Narodziny, śmierć i medycyna

Znak 12/2010 Znak 12/2010

Prometejskim marzeniem medycyny, które do dzisiaj ożywia jej wyobraźnię, a niekiedy wręcz eksploduje z potężną siłą, jest nie tylko idea odnowienia człowieka, ale także stworzenie człowieka na nowo.

 

Podobny mechanizm obserwujemy na przykład u salamandry. Jeśli złapiemy salamandrę za ogon, to najczęściej ogon odpadnie, salamandra ucieknie, a po kilku tygodniach ogon na nowo odrośnie. Dlaczego tak się dzieje? Biologia nie potrafi tego całkowicie zrozumieć. Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem wydaje się jednak obecność komórek macierzystych.

Komórki macierzyste są od kilku lat są wielkim „przebojem”, a zarazem największym marzeniem medycyny. Lekarze marzą o tym, by posiadać tego rodzaju komórki. Okazuje się jednak, że nie tak łatwo je zdobyć. Przede wszystkim można je wypreparować ze szpiku kostnego. W ten sposób pozyskuje się te komórki u nas, w klinice na ulicy Skawińskiej, w Krakowie. Ta metoda nie daje jednak materiału jednorodnego, ponieważ ze szpiku pobiera się wiele różnych komórek. Inną metodą, która pozwala pobrać materiał bardziej jednorodny, jest klonowanie. Taki proces przeprowadza się obecnie w wielu laboratoriach na całym świecie.

Przepisy regulujące zasady pozyskiwania komórek macierzystych są bardzo zróżnicowane w poszczególnych krajach. W Anglii, na przykład, prawo jest bardzo liberalne, natomiast w Stanach Zjednoczonych rząd federalny zakazał prowadzenia badań nad pozyskiwaniem komórek macierzystych w procesie klonowania. Barack Obama walczył o złagodzenie tych przepisów, mówił o tym w kampanii prezydenckiej i niedawno rzeczywiście dopiął swego. W sierpniu 2010 sąd federalny dystryktu Kolumbii zablokował pozwolenie Obamy twierdząc, że konstytucja Stanów Zjednoczonych nie pozwala na prowadzenie jakichkolwiek badań i doświadczeń na embrionach ludzkich. Jeśli ktoś ma prywatną klinikę i prywatne pieniądze, to może eksperymentować, jednak instytucje państwowe nie mogą finansować tego rodzaju praktyk. W Stanach Zjednoczonych toczy się na ten temat wielka debata, ponieważ Narodowy Instytut Zdrowia przyznał już na te badania ogromne subwencje, sięgające miliardów dolarów.

Pozyskiwanie komórek macierzystych w procesie klonowania to z jednej strony sprawa niesłychanie atrakcyjna dla medycyny, z drugiej zaś – kwestia szalenie skomplikowana pod względem etycznym. Wystarczy zajrzeć do Internetu, by przekonać się, że można dziś z powodzeniem polecieć do Indii, na Hawaje, a nawet do Chin, by tam zafundować sobie terapię za pomocą komórek macierzystych. Niektórzy z takich ofert korzystają. Jeśli ktoś, na przykład, ma znacząco zniszczony mięsień sercowy wskutek rozległego zawału, to wystarczy cewnikiem wstrzyknąć mu komórki macierzyste i mięsień się zregeneruje. Czy to jednak na pewno pomoże? Czy to na pewno będą komórki macierzyste? Oto pytania bez odpowiedzi. W Chinach kuracje za pomocą komórek macierzystych są najdroższe, ceny sięgają tam kilkudziesięciu tysięcy dolarów. W Indiach koszty podobnego zabiegu spadają do kilku tysięcy dolarów. Być może uda się w przyszłości rozwiązać ten problem albo dzięki biologii, albo dzięki medycynie. Wielką nadzieją dla medycyny stało się niedawno odkrycie dokonane przez Shinya Yamanakę z uniwersytetu w Kyoto. Ten genialny japoński naukowiec, który ma obecnie czterdzieści siedem lat, dokonał przed około trzema laty rzeczy niebywałej. Najpierw pobrał dorosłe komórki z policzka sześćdziesięciotrzyletniej kobiety. Zarówno biolog, jak i medyk doskonale wie, jak hodować takie komórki, by mogły się swobodnie rozmnażać – to są sprawy elementarne. Profesor Yamanaka wprowadził następnie do tych komórek cztery geny, które fachowo określamy mianem czynników transkrypcyjnych. Okazało się po pewnym czasie, że niespodziewanie przekształciły one dojrzałe komórki w komórki macierzyste, bez pomocy kobiecej cytoplazmy, bez żadnych innych dodatkowych zabiegów. To z pewnością najciekawsze dokonanie w biologii i medycynie na przestrzeni ostatnich kilku lat. Zabieg został oczywiście bardzo szybko powtórzony w różnych laboratoriach i okazał się skuteczny nawet przy użyciu nie czterech genów, a zaledwie jednego. To fantastyczne osiągnięcie! Możemy, na przykład, pobrać odpowiednie komórki od osoby chorej na cukrzycę, a następnie – dzięki tej metodzie – otrzymać mnóstwo komórek macierzystych, które z pewnością przydadzą się do leczenia tej choroby.

