Symbolikę wydarzeń tegorocznej wiosny można rozmaicie przeżywać i interpretować. Obudziła ona pragnienie powrotu jakiejś wersji polskiego mesjanizmu. Dyskusyjna jest nasza gotowość do wypełniania zobowiązań – stanęliśmy przed próbą solidarności, współpracy, czasem heroizmu.
Musimy także wiedzieć, że mesjanistyczne skłonności kryją pułapkę nadinterpretacji, która wcale nie jest mniejsza dzisiaj, kiedy dysponujemy bardziej obiektywnymi (przynajmniej tak nam się zdaje) miarami ludzkich działań, a nawet wyrażanych intencji. Niełatwo chronić własną ambicję przed racjonalizowaniem i przedstawianiem jako odczytanie znaków z obszaru transcendencji, mimo że zdajemy sobie sprawę z narażania się na powątpiewanie albo zaprzeczanie ze strony tych, którzy negują wszelki styk transcendencji ze światem realnym.
Przy tych zastrzeżeniach myślę, że próba przywołania jakiejś wersji mesjanizmu jest pożądana i może przynieść dobre owoce.
W tych kategoriach pozostając, trzeba powiedzieć, że Boże plany względem mieszkańców naszej planety dotyczą dzisiaj głównie przywództwa cywilizacyjnego, zatem odpowiedzialności za rozwój tego, co umożliwia im godne życie. Godne to znaczy życie w warunkach podstawowego, a przynajmniej minimalnego, zaopatrzenia w dobra niezbędne do fizycznej egzystencji i atrybuty niezbędne do zaspokojenia aspiracji innego rzędu – umysłowych oraz duchowych.
Wygasły niemal całkiem spory towarzyszące początkom wspólnoty europejskiej o to, czy nie zagrozi ona suwerenności kulturowej państw członkowskich. Dzisiejsze separatyzmy, manifestujące się mniej lub bardziej radykalnie, są raczej natury politycznej albo wynikają z obaw przed ekspansją islamu, co jest wielkim, osobnym wobec niniejszego tematu, problemem.
Nie terapia – powinność
Zbliża się polska prezydencja w UE, co po ostatnich naszych dramatycznych przeżyciach wolno uznać za kolejny znak do odczytania w kontekście pytań o mesjanizm dzisiaj. Rozumiem, oczywiście, że takie odczytanie wielu ludziom nie jest potrzebne, jest im obojętne – nie znajdą w nim (nie szukają) źródła dla motywacji swoich działań ani też swoich zaniechań. I wystrzegam się skłonności do absolutyzowania mesjańskich motywów. Wydaje mi się natomiast, że – dla równie wielu – mogą być inspiracją pociągającą oraz intelektualnie płodną.
Podczas majowej żałobny pokazało się, niezależnie od wyraźnej tendencji, z jaką to przedstawiali niektórzy dziennikarze, że sporo Polaków ma dojmujący kompleks pominięcia, upokorzenia (przez kogo w wolnym kraju?), odmowy głosu w sprawach ogólnych i ważnych dla całego społeczeństwa. Poczucie to, systematycznie podsycane z Torunia, może się stać zatrutą glebą dla quasimesjanistycznych interpretacji własnego losu i podsuwać środki terapeutyczne w miejsce rozpoznawania i wykonywania zadań.
Znaczenie Polski (jak każdego kraju) w Unii nie będzie się brało z biernej akceptacji uchwalanych projektów, jak nie bierze się z upartego buntu przeciwko niektórym. Decydują o nim propozycje dotyczące fundamentów, na jakich trzeba budować wspólnotę, a którymi, co widać już wyraźnie, nie mogą być tylko zniesienie granic państwowych i wspólna waluta.
Wydaje się, że jednym z fundamentów powinna się stać wspólna europejska polityka historyczna, której zaprojektowanie, a potem uprawianie nie jest bynajmniej łatwe, nawet gdy będzie pełna zgoda co do jej potrzeby. Doświadczenie Polski w tej materii jest w znacznej mierze wzorcowe, jeśli za wzór uznać przede wszystkim Pierwszą Rzeczpospolitą, w której ukształtował się naród szlachecki zdolny do sformułowania i wcielania w życie – prawda nie dość długo, by trwale obronić własną suwerenność – demokracji w dojrzałej wersji tego ustroju i z szerokim zapleczem wyedukowanych obywateli.
Wzorce historycznie odlegle są bezpieczniejsze od świeżych, gdyż zdążyły się zuniwersalizować, pozbyć jednonarodowych barw, jakie mogą budzić opór. Polska demokracja z czasów „rodzinnej Europy” średniowiecza należy do tej wspólnej schedy, z której można czerpać powszechnie, a do nas należy tę naszą część udostępnić wszystkim członkom dzisiejszej europejskiej rodziny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.