Zdrowotne trzęsienie ziemi

Niedziela 51/2010 Niedziela 51/2010

W Sejmie znajduje się pakiet rządowych ustaw zdrowotnych. Minister Ewa Kopacz przedstawiła go jako wielkie zwycięstwo polskich pacjentów, uczciwego białego personelu i młodych ludzi, którzy za chwilę będą lekarzami. Środowiska medyczne twierdzą, że to kpina

 

Dla Naczelnej Izby Lekarskiej zapisy nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza są szokujące. Samorząd medyczny przez wiele lat walczył w Unii, by uznano polskiego lekarza tak jak lekarzy innych krajów UE. Potem walczył o podobny status lekarza dentysty. Dotąd nie udało się wywalczyć tego prawa dla polskich pielęgniarek. Lekarski Egzamin Państwowy wreszcie w UE honorowano. Teraz rząd chce LEP zlikwidować.

Krytycznym okiem na zniesienie egzaminu państwowego spogląda również poseł Marek Balicki. – Kształcenie lekarzy wymaga reformy, ale nie przedstawiono argumentów, dlaczego ma się ono odbywać w taki właśnie sposób – wyjaśnia.

Dla kogo ma być lekarz? – zastanawiają się słyszący o tej całej sprawie pacjenci. Pakiet miał służyć dobru pacjenta, ale czy medyk krócej kształcony daje gwarancje profesjonalnego leczenia i zaufania, czy może chorego wystraszyć...

Wirtualny świat urzędników

Marek Balicki ma inne zdanie niż minister Kopacz, która uważa, że ustawy posłużą dobru pacjenta. Nowelizacja ustawy o rzeczniku praw pacjenta wprowadza co prawda możliwość pozasądowego dochodzenia roszczeń za błędy lekarskie, co mogłoby znacznie skrócić czas oczekiwania na odszkodowanie, ale jej zapisy wykonawcze są fatalne. Orzekaniem zajmowałyby się komisje przy wojewodach i w razie wystąpienia szkody wynikającej z leczenia pacjent mógłby – bez sądu – otrzymać odszkodowanie do 100 tys. zł. – Dla pacjenta jest to rozwiązanie korzystne, bo gdy czeka w sądzie 3 lub 4 lata, to w tym czasie zbankrutuje, jeśli musi wydawać dodatkowe pieniądze na opiekę. Odszkodowanie powinien otrzymać szybko, przy czym  drogę sądową pacjent ma w dalszym ciągu otwartą. Jednak szczegóły tej ustawy są takie, że nie będzie ona funkcjonować zgodnie z ideą – stwierdza Balicki.  Komisje przy wojewodach będą orzekały setki tysięcy spraw, a przy szczupłości zespołów orzekających, paradoksalnie,  dochodzenie zadośćuczynienia potrwa dłużej niż w sądzie – zauważa Balicki.

Z krytyką spotkała się też ustawa refundacyjna, która – jak komentują posłowie – w połowie idzie w dobrym kierunku, bo ogranicza apetyty firm farmaceutycznych, a zmniejszenie wydatków na leki jest dla budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia korzystne. W Polsce problemem jest wysoka odpłatność pacjentów za leki, jedna z najwyższych w Europie. Tego omawiana ustawa nie zmienia, a jest to głównym problemem polskiej refundacji. U nas – biorąc pod uwagę wszystkie ordynowane leki – pacjent więcej wydaje w aptece z własnego portfela, niż mu NFZ dopłaca. Wszędzie w Europie proporcje są odwrotne. W Niemczech do leków refundowanych pacjenci dopłacają tylko 7 proc. Wadą tej ustawy jest fakt, że wysokie obciążenia dla pacjentów zostają.

Bolesław Piecha mówi: – Już abstrahując od oceny pomysłów, czy są dobre, czy złe, samo przygotowanie projektów jest skandaliczne. Zastanawiam się, gdzie premier Tusk szuka oszczędności w administracji, skoro powinien wyrzucić na zbity pysk Rządowe Centrum Legislacji, które doprowadziło do przygotowania tego tzw. pakietu ustaw. Jakiż tam musi panować bałagan, skoro nikt nie sprawdził, co proponowane zapisy wnoszą i czy nie są wzajemnie sprzeczne.

Sejmowa Komisja Zdrowia wystąpiła do marszałka z wnioskiem o wysłuchanie publiczne, ponieważ z różnymi uwagami, które nie zostały na żadnym etapie legislacji wzięte pod uwagę, zgłosiło się – jak wylicza Piecha – 339 organizacji i  stowarzyszeń.

Maria Ochman, przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”, powiedziała, że ustawy zostały wprowadzone do Sejmu cichaczem, a proces konsultacji był bardzo szybki. – Opiniowaliśmy rzeczy, które zostały potem na posiedzeniu rządu zmienione. Zmiany, które proponowały „Solidarność” i Naczelna Izba Lekarska czy samorząd pielęgniarski, nie spotkały się ze zrozumieniem.

Dziesięć organizacji z ochrony zdrowia zrzeszających różne środowiska – m.in.: związkowcy, pracodawcy, samorządy: lekarski i pielęgniarski – negatywnie oceniło projekt ustawy o działalności leczniczej. Jednoznacznie stwierdziły, że nie do zaakceptowania jest widoczne w pakiecie uznanie działalności leczniczej za jeden z rodzajów działalności gospodarczej, poddawanej prawom wolnego rynku. Stosowanie w systemie ochrony zdrowia takich reguł może zagrozić dostępowi do świadczeń zdrowotnych i bezpieczeństwu zdrowotnemu obywateli.

Ustawa wzbudza niepokoje, ponieważ zakłada przekształcenie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej w spółki prawa handlowego. Samorząd terytorialny może zostawić w nich 51 proc. udziałów. – W rzeczywistości jest to komercjalizacja – mówi Balicki – i wstęp do prywatyzacji, bo przy tak niskich nakładach na ochronę zdrowia placówki nadal będą się zadłużać, a szpital-spółka może zbankrutować.

Tylko teoretycznie przekształcenia mają mieć charakter fakultatywny, w praktyce większość zadłużonych jednostek postawionych pod przymusem spłacenia zadłużenia, licząc na pomoc, wystąpi o zmianę formy organizacyjnej na spółkę.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...