliktach zbrojnych. Szacuje się, że przeciętnie 300 tysięcy małoletnich żołnierzy bierze udział w działaniach wojennych na rozmaitych frontach.

 

Dzieci rekrutowane są zarówno do armii rządowych, jak i formacji rebelianckich, dobrowolnie bądź pod przymusem. Często walczą na pierwszej linii, mogą też pełnić rolę tragarzy, dywersantów, szpiegów, skrytobójców.

Spośród niedorostków rekrutują się członkowie najbardziej okrutnych „szwadronów śmierci”. W latach 60-tych świat zszokowany był wyczynami młodzieżowych watah Simbów w Kongo. W następnej dekadzie dziecięce komanda śmierci miały ogromny udział w przeprowadzeniu ludobójstwa w Kambodży. Potem przyszedł czas okrytych ponurą sławą bojówek RENAMO w Mozambiku, Zjednoczonego Frontu Rewolucyjnego w Sierra Leone, Armii Oporu Pana w Ugandzie...

Współcześnie w niektórych krajach (Palestyna, Czeczenia, Sri Lanka) dorośli potrafią bez skrupułów zamienić najmłodszych podkomendnych w żywe bomby, wysyłane do samobójczych misji.

Kij ma dwa końce

Szereg organizacji międzynarodowych (m.in. ONZ, Amnesty International, UNICEF) czyni starania o wprowadzenie całkowitego zakazu powoływania pod broń osób poniżej 18 roku życia. Doprowadzono już do uznania za „zbrodnię wojenną” rekrutacji do sił zbrojnych dzieci poniżej 15 lat.

Jednak w tym miejscu zaczynają się kontrowersje. Rzeczywistość nie jest tak prosta, jak chcieliby ją widzieć „politycznie poprawni” aktywiści Amnesty International. Czasem bywa tak, że wojsko, przygarniając osierocone dziecko, ratuje mu życie. Niekiedy zaś, wręczając karabiny chłopcom i dziewczętom, daje im szansę na obronę ojczystych stron przed hordami barbarzyńców.

Czy naprawdę powinni nas gorszyć młodzi chrześcijanie z Birmy i Sudanu, chroniący zbrojnie swych bliskich przed zagładą z rąk reżimowych, buddyjskich lub muzułmańskich siepaczy?

Albo małoletni Ugandyjczycy, wstępujący w szeregi armii, szukający ocalenia przed swymi rówieśnikami, wyznawcami szalonego proroka Kony’ego?

Czy zasługuje na potępienie młodzież w Kolumbii i Peru, zaciągająca się do wojska bądź prawicowych oddziałów paramilitarnych, by móc przeciwstawić się terrorowi komunistycznej partyzantki?

Organizacje humanitarne wpadają w niekonsekwencję. Z jednej strony przyznają, że w okrutnych wojnach Trzeciego Świata akces do formacji zbrojnej jest często jedyną szansą na ocalenie życia młodego człowieka i jego najbliższych. Mimo to uparcie walczą o wprowadzenie zakazu rekrutacji młodych żołnierzy – a zatem o odebranie im szansy na przeżycie...

Orlęta pod paragrafem?

Czytam wypowiedź anglikańskiego arcybiskupa Desmonda Tutu: „Jest niemoralne, że dorośli chcą, by dzieci walczyły w ich wojnach. Nie ma żadnego wytłumaczenia, żadnego przekonywującego powodu, by dzieci wyposażać w broń”.

Czy aby na pewno, księże arcybiskupie?

W Polsce czcimy pamięć młodych uczestników zrywów niepodległościowych. Czy zdaniem współczesnych humanitarystów to poświęcenie było „zbrodnią wojenną” popełnioną przez stronę polską? Czy mamy uznać dowódców tych dzieci za „przestępców”?

Co z półtoratysięczną rzeszą Orląt Lwowskich? Z Antosiem Petrykiewiczem, najmłodszym (13-letnim) kawalerem Orderu Virtuti Militari, śmiertelnie ranionym na Persenkówce?

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| DZIECI, PRACA, WALKA, WOJNA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...