Percewal, czyli jak wiejski głupek został rycerzem

List 7-8/2010 List 7-8/2010

Wędrowny, samotny rycerz, niosący sprawiedliwość na ostrzu miecza. Święty Jerzy walczący ze smokiem. Postać idealna. Nawet ośmieszony przez Cervantesa w „Don Kichocie", nawet zepchnięty w ludowość przez baśnie i podania czy zbanalizowany przez popkulturę, rycerz broni się dzielnie, będąc dla nas nadal punktem odniesienia w sprawach czci i honoru.

 

Ta dziwna rewelacja pociąga za sobą kolejne. Dziewczyna, która nazywa go „Percewalem nieszczęsnym", wyjawia mu, że pytania - gdyby je był zadał - miałyby moc uzdrowienia chorego króla i przywrócenia życia Ziemi Jałowej. Zaś z faktu ich niezadania wynikną kolejne nieszczęścia, którym Percewal będzie winien. To zaskakujący zwrot w historii bohatera, który właściwie cały czas był na prostej wznoszącej - a oto nagle poniósł klęskę. Czym zawinił, skoro cały czas starał się dobrze zachować? Może aż za bardzo się starał. Może nadal, tak jak na początku, był skupiony na sobie, na tym co powinien, a czego nie powinien. Nadal definiował się przez relację do innych - nieustannie wszak myślał o słowach swego nauczyciela, tak jak przedtem o przestrogach matki. Nie wybił się na niepodległość i dlatego nie umiał rozpoznać zasadniczej odmienności spotkania z sacrum, jakim ponad wszelką wątpliwość - choć graal, jak można zauważyć, nie jest tu jeszcze jednoznacznie określony świętym graalem - było widzenie tajemniczych przedmiotów w zamku Króla Rybaka. Nie odważył się puścić ręki matki ani zastępczego ojca, by wyjść na spotkanie Tajemnicy. Nie spytał dziecinnie: „a co to?", ale też nie zadał dwóch kluczowych pytań wiążących się z zapytaniem o sens życia: „dlaczego?" i „dokąd, po co?".

Dzięki tej porażce otrzymał jednak - czy też zostało mu objawione - imię. Jest w tym jakaś fundamentalna, gorzka prawda o człowieczeństwie, które definiuje się bądź dopełnia dopiero przez doświadczenie upadku.

odkryć, kim jestem

Percewal, by podnieść się z tego upadku, przysięga szukać odpowiedzi na owe niezadane pytania. Problem w tym, że nadal nie ma pomysłu, jak to zrobić. Przykłada bowiem do tego poszukiwania świecką, rycerską miarę: przemierza kraj od turnieju do turnieju, pogrążając się przy tym w swoistej duchowej amnezji: „Percewal, jak opowieść mówi, Pamięć ze szczętem tak postradał, Że i o Bogu nie pamiętał. Pięć razy kwiecień z majem minął. A on i nie wszedł do kościoła, Bogu na krzyżu czci nie oddał. I wciąż wędrował, poszukując Przygód niezwykłych i straszliwych: Tyle ich na swej drodze spotkał, Że wielce w nich się wypróbował. I w taki sposób lat pięć spędził: Ni raz o Bogu nie pomyślał". Amnezja  Percewala  nie dotyczy jedynie Boga - traci on też całkowicie poczucie czasu: „Nie miał nijakiej świadomości/ Jaki był dzień i pora roku" - choć właściwie jedno wynika z drugiego, czas średniowieczny wyznaczany jest bowiem godzinami nabożeństw i dniami świąt. Po pięciu latach chaotyczna droga bohatera krzyżuje się jednak nagle z drogą całkowicie odmienną: gdy podróżuje konno w pełnej zbroi, spotyka na pustkowiu pieszy orszak dam i rycerzy, bosych, w pokutnych szatach. Zaskoczeni, zwracają się do niego z wyrzutem: „Piękny panie, Czy wy w Chrystusa nie wierzycie? (…) Grzechem jest wielkim nosić zbroję W dniu, w którym Jezus oddał życie". Jest Wielki Piątek.  Percewal słucha, jak pokutnicy przypominają mu treść Credo. Znów, jak w pierwszej scenie z rycerzami, zadaje pytania. „Skąd przychodzicie?". „Od świętego pustelnika". A co tam robiliście?". „O co go prosiliście? Czego szukaliście?".

„Czego, panie? - jedna z dam rzecze -

Duchowej rady i spowiedzi:

To przecie najważniejsza z rzeczy

Jaką ma chrześcijanin czynić,

Jeśli się Bogu chce podobać".

Percewal płacze. Tak, jak przedtem chciał znaleźć króla Artura, teraz pragnie dotrzeć do świętego pustelnika. W ten sposób pokutnicy kierują go na właściwą drogę, zarówno w przenośnym, jak i w dosłownym znaczeniu:.

„Idź, panie, prosto ową ścieżką,

Tą samą, którąśmy przybyli,

Co przez gęstwinę leśną wiedzie,

A zważaj pilnie na gałązki,

Które my sami, dłońmi swymi,

Po drodze żeśmy powiązali.

Takieśmy znaki uczynili,

By nie zabłądził nikt na drodze,

Kto do świętego męża pójdzie".

Percewal podąża więc przez mrok lasu i własnej duchowej pustyni ku światłu. Ta droga była zapisana w jego imieniu: perce, percer znaczy „przebijać", val to „dolina". Jest tym, który ma przejść przez ciemną dolinę, przebić się przez ciemność. W nieukończonej powieści Chrétien de Troyes pozostawia swego bohatera w Niedzielę Wielkanocną w pustelni, u progu kolejnej drogi. Być może, jak się na ogół przyjmuje, to śmierć autora nie pozwoliła mu dokończyć opowieści o losach Percewala. A może zdawał sobie sprawę, że ta droga z natury swojej jest niedokończona, że prowadzi poza horyzont powieści?

dr Joanna Gorecka-Kalita, historyk literatury, tłumaczka z języka francuskiego, autorka książek dla dzieci

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| BAJKA, BAŚŃ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...