Mistyka a polityka

Tygodnik Powszeechny 49/2010 Tygodnik Powszeechny 49/2010

Główną sensacją wizyty Dmitrija Miedwiediewa w Polsce powinna być jej zwyczajność.



 Pieniądze to nie wszystko

Umowa gazowa, sprzedaż mięsa, żegluga, mały ruch graniczny. Powiedzmy szczerze: są to kwestie dość prozaiczne. Choć dotyczą nieraz wielkich pieniędzy, to przecież podobne sprawy w relacjach z innymi państwami już nie wzbudzają emocji i nie lądują na czołówkach gazet. W przypadku Rosji jest inaczej. Za większością prozaicznych spraw stoi bowiem wielka polityka. Embargo na mięso i polskie weto wobec nowej umowy UE-Rosja były bronią zastępczą i służyły rywalizacji na zupełnie innej przestrzeni: w Europie Wschodniej.

Polska chce przyciągać byłe radzieckie republiki do Unii Europejskiej – słusznie sądząc, że poszerzanie strefy bezpieczeństwa i wolnego rynku na Wschód jest także w naszym interesie. Rosja odbiera to jednak jako ingerencję w jej „strefę wpływów”. Polska odrzuca pojęcie stref wpływów. Też słusznie – Europa Wschodnia powinna sama umieć wybierać alianse i przez to własną przyszłość.

Problemem – nie tylko polskim zresztą – było prezentowanie wspierania demokratycznych przemian w Europie Wschodniej jako działania wymierzonego w Rosję. To niepotrzebnie zadrażniało relacje i utrudniało Rosjanom oswojenie się z pewnymi procesami. Wsparcie, którego Polska udzielała politykom wyniesionym przez kolorowe rewolucje, niektórzy widzieli jako element odwiecznego sporu Polski i Rosji o przywództwo w świecie słowiańskim, zapoczątkowanego jeszcze w czasach jagiellońskich. Efektem było i to, że Warszawa i Moskwa właściwie nigdy nie współdziałały przy rozwiązywaniu konfliktów i problemów w regionie – zapewne ze stratą dla wszystkich zainteresowanych.

Co interesujące, napięte relacje polsko-rosyjskie nie wpływały kompletnie na rozwój wymiany handlowej. Już w 2005 r., zaraz po Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie, wymiana handlowa między naszymi krajami wyniosła 13 mld dolarów, dwa lata wcześniej było to o połowę mniej. Nawet w kryzysowym 2009 r. obrót handlowy wyniósł 17 mld dolarów, a rok wcześniej blisko 30 mld dolarów. W tym roku znów mamy znaczny wzrost – choć wciąż na korzyść Rosji, głównie dlatego, że to my kupujemy gaz. Jedno jest jednak pewne: polsko-rosyjska współpraca gospodarcza jest bardziej podatna na procesy gospodarcze niż awantury polityczne. W 2003 r. Polacy zainwestowali w Rosji raptem 20 mln dolarów, pięć lat później już 320 mln, ale gdy przyszedł kryzys finansowy, wielkość inwestycji spadła o 40 procent, choć trwało wtedy wyraźne polityczne ocieplenie. Wydaje się więc, że wszystko, co mogą robić politycy w tej kwestii, to nie przeszkadzać. Choć bowiem Polska, jak wynika z nieoficjalnych danych, wśród rosyjskich priorytetów zajmuje miejsce dopiero w pierwszej czterdziestce, to jako partner handlowy Rosji wśród krajów UE jesteśmy na czwartym miejscu.

Rosja jak Szwajcaria

Pomysłodawcy Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w uzasadnieniu do tworzonej właśnie ustawy przytoczyli słowa publicysty „Kultury”, Juliusza Mieroszewskiego, z 1967 r. Mieroszewski napisał wówczas, że „zagadnienie polsko-rosyjskie jest problemem politycznym, a nie mistycznym”, i postulował, że dla jego rozwiązania należy go „wpierw wydobyć na światło dzienne z gąszczu emocji, niekontrolowanych reakcji i głuchej, a upokarzającej nienawiści. Jako naród o kulturze zachodniej powinniśmy w dialogu polsko-rosyjskim reprezentować nie wschodni fatalizm, zaprawiony bezsilną nienawiścią – lecz chłodne rozeznanie, oparte o beznamiętną analizę naszych narodowych interesów. Pewne prawdy są bezsporne. Wieczysta wzajemna wrogość pomiędzy Polską i Rosją nie leży w polskim interesie. Rzetelne i sprawiedliwe wyrównanie stosunków pomiędzy przyszłą Polską i przyszłą Rosją wzmocniłoby Rzeczpospolitą niezmiernie – otwierając przed nią szerokie perspektywy rozwojowe, których jest pozbawiona od czasów rozbiorów”.

Dobrze, że cytat będzie przyświecał powstaniu Centrum. Polacy niczego innego w tym momencie nie potrzebują, jak tylko chłodnego spojrzenia na wzajemne relacje. Do tej pory rządziły nami emocje – strach, nienawiść, pogarda, ale też bezmyślny zachwyt. Jeśli uda się zamknąć spory historyczne, a stosunki polsko-rosyjskie najpierw sprowadzić do bieżących kwestii, to następnym krokiem mogą być projekty śmielsze, na które teraz pewnie obie strony nie są jeszcze gotowe.

Pierwszą jaskółką jest opublikowany właśnie przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych i Moskiewski Państwowy Instytut Spraw Międzynarodowych raport, postulujący dążenie Rosji do takiego statusu w relacjach z UE, jaki mają Norwegia i Szwajcaria – chodzi głównie o swobodny przepływ ludzi, towarów i usług. Eksperci napisali: „Odrzucenie logiki konkurencji w relacjach UE–Rosja przyczyniłoby się do zwiększenia efektywności wysiłków na rzecz łączenia narodów europejskich w jedną, zintegrowaną całość. Strategiczne stowarzyszenie Rosji z Unią Europejską powinno być dalekosiężnym celem, a krokiem w stronę jego osiągnięcia mogłoby się stać zbliżenie do siebie inicjatyw Partnerstwa Wschodniego i Partnerstwa dla Modernizacji i wykorzystanie ich jako katalizatora przemian w stosunkach UE–Rosja”.

Dokument już wzbudził szereg kontrowersji, można się zastanawiać nad szansami jego realizacji, niemniej trzeba przyznać, że jeszcze kilka lat temu nikt nie uwierzyłby, że jego współautorami są Polacy i pracownicy państwowych instytucji. Jeszcze jeden znak czasu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...