Gdy twórca owieczki Dolly, Ian Wilmut, przeczytał o sukcesie eksperymentu Yamanaki, powiedział, że przestaje zajmować się klonowaniem, ponieważ „odmładzanie” komórek jest o wiele ciekawsze i bardziej obiecujące. Z pewnością minie jeszcze wiele czasu, zanim ten sposób leczenia znajdzie powszechne zastosowanie kliniczne. Sądzę jednak, że wcześniej czy później do tego dojdzie. Czeka nas jednak długa droga i wiele przeszkód. Może okazać się, na przykład, że tego rodzaju metoda jest rakotwórcza. Osobiście patrzę na te badania optymistycznie, a ten optymizm podzielają także miliony ludzi na całym świecie. Jeśli ten sposób pozyskiwania komórek macierzystych okaże się skuteczny, to zniknie szereg problemów etycznych związanych z badaniami na embrionach. W tym przypadku naukowcy nie działają bowiem na zarodkach ludzkich, ale na dojrzałych komórkach, które zostają przekształcone w komórki młodociane. Shinya Yamanaka zdobył w minionym roku prestiżową nagrodę Laskera w Nowym Jorku. Mówi się, że to ostatni etap na drodze do nagrody Nobla – jeśli ktoś dostaje Laskera, to zazwyczaj w następnym roku zostaje uhonorowany właśnie nagrodą Nobla.

Terapia i niepodległość pacjenta

Słupy graniczne naszego życia, od których rozpocząłem mój wywód, ciągle się przemieszczają. Mówiłem jak dotąd o początku, a więc o pierwszym słupie granicznym, a teraz chciałbym wskazać na problemy związane z końcem ludzkiego życia, czyli ze słupem drugim. Zacznę od kwestii reanimacji serca, którą wprowadzono na przełomie 1963 i 1964 roku. Do tego czasu nie było żadnej możliwości poruszenia serca, które przestało bić. Pewnego razu przekonałem się o tym osobiście. Wiele lat temu, gdy byłem na stażu w Nowym Jorku, uczestniczyłem w operacji jamy brzusznej prowadzonej przez pierwszorzędnego chirurga. Moim obowiązkiem jako asystenta, który z całego zespołu lekarzy rozumiał najmniej, było trzymanie haków rozwierających jamę brzuszną. W pewnym momencie, w trakcie operacji, serce stanęło. Pamiętam, że ten znakomity chirurg nie zawahał się ani przez chwilę – natychmiast sięgnął po lancet, rozciął żebra przy chrząstkach, złapał w swoje masywne dłonie serce i zaczął je uciskać. Serce zaskoczyło, zaczęło pracować. To było piorunujące wrażenie, które zachowałem w pamięci na całe życie. Takie rzeczy zdarzają się jednak niesłychanie rzadko. To wręcz niebywałe, by serce nagle stanęło podczas operacji, a zaraz potem znalazło się w rękach bardzo dobrego i przytomnego chirurga. Lekarze uświadomili sobie z początkiem lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, że do masażu serca nie potrzeba otwierać klatki piersiowej, ale wystarczy twarda powierzchnia i ucisk w okolicach mostka. Reanimacja to ogromne osiągnięcie medycyny, które nie pozostaje jednak wolne od trudnych zagadnień i pytań.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...