Piotr Mucharski: O co właściwie chciałbyś mnie zapytać? Przecież wiesz wszystko...
Jak ktoś jest daleko, to wydaje się lepszy, niż jest w rzeczywistości – tak to sobie tłumaczę. Wydaje mi się, że wpływ miał także mój związek z Janem Pawłem II. Nie było tajemnicą dla nikogo, że darzył mnie życzliwością. Miałem być gwarancją katolickości i kościelności pisma.
Wspomniałeś o końcu swojej watykańskiej przygody. Pamiętam, jak z Arturem Sporniakiem odwiedziliśmy Cię w Rzymie...
I przyszliście na spotkanie w krótkich gaciach.
Czy naprawdę musisz o tym wspominać?
Niech ludzie wiedzą, że prowadziłem tu również wychowawczą pracę u podstaw.
Tak było – upalnie. Oprowadzałeś nas – już przebranych – po korytarzach kurii. Nagle otworzyły się drzwi i wypadł z nich monsignore z liczną świtą, świadczącą, że jest arcyważny. Prawie rzucił Ci się na szyję. Ale rozmowa skończyła się jak ucięta nożem w momencie, kiedy na jego pytanie o plany zawodowe odpowiedziałeś, że właśnie wracasz do Polski, by objąć funkcję redaktora naczelnego. W mig dotarło do niego, że nie rozmawia z przyszłym biskupem, albo i kurialistą.
Utkwił nam ten obraz w oczach. Pouczający. Naprawdę nie żałowałeś?
Nigdy. Ale to już przeszłość, którą będzie oceniać historia. Teraz zaczyna się nowy etap. Przygotowania do niego zaczęły się już rok temu, więc to nie jest grom z jasnego nieba. Muszę powiedzieć, że ja podchodzę do tego ze spokojem, bo to Wy robicie pismo. Dla Ciebie to też nie jest grom z jasnego nieba. Jak widzisz tę funkcję? Jaki jest Twój modelowy naczelny?
Pep Guardiola...
???
Trener Barcelony. Wychowanek klubu, który po licznych „wypożyczeniach” wraca i prowadzi drużynę, w której grają również koledzy, których zna od juniora. Wychowankowie pierwszorzędnej szkółki, fantastycznie utalentowani etc... Podobałoby Ci się: grają otwarty futbol!
No tak... Te Twoje wypożyczenia, szczególnie telewizyjne: „Rozmowy na koniec wieku”, a potem „Rozmowy na nowy wiek”. Dużo było złości, że się poza-Tygodnikowo udzielasz.
Wiem, i na pewno jakiś dług do spłacenia pozostał. Mówię to śmiertelnie serio. Choćby z tego powodu, że na samym początku „Tygodnik” otwierał wszystkie drzwi bezimiennemu jeszcze dziennikarzowi.
Wracając do Guardioli... Siła naczelnego to siła zespołu.
Tak, absolutnie tak.
Utożsamiasz się z tym, co robią Twoi podwładni? Mam nadzieję, że nie czułeś dyskomfortu przez te lata.
Nie czułem. Miałem za to poczucie, że ten redakcyjny zespół solistów tworzy orkiestrę, której niewiele trzeba tłumaczyć, by grała bez fałszów. Nie tylko kolędy...
A jak widzisz przyszłość „Tygodnika”?
Łatwo nie będzie, choćby z powodu – oględnie mówiąc – niejasnej przyszłości mediów papierowych. Nie wiemy, co i w jakiej formie ocaleje. Ale przede wszystkim mam przykre wrażenie, że żyjemy w kraju podzielonym na wrogie plemiona – medialne, polityczne, religijne...
Jeśli ktoś jest zwolennikiem prawdziwej debaty – sporu, ucierania się oglądów i poglądów, może w dzisiejszej Polsce umrzeć z nudów. Przecież dookoła są niemal wyłącznie – mniej lub bardziej inteligentne – oblężone twierdze. A właściwie grajdoły, bo jak się bez końca mieli własną rację, choćby i najsłuszniejszą, nie poddając jej krytycznemu osądowi, to w końcu zdycha w nas ciekawość świata. Pamiętam takie zdanie Tischnera z początku lat 90., kiedy skonstatował, że najbardziej w polskiej prasie brak mu bezinteresownej pasji poznawczej, za to w nadmiarze występuje pasja potwierdzania własnej „słuszności”, i nawet do swojego „Tygodnika” miał o to żal. Wtedy wydawało mi się, że to nieco pięknoduchowska uwaga ciekawskiego filozofa. Ale się nie mylił.
Niedawno prowadziłem rozmowę z redaktorami naczelnymi największych polskich mediów i dowiedziałem się od nich, że odbiorców najmniej interesują poglądy odmienne od tych, które wyznacza linia pisma. Czyli po prostu: nie życzą sobie wymiany myśli. Jak inżynier Mamoń z „Rejsu”: najbardziej lubią te piosenki, które już znają, najlepiej z refrenem, który opiewa ich plemienną tożsamość. Czytałeś kiedyś tekst w naszej prasie, który by rzetelnie streszczał poglądy adwersarza? Przecież to są wyłącznie polemiki z karykaturami cudzych poglądów. Politycy nie mają na to monopolu. Kicz, nuda i stagnacja – takie pozostaje wrażenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.