Główną sensacją wizyty Dmitrija Miedwiediewa w Polsce powinna być jej zwyczajność.
Jeśli uporamy się z trudną historią i odłożymy na bok równie skomplikowane sprawy polityki międzynarodowej, okaże się, że stosunki polsko-rosyjskie zależne tylko od Warszawy i Moskwy są dość banalne. A to rosnąca wymiana handlowa, a to otwarcie nowego przejścia granicznego. W innych sprawach możemy liczyć na pomoc, a czasem musimy pytać o zdanie Unię Europejską, w jeszcze innych możemy schować się pod parasolem NATO. Jedyną sprawą potencjalnie niebezpieczną w bieżących bezpośrednich relacjach polsko-rosyjskich wydaje się kwestia śledztwa smoleńskiego. Tak jak zatruwa polską politykę, tak może rzutować na stosunki z naszym sąsiadem – jeśli polska opinia publiczna będzie miała podstawy, by podejrzewać, że coś tu jest nie tak.
Czy gdy – jednak miejmy nadzieję – kwestia katastrofy zostanie definitywnie wyjaśniona, będziemy mogli powiedzieć, że wszystko jest już normalnie, business as usual? Nie do końca. W naszych relacjach uderza brak dużych dwustronnych projektów – gospodarczych, politycznych. Polska i Rosja nic wspólnie jeszcze światu i Europie – a nawet sobie samym – nie zaproponowały. Wyjątkiem jest projektowane przez ministerstwo kultury Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Oczywiście taka sytuacja ma swoje przyczyny... głównie historyczne.
Białe plamy – czarne plamy
Jeśli miernikiem stosunków sąsiedzkich miałyby być wizyty głów państw, a zwłaszcza ich częstotliwość, to rzeczywiście relacje polsko-
-rosyjskie były w złym stanie. W ostatnich latach zdarzały się one nad wyraz rzadko i raczej dotyczyły rocznicowych obchodów (Oświęcim, Westerplatte) czy innych nadzwyczajnych uroczystości (pogrzeb Lecha Kaczyńskiego) niż rozmów o wzajemnej współpracy.
Wizyta Dmitrija Miedwiediewa w Polsce miałaby więc szanse stać się pierwszą, podczas której głównym tematem jest przyszłość relacji polsko-rosyjskich niż ich przeszłość i wzajemne pretensje. Tym bardziej że moment jest sposobny. Od trzech lat trwa zapoczątkowany przez rząd PO proces ocieplania wzajemnych stosunków. Odblokowano kanały komunikacyjne, zaczęto rozmawiać i wspólnie się spotykać. Reaktywowano działalność polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych, na której czele stanął Adam Daniel Rotfeld (ze strony rosyjskiej Anatolij Torkunow). Ten wytrawny dyplomata potrafi rozmawiać z Rosjanami jak mało kto, dlatego Rotfeld stał się wręcz nieformalnym architektem polskiej polityki wobec Rosji – także w sprawach bieżących. I właśnie na czas wizyty Miedwiediewa zapowiedział on prezentację księgi „Białe Plamy – Czarne Plamy” – będącej efektem pracy grupy ds. trudnych, której głównym celem było oczyszczenie przedpola dla współpracy. Wyjątkowe to wydawnictwo, liczące 900 stron, jest pierwszą taką próbą spojrzenia na historię relacji między Polakami a Rosjanami w XX w. i, jak określa to Rotfeld, próbą swoistej „inwentaryzacji” spraw wymagających dalszych badań.
Księga zawiera kilkanaście rozdziałów opisujących ostatnie 90 lat: od relacji Polski z Rosją bolszewicką w okresie 1917–1921, po współczesny stosunek do wspólnej historii – kwestię archiwów i historiografię. Każdy temat został pokazany w ujęciu polskim i rosyjskim. Wśród autorów wystarczy wymienić Andrzeja Paczkowskiego, Darię Nałęcz, Marka Kornata czy śp. Andrzeja Przewoźnika ze strony polskiej, Giennadija Matwiejewa, Natalię Lebiediewą i Albinę Noskową ze strony rosyjskiej, by mieć pewność, że jest to opracowanie najwyższej próby. Redaktorzy tomu, Rotfeld i Torkunow, podkreślają, że nie kierowali się polityczną poprawnością i pozostawili autorom pełną swobodę. To widać – zwłaszcza tam, gdzie zarysowują się istotne różnice.
Także Rosjanie przygotowywali się do wizyty. Ubiegłotygodniowa uchwała Dumy w sprawie Katynia miała być pozytywnym sygnałem, oczyszczającym przedpole przed wizytą. Szkoda, że z jej treścią nie koresponduje stanowisko rosyjskiego rządu, który, o czym poinformował Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, nie uważa, by miał odpowiadać w sprawie polskich oficerów. Poza tym, że treść uchwały rosyjskiego parlamentu nie jest może przełomowa, to jednak nie sposób nie docenić jej znaczenia także w wewnątrzrosyjskiej debacie. Dla Polaków to musi brzmieć dziwnie, ale Rosjanie nie bardzo rozumieją istotę sporu o Katyń, jako że sami nie rozliczyli się jeszcze z okropnościami własnej przeszłości. Oficjalne stwierdzenie, że Stalin był zbrodniarzem, jest ważnym w tym kierunku krokiem.
Trzeba więc docenić gest Dumy (a więc Kremla), biorąc pod uwagę społeczne i historyczne uwarunkowania panujące w Rosji. Polacy jednak oczekują czegoś więcej – i miejmy nadzieję, że Miedwiediew o tym wie. Historia zatem pozostaje główną „trudną sprawą”, a wśród zagadnień historycznych na pierwszym miejscu wymienić należy właśnie Katyń. Z tym że, co zauważyli Adam Rotfeld i Anatolij Torkunow, „to nie zbrodnia katyńska podzieliła Polaków i Rosjan. Dzieliło nas kłamstwo o tej zbrodni”. W gruncie rzeczy problemem nie jest ocena historyczna mordu w Katyniu – to już mamy za sobą – ale jak najbardziej bieżąca postawa rosyjskiej prokuratury i rosyjskich władz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.