− Czasami jest tak, że lecą „bluzgi” i okrzyki: To ci od Jezusa! Ale to tylko taka zaczepka. Tak naprawdę, często ci, którzy rzucają w nas „błotem”, chętnie potem przychodzą porozmawiać – opowiada Michał.
W sutannie lub bez
Co roku na Przystanek Jezus przyjeżdża wiele sióstr zakonnych, także bezhabitowych. W tym roku było ich ok. 30. Jak same zauważają, strój zakonny, podobnie jak sutanna, bardzo „krzyczy” na woodstockowym polu. − Niesamowitym doświadczeniem jest to, że właśnie kiedy ewangelizowałem w sutannie, ludzie po prostu garnęli się do mnie, szukając kontaktu i rozmowy. Gdy spróbowałem wyjść do nich bez stroju duchownego, było mi o wiele trudniej dotrzeć do ludzi, stali się bardziej nieufni – wspomina ks. Adam, który jest jednym z 50 tegorocznych „przystankowych” kapłanów.
W Kostrzynie ewangelizują także klerycy, stanowiący w tym roku ponad jedną piątą 500-osobowej grupy uczestników Przystanku Jezus. Przez jedenaście lat wychowało się tu wiele pokoleń księży, rozsianych teraz po całej Polsce i często wracających w to miejsce. – Jeśli jako ksiądz nie będę umiał po prostu mówić ludziom o Jezusie w taki sposób, żeby chcieli tego słuchać, nie będę mógł do nich dotrzeć z Dobrą Nowiną – zauważa stawiający pierwsze kroki w „przystankowej” ewangelizacji kleryk Piotr Małecki z Poznania. Przystanek Jezus postrzega on jako element swojej kapłańskiej formacji. Podobnego zdania jest Michał Petryszak, kleryk pierwszego roku z seminarium diecezjalnego w Lublinie. – Jestem w tym miejscu po raz pierwszy i mówiąc szczerze, troszkę się boję. Na szczęście mam już za sobą doświadczenie ewangelizacji ulicznych, ufam więc, że Duch Święty jakoś się mną posłuży, a ja nie będę Mu za dużo przeszkadzał – stwierdza z uśmiechem.
Przystankowi spowiednicy
Ewangelizatorzy, jak sami przyznają, podczas spotkań z woodstockowiczami doświadczają wielkiej mocy Boga, który tutaj działa za ich pośrednictwem. – Najbardziej poruszyło mnie spotkanie z pewnym młodym chłopakiem, który sprawiał wrażenie „twardziela”. Kiedy razem z koleżanką zaczęłyśmy z nim rozmawiać i mówić o naszym doświadczeniu Bożej miłości, bardzo wewnętrznie poruszyły go czytane przez nas słowa Pisma Świętego: „Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie”. Widziałyśmy, że Duch Święty poruszył jego serce tak, że zaczął płakać – opowiada Anna Gajeska.
Swoimi przeżyciami z woodstockowego pola dzieli się również ks. Adam Pawłowski. − Najcenniejsze dla mnie są te spotkania, które kończą się jakąś głęboką rozmową, chęcią powierzenia swojego życia Jezusowi, a niejednokrotnie także spowiedzią po wielu latach – przyznaje kapłan. Wiele osób ma zresztą swoich spowiedników wśród „przystankowych” księży, o których pytają co roku. − Ewangelizując, staramy się kierować tych ludzi do konkretnych wspólnot w ich miejscach zamieszkania po to, aby mogły dalej iść drogą wiary – podkreśla ks. Adam dodając, że bardzo sobie ceni to, co sam wynosi z Przystanku Jezus. − Tu uczę się miłości do ludzi. To miejsce mnie nawraca – wyznaje.
Usiądźmy razem koło Jezusa
Przystanek Jezus to bowiem tak naprawdę miejsce nawrócenia, nie tylko dla woodstockowiczów, ale także dla jego uczestników. − Pan Jezus nigdzie nie mówił w Ewangelii, żebyśmy kogoś nawracali, natomiast powtarzał: nawracajcie się. To ja mam się wciąż nawracać, a nie nawracać innych. Mam natomiast czynić z ludzi uczniów, czyli zapraszać ich do tego, byśmy razem usiedli koło Jezusa i posłuchali, co On do nas mówi – podkreśla ks. Artur Godnarski.
Szczególnym i niezwykle ważnym czasem nawrócenia są dwudniowe rekolekcje poprzedzające wyjście na ewangelizację. – Sama nazwa „przystanek” oznacza, że przystanęliśmy, zatrzymaliśmy się przy Jezusie. Od samego początku istnienia naszej inicjatywy, rekolekcje głosi nam bp Edward Dajczak, który jest dla nas duchowym opiekunem – wyjaśnia Robert Kościuszko. Swoje rekolekcje „przystankowicze” przeżywają w kościele parafialnym pw. NMP Matki Kościoła w Kostrzynie, przy którym usytuowane jest pole namiotowe Przystanku Jezus. − Wszyscy mieszkamy w takich samych polowych warunkach. Jemy z tego samego kotła, kąpiemy się w tych samych kontenerach. Dzięki temu nikt nie czuje się lepszy czy gorszy i razem tworzymy wspólnotę – przyznaje s. Adrianna.
To, co najistotniejsze
W kostrzyńskim kościele znajduje się również kaplica, w której podczas Przystanku Jezus trwa nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. − Kiedy jedni idą na woodstockowe pole ewangelizować, inni modlą się za nich. Nie prowadzimy bowiem sprawnie zorganizowanej propagandy religijnej, ale ewangelizujemy, stając się narzędziami miłości w ręku Boga – tłumaczy biskup koszalińsko-kołobrzeski Edward Dajczak, inicjator Przystanku Jezus. Ewangelizatorzy mają zresztą świadomość, że czas spędzony na adoracji Pana Jezusa jest najistotniejszy. Inaczej bowiem trudno by im było dostrzec Boga w każdym napotkanym woodstockowiczu.
– Kiedy nasi ludzie codziennie wracają z Przystanku Woodstock, również potrzebują rozmów i wsparcia, którego staram się im udzielić. Młodym zależy na tym, żeby biskup był między nimi – zaznacza bp Dajczak, dodając, iż jest to dla nich potwierdzeniem, że biorą udział w dobrej, kościelnej robocie ewangelizacyjnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.