Wielowymiarowe, stanowiące przez wieki integralną część wielkiej Rzeczypospolitej Kresy to też nasze dziedzictwo, o którym nie wolno zapomnieć.
Widzimy twarze kapłanów. Na przykład ks. Stanisław Grzesiak podczas ewakuacji ludności polskiej ze Skurcza do Włodzimierza Wołyńskiego w styczniu 1944 roku poszedł do kościoła w Porycku, aby pomodlić się za zamordowanego tam przez nacjonalistów ukraińskich ks. Bolesława Szawłowskiego. W świątyni został zastrzelony przez banderowców. Nie ma informacji o jego pochówku. Biografia księdza jest podobna do historii innych kapłanów-męczenników. Zdarzało się niejednokrotnie tak, że mogli ratować się ucieczką, ale nie opuścili swoich wiernych i ginęli paleni żywcem w świątyniach. Spośród wszystkich księży diecezji łuckiej – pisze Włodzimierz Osadczy – którzy ucierpieli w wyniku II wojny światowej, największą grupę – dziewiętnaście osób – stanowią ofiary zbrodni banderowskich. Razem z nimi poniosły śmierć również siostry zakonne, a także kapłani obrządku wschodniego, którzy podobnie jak ich współbracia łacinnicy zostali zgładzeni w imię utopijnej wizji wspólnoty narodowej bez prawdziwego Boga, opartej na neopogańskiej ideologii nienawiści.
Ocalić od zapomnienia
Każda z mijanych przez nas miejscowości ma swoją dramatyczną historię. Po polskich wsiach Ostrówki i Wola Ostrowiecka nie ma dziś śladu. Zachowała się jedynie figurka Matki Bożej – bez głowy i bez rąk… Okaleczona tak jak ta ziemia – mówią kresowianie. Leon Popek od ponad 20 lat bada historię stron swoich przodków i organizuje wyjazdy na Wołyń. Podczas mordu wołyńskiego zginęło tu blisko 30 osób z jego rodziny. Sam z przyjaciółmi, harcerzami i innymi zapaleńcami doprowadził w 1992 roku do ekshumacji zbiorowej mogiły 80 mieszkańców rodzinnej wsi swojej mamy. Ale wciąż czekają na godny pochówek inni w bezimiennych grobach, na których pasą się krowy. Leon Popek od lat opiekuje się cmentarzem, który dosłownie wyrwał zarastającemu go lasowi. Tak rozpoczyna urlop: z rodziną i przyjaciółmi przywiezionym z Polski środkiem chwastobójczym zwalcza ekspansywną naturę, by zmarli, których nazwisk zwykle nie zna, spoczywali na cmentarzu, gdzie można zapalić świeczkę.
Przerwane msze
W moc modlitwy wierzy ordynariusz diecezji łuckiej ks. bp Marcjan Trofimiak. To dzięki jego osobistej inicjatywie od kilku lat we wszystkich kościołach odrodzonej diecezji łuckiej w drugą niedzielę lipca sprawowane są Msze święte w intencji pomordowanych.
Za specjalną zgodą Stolicy Apostolskiej w tym dniu, podobnie jak w Dniu Zadusznym, kapłani i wierni modlą się za dawnych mieszkańców tych ziem.
Sam gospodarz diecezji przyjmujący nas z iście wschodnią gościnnością jest niezwykłym znakiem możliwego dialogu polsko-ukraińskiego. Urodzony w Kozowie, w województwie tarnopolskim, w rodzinie mieszanej z większą domieszką – jak mawia – krwi ukraińskiej, długo nie wiedział o tragicznej przeszłości. W wywiadzie-rzece ks. bp Trofimiak powiedział:
Nie chcemy rozdrapywać ran, które i tak wciąż krwawią, nie chcemy też powstania nowych, ale jednocześnie zapominać też nie można. To jest niedopuszczalne. (...) Będę zawsze to powtarzał: chcemy dokończyć sprawowanie tych mszy świętych, które niegdyś zostały przerwane i pozostają niedokończone. Ginęli ludzie w kościołach i ginęli księża przy ołtarzach. Czy mamy prawo o tym zapomnieć? Mówiąc słowami psalmu: “Czy mogę zapomnieć o Tobie Jeruzalem? Gdybym zapomniał o tobie, to niech uschnie moja prawica i język przyschnie mi do podniebienia!”.
Wracajmy na Kresy, bo dzięki nim łatwiej nam zrozumieć współczesność. To tam ten mityczny obwarzanek nabiera realnych kształtów dzięki wiernej, bezkresnej pamięci.
Anna Łoś – teatrolog, dziennikarz Radia Kraków, autorka książek, reportaży radiowych i telewizyjnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.