Ostateczny raport MAK jest potwierdzeniem opinii wyrażanych przez stronę rosyjską już niemal w pierwszych minutach po katastrofie: wyłączną odpowiedzialność ponoszą polscy piloci, którzy nie podjęli w porę decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe „mimo przekazania im niejednokrotnie i we właściwym czasie informacji o faktycznych warunkach meteorologicznych na lotnisku
Z dokumentu zawierającego polskie uwagi do projektu raportu MAK wynika, że Rosjanie nie przekazali stronie polskiej istotnych danych o pracy kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku, nie podali też szczegółów technicznych dotyczących lotniska. Polakom nie pozwolono m.in. na wysłuchanie wszystkich osób, które 10 kwietnia ub.r. były na stanowisku dowodzenia na smoleńskim lotnisku, w tym szczególnie pomocnika kierownika lotów, kontrolera lotniska i osoby określanej jako „głównodowodzący”. Nie wiadomo więc, kto znajdował się na wieży tuż przed katastrofą, ani w jakim celu tak wiele osób tam przebywało. Tym bardziej nie ujawniono, jaki wpływ miały decyzje osób odpowiedzialnych w Moskwie na decyzję nieskierowania Tu-154 M na lotnisko zapasowe i udzielenia zgody na próbne podejście do lądowania w „warunkach meteorologicznych, w których lądowanie samolotu było praktycznie niemożliwe do wykonania”. Pani Anodina wszelkie tego typu okoliczności kwituje: nie miały one żadnego wpływu na katastrofę, która i tak by się wydarzyła…
Szef komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow poinformował, że uwzględniono tylko ok. 20-25 proc. polskich uwag do rosyjskiego raportu (polscy eksperci twierdzą, że znacznie mniej), dlatego że pozostałe nie odnosiły się do aspektów technicznych, lecz do kwestii odpowiedzialności za katastrofę, czym MAK się nie zajmuje. Zapewnił, że te nietechniczne uwagi będą przekazane do zbadania innym organom.
Skoro MAK zajmował się wyłącznie faktami technicznymi, to dlaczego w raporcie znalazły się uzasadnienia, a nawet ekspertyzy psychologiczne (o tym, że kapitan Protasiuk jest podatny na wpływy innych osób), dlaczego były w nim publicystyczne nawiązania do „gruzińskiego lotu” prezydenta Lecha Kaczyńskiego? – pytają polscy komentatorzy.
Polscy komentatorzy przewidują ponadto, że rosyjska prokuratura na podstawie takiego a nie innego raportu MAK zyskuje podstawę do umorzenia śledztwa w sprawie jakiejkolwiek winy po stronie rosyjskiej.
Donald Tusk: Dla dobrych stosunków między Polską a Rosją nie ma alternatywy
Premier Donald Tusk przyznał na konferencji prasowej, że strona rosyjska uwzględniła tylko niektóre polskie uwagi do raportu. Zapewnił, że Polska zwróci się do Rosji o podjęcie rozmowy w celu uzgodnienia wspólnego stanowiska. Wyraził nadzieję, że możliwe jest wspólne dojście do prawdy, a nie tylko zwykły kompromis. Nie wykluczył jednak konieczności zwrócenia się – gdyby nie doszło do porozumienia z Rosjanami – do instytucji międzynarodowych. Przyznał, że w czasie prac nad rosyjskim raportem doszło do znacznych naruszeń konwencji chicagowskiej, a Polska może to udowodnić. Premier chwalił tę konwencję jako podstawę prawną przyjętą do wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, choć ta właśnie decyzja polskiego rządu została już bardzo skrytykowana. Tusk jest przekonany, że tylko dzięki tej konwencji możliwe są dalsze rozmowy z Rosjanami i jednak wspólne ustalenie prawdy. Rosjanie, ogłaszając raport, stwierdzili, że możliwości konwencji zostały już wyczerpane. Możliwy jest już tylko arbitraż, czyli postępowanie niemające nic wspólnego z dogadywaniem się – twierdzi Jarosław Kaczyński.
Sporo miejsca w swym wystąpieniu na temat raportu MAK polski premier poświęcił nadrzędnej sprawie dobrych stosunków polsko-rosyjskich. I nie omieszkał dodać, że katastrofa smoleńska w pewnej mierze paradoksalnie przyczyniła się do ich poprawy. Wyraził zaniepokojenie przesadnie politycznym aspektem całej sprawy. Podkreślał, że nie można dopuścić do sytuacji, w której jakiekolwiek zaniechanie mogłoby doprowadