Mistyka a polityka

Tygodnik Powszeechny 49/2010 Tygodnik Powszeechny 49/2010

Główną sensacją wizyty Dmitrija Miedwiediewa w Polsce powinna być jej zwyczajność.


Czy wynieśliśmy z historii tego kłamstwa jakąś naukę? Pokaże to śledztwo w sprawie smoleńskiej. Bo, parafrazując powyższy cytat, to przecież nie sama katastrofa może wywołać problem w relacjach polsko-rosyjskich, ale brak pełnej prawdy o jej przyczynach. Nikt poważny nie obwinia Rosjan o spisek na życie Lecha Kaczyńskiego, ale niepokoić muszą szczegóły śledztwa. Nie może tu być miejsca dla spekulacji, że Rosjanie chcą ukryć bałagan, jaki panował przy okazji tej wizyty na lotnisku pod Smoleńskiem.

Dlaczego historia zajmuje tak wiele miejsca we wzajemnych relacjach? Ano dlatego, że wbrew pozorom Polska i Rosja nie mają już znów tak wielu punktów stycznych, które dotyczyłyby jedynie stosunków bilateralnych. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, wicedyrektorka Ośrodka Studiów Wschodnich i autorka jednego z rozdziałów „Białych Plam – Czarnych Plam”, wymienia cztery główne problemy, z jakimi borykaliśmy się po przełomie z lat 1989 i 1991. Były nimi dekonstrukcja rosyjskiej dominacji w Polsce i polityka Warszawy wobec UE i NATO; polityka obu państw wobec krajów Europy Wschodniej; relacje w sferze energetycznej; interpretacje wspólnej przeszłości i związane z tym działania.

W Unii raźniej

Pod koniec 2010 r. można śmiało powiedzieć, że choć niektórzy widzą Polskę jako kondominium niemiecko-rosyjskie, Warszawa jest od dawna wolna od dominacji Moskwy. Jeśli z agendy zdejmiemy też właśnie historię – to właściwie problematyczne zostają sprawy polityki międzynarodowej, dotyczące stron trzecich – jak Ukraina czy Gruzja.

Kwestie takie, jak relacje w sferze energetycznej, niezależnie od kontrowersji, które wzbudzały negocjacje prowadzone przez Waldemara Pawlaka na temat nowej umowy gazowej, coraz częściej przechodzą ze sfery stosunków bilateralnych w sferę problematyki, którą zajmuje się Unia Europejska. Wspólna polityka energetyczna Unii wykluwa się powoli, ale mieliśmy jej przedsmak w momencie, gdy Bruksela zgłosiła zastrzeżenia do pewnych – niekorzystnych dla Polski – punktów negocjowanej umowy. Co ważniejsze jednak, udział rosyjskiego surowca w europejskiej gospodarce z roku na rok maleje i w przyszłości w ogóle może się okazać, że role się odwrócą i także Gazprom będzie musiał przyswoić sobie formułkę „nasz klient, nasz pan”.

Innym dobrym przykładem tego, jak kwestie dwustronne nie podlegają jedynie politykom w Warszawie i Moskwie, może być należący już do historii spór o rosyjskie embargo na polskie mięso. W listopadzie 2005 r. Rosja wprowadziła zakaz sprowadzania polskich produktów rolnych. W odpowiedzi Polska zablokowała rozmowy Unii z Rosją na temat nowej umowy o partnerstwie i współpracy. Duże kraje unijne poparły Warszawę i na szczycie w Samarze w 2007 r. kanclerz Niemiec i przewodniczący Komisji Europejskiej uznali, że kwestia embarga jest elementem relacji unijno-rosyjskich. To był jasny sygnał dla Rosjan, którzy pół roku później embargo znieśli.

Coraz więcej podobnych sytuacji, dotyczących przepływu osób czy towarów, wpisuje się w politykę Unii Europejskiej wobec Rosji czy także innych krajów Europy Wschodniej. Tak jest przecież z granicami – odkąd Polska jest w strefie Schengen, wszelkie pomysły ułatwień wizowych czy przemieszczania się mieszkańców przygranicznych rejonów muszą być zgodne z prawem unijnym. I jeśli chcemy otworzyć naszą granicę dla mieszkańców obwodu kaliningradzkiego, to poza porozumieniem polsko-rosyjskim konieczne są takie kroki, jak wspólny list władz Polski i Rosji do Komisji Europejskiej w sprawie zmian w schengeńskim systemie. Nam pozostaje regulowanie kwestii żeglugi przez Cieśninę Pilawską i budowanie nowych przejść granicznych – jak Mamonowo-Grzechotki, którego otwarcie do końca roku zapowiedziano kilka tygodni temu.

Zauważyć wypada, że jak do tej pory prawo unijne i zasada solidarności wydają się albo bronić spraw polskich w relacjach z Rosją, albo są wręcz bardziej restrykcyjne względem Rosjan niż polskie pomysły. Nie jest to wymierzone w Moskwę, Unia po prostu broni zasad wolnej konkurencji – z którą rosyjskie przedsiębiorstwa mają kłopot – lub też własnych mieszkańców przed nieproszonymi gośćmi. Rosyjska granica jest najdłuższa na świecie, styka się z najbardziej problematycznymi rejonami świata – gdzie przemyt i terroryzm kwitną – dlatego tę ostrożność można zrozumieć.

Także tak istotne kwestie jak bezpieczeństwo narodowe w coraz mniejszym stopniu stają się „narodowe”. Polska dlatego tak uparcie dążyła do członkostwa w NATO, by jej głównym zmartwieniem nie była groźba agresji ze wschodu. Teraz, zwłaszcza po niedawnym szczycie NATO w Lizbonie, gdzie podkreślono solidarną troskę o bezpieczeństwo wszystkich członków Sojuszu, problem w coraz mniejszym stopniu zaprząta nasze głowy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...