Symbolikę wydarzeń tegorocznej wiosny można rozmaicie przeżywać i interpretować. Obudziła ona pragnienie powrotu jakiejś wersji polskiego mesjanizmu. Dyskusyjna jest nasza gotowość do wypełniania zobowiązań – stanęliśmy przed próbą solidarności, współpracy, czasem heroizmu.
Taka postać mesjanizmu pozostaje kategorią historyczną, składnikiem polskiego losu. O jej wartość i sens można się spierać, ale nie da się jej transponować w inne historyczne okoliczności, nie da się dzisiaj twórczo do niej nawiązać. Wykoślawione i żałośnie partykularne odwołania mesjańskie – pokazywanie społeczeństwa (jego części w istocie małej, ale wyolbrzymianej) jako ofiary takich czy innych sił w państwie, taką czy inną ideą inspirowanych, jest zabiegiem demagogicznym. Dostarcza łatwej i płytkiej konsolacji, wywołując o wiele głębsze i trwalsze szkody w postaci podziałów karmionych podejrzliwością. Mieliśmy tego nader spektakularne przykłady w dniach żałoby po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.
Znaki
Symbolikę wydarzeń tegorocznej wiosny można rozmaicie przeżywać i interpretować. Tym, u których obudziła pragnienie powrotu jakiejś wersji polskiego mesjanizmu, dostarcza argumentów niebłahych – choćby tego, że ofiary tragicznego lotu przyniosły światu wieść o zakłamywanej zbrodni sprzed siedemdziesięciu lat i o tamtych ofiarach. Zakorzeniły ją w świadomości narodów europejskich trwale i bezwarunkowo, czego nie sprawiłoby żadne działanie edukacyjne ani informacyjne (chciałoby się tu użyć słowa „propagandowe”).
Kiedy słuchałam zapowiedzi przyjazdu na uroczystości pogrzebowe pary prezydenckiej przywódców największych państw, głównych aktorów światowej polityki i cywilizacyjnego rozwoju na naszej planecie, przypomniało mi się określenie „majestat Rzeczypospolitej”, użyte przez śp. prof. Aleksandra Gieysztora do objaśnienia roli odbudowanego Zamku Królewskiego w polskim społeczeństwie: To muzeum rezydencja pokazuje Polakom majestat Rzeczypospolitej w kolejnych epokach jej dziejów. Pochowanie Marii i Lecha Kaczyńskich na Wawelu, niezależnie od tego w jakim stopniu na to zasłużyli, stało się – od momentu powzięcia pomysłu i znów niezależnie od tego, jakie oraz czyje były protesty – aktem poświadczającym symbolicznie majestat Rzeczypospolitej, która od dwudziestolecia z górą znowu jest wolna i dlatego ma upoważnienie, by nawiązywać do swoich majestatycznych tradycji.
Skwapliwość, z jaką głowy nowoczesnych i przodujących państw chciały uczestniczyć w akcie takiego nawiązania, odwiedzając kraj ani wielki, ani bardzo wpływowy, ani mogący pochwalić się nowoczesnością, i pożegnać niejako osobiście jego prezydenta, który zginął w symbolicznych okolicznościach, wydaje się znacząca. Motywowała ją, jak sądzę, z jednej strony ciekawość, szlachetna ciekawość takiego właśnie zdarzenia, które łączy współczesność z długą i gęstą historią narodową, ale z drugiej, i to chyba bardziej znamienne, choć nieartykułowane i bodaj ledwie uświadomione – pragnienie przeżycia sytuacji, kiedy konkretyzuje się i wyraża tożsamość spadkobierców takiej właśnie historii.
Zauważmy – w sytuacji nie konfliktu, nie sąsiedzkiego antagonizmu, jakkolwiek katastrofa smoleńska mogła taki antagonizm ożywić, ale w sytuacji wspólnoty ugruntowanej na dokonaniach w przeszłości oraz poczuciu, że one zobowiązują. W globalizującym się świecie, a bliżej w nieuchronnie unifikującej się kulturowo Europie, sposobności do tego coraz mniej. Nie możemy, oczywiście, ewokować i nie wolno pragnąć momentów tak naznaczonych jak ostatni dramat polskich elit. Skoro jednak pragniemy, a to wyrażali i przedstawiciele Kościoła, i politycy, wywieść jakieś dobro z tragedii i dlatego rejestrujemy towarzyszące jej symbole, to powinniśmy zastanawiać się nad tym, co dzisiaj wyróżnia narody i jak mogą się tym obdarowywać.
Osobną i dyskusyjną sprawą jest nasza gotowość do wypełniania, nawet trafnie odczytanych, wypowiedzianych głośno przy tragicznej okazji, zobowiązań. Tu sekwencję symboliki patriotycznej dopełnia (czy zamyka?) powódź, stawiając Polaków gwałtownie przed próbą wspólnoty, tj. solidarności, współpracy, ofiarności, czasami heroizmu.
Czytanie między symbolami
Jeśli konstatujemy potrzebę mesjanizmu dzisiaj, sens odczytywania zamysłów Boga względem ludzkości, wciąż jeszcze, mimo wspomnianych wyżej trendów, pogrupowanej w narody, to musimy zdać sobie sprawę z paru okoliczności i starać się te okoliczności uwzględnić w postępowaniu. Przede wszystkim musimy stwierdzić, że Pan Bóg przeznacza role różnym narodom (prawdopodobnie każdy naród ma jakąś do spełnienia), nie wyróżniając ani wyjątkowością zadania, ani jakimkolwiek znakiem, że to akurat zadanie jest Mu milsze od innych. Hierarchię ustanawiamy sami, dając nierzadko upust fałszywym chwalbom, rzeczywistym fobiom, a przede wszystkim pysze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.