W Sejmie znajduje się pakiet rządowych ustaw zdrowotnych. Minister Ewa Kopacz przedstawiła go jako wielkie zwycięstwo polskich pacjentów, uczciwego białego personelu i młodych ludzi, którzy za chwilę będą lekarzami. Środowiska medyczne twierdzą, że to kpina
Krytyka jest powszechna wcale nie dlatego, że proponowane rozwiązania wywracają do góry nogami obowiązujące przez lata regulacje. W grę wchodzi autentyczna obawa o zdrowie pacjenta. Sytuacja jest groźna, ponieważ koalicja rządowa PO-PSL, mająca większość w parlamencie, jest zdolna przegłosować każdy projekt, a argumentów protestujących środowisk nie uwzględnia.
Medyk krócej kształcony
Propozycje zmierzają w kierunku, by szpitale funkcjonowały jak przedsiębiorstwa, a pacjenci byli leczeni przez krócej edukowanych medyków, którzy staż mieliby odbywać już na szóstym roku studiów, a nie – jak dotąd – po ich ukończeniu.
– Ustawa o zawodzie lekarza przewiduje skrócenie o rok drogi kształcenia lekarzy – potwierdza poseł dr Marek Balicki. – Przy skomplikowanej wiedzy medycznej i technikach leczenia to zaskakujący pomysł. Nie wiadomo, skąd się wziął, bowiem żadnej ekspertyzy czy raportu, z których by wynikało, że trzeba skrócić o rok kształcenie lekarzy, nikt nie przedstawił – dodaje.
Poseł Bolesław Piecha nie pozostawia na pakiecie suchej nitki. Określa go zbiorem przypadkowych, sprzecznych ze sobą pomysłów i również ubolewa, że ustawa likwiduje staż po studiach. – Niby prosta sprawa, lecz wymaga przebudowy całego programu studiów, a to nie jest zadanie, które da się zrobić, jak się wydaje rządzącym, na kartce papieru – zauważa Piecha. Tłumaczy też powody, dla których protestują rektorzy uczelni medycznych.
– Politycy mogą uchwalić każdy bubel. Dla nich staż to kwestia takiej, a nie innej definicji. Natomiast ustawa spowoduje, że uchwali się prawo niemożliwe do zrealizowania. Przez pięć lat będą się toczyły na uczelni dwa różne programy studiów. Jeden rozpisany na sześć lat plus staż, drugi – na sześć lat ze stażem. Zwiększy się liczba godzin. Do zajęć trzeba znaleźć wykładowców, przeznaczyć pomieszczenia, trzeba też staż zabezpieczyć. Dzisiaj stażyści wchodzą do zawodu pod okiem kierownika specjalizacji, którym jest lekarz w Częstochowie czy Myszkowie. Zmiana ustawy spowoduje, że stanie się za to odpowiedzialny rektor uczelni i staż będzie się musiał odbywać w jego uczelni, ponieważ to on wydaje dyplom. A istotą dyplomu ma być odbycie stażu, czyli zajęć praktycznych przeprowadzonych w ramach programu studiów – podkreśla Piecha.
Nikt nie przewidział, że to nie jest takie proste. Bo jak rektor uczelni może dać dyplom, skoro nie bardzo wie, jak wyglądają zajęcia praktyczne w Myszkowie, skoro nie ma nad nimi nadzoru? Ma firmować swoją niewiedzę? – komentują lekarze. Uważają, że program nauczania od lat 80. zmieniał się chaotycznie, ale przebudowa wymaga przygotowania, a nie stosowania zasady: „Zrobimy ustawę i jakoś to będzie”.
Naczelna Izba Lekarska również skrytykowała ten pomysł. Samorząd lekarski bardzo wiele pracy wkładał w nadzór staży lekarzy, dobór miejsc (wiele staży odbywa się w prywatnych gabinetach), a także w akredytowanie absolwentów. – Pomysł Ministerstwa Zdrowia, by staż odbywać już na studiach, jest zły. Do stażu na studiach nie ma bazy. Staż to już wejście w zawód, praca, podczas której jest się odpowiedzialnym za życie pacjenta. Nie ma tylu szpitali klinicznych, by przyjęły na staż wszystkich studentów ostatniego roku studiów medycznych. Mam nadzieję, że władza pójdzie po rozum do głowy i z wielu pomysłów się wycofa – mówi dr Krzysztof Makuch z NIL-u.
Bez LEP-u nie lepiej
Z powszechną krytyką spotkał się też pomysł likwidacji Lekarskiego Egzaminu Państwowego. To ogólnopolski testowy sprawdzian z całej wiedzy zdobytej podczas studiów. W Polsce ok. 15 tys. studentów uczy się medycyny i stomatologii. Każdy przyszły lekarz i stomatolog musi zdawać ten egzamin przed podjęciem pracy w zawodzie. Na podstawie uzyskanych ocen odbywa się kwalifikacja na specjalizacje. Studenci, którzy zamierzają zostać specjalistami w najbardziej popularnych wśród młodych dziedzinach, np. kardiologii, okulistyce, dermatologii, muszą zdać egzamin śpiewająco i pokonać innych. Jednak Ministerstwo Zdrowia chce, by rekrutacja na specjalizacje odbywała się na podstawie średniej ze studiów, rozmów i oceny indywidualnych osiągnięć kandydatów.
Nikt nie lubi być egzaminowany, ale aż ponad połowa studentów medycyny i stomatologii w Polsce tylko w ciągu kilkunastu listopadowych dni podpisała się pod petycją do minister zdrowia przeciwko likwidacji Lekarskich Egzaminów Państwowych. Poparło ich ponad 2200 lekarzy, w tym wielu profesorów medycyny, rektorów uczelni medycznych i innych znaczących postaci środowiska medycznego.
Dlaczego młodzi, którzy protestowali, gdy wprowadzano ten egzamin, teraz zaczęli walczyć o jego pozostawienie? – Przekonali się, że na tym egzaminie mają szansę na obiektywną ocenę swojej wiedzy – mówi dr Krzysztof Makuch. Rzeczywiście, przyszli lekarze użyli w apelu do ministerstwa również tego argumentu: „Dla posła Piechy ta sprawa jest horrorem”. – Wiem, jakie były przeboje, gdy egzamin ten wchodził w życie. Ale się przyjął, bo ocena z egzaminu dawała młodemu lekarzowi podstawę do ubiegania się o specjalizację. Stanowiła też zabezpieczenie przed podejrzeniem o rodzinne koneksje czy korupcję. Teraz LEP ma zniknąć, a w jego miejsce ma się pojawić ocena z sześciu lat studiów. Ale studenci, którzy studiują już teraz, wstępując na uczelnię, mieli zupełnie inną perspektywę oceny swojej pracy. Poza tym zła ocena z łaciny może spowodować, że absolwent nie będzie np. chirurgiem, mimo że ma ogromne do tego predyspozycje. Po to był właśnie Lekarski Egzamin Państwowy. Jest pomysł, by uczynić z niego egzamin kończący studia. A jeśli tak, to nasuwa się pytanie: czy ma być czymś w rodzaju pracy licencjackiej lub magisterskiej, która upoważnia do wydania dyplomu, czy też nie – analizuje problem Piecha.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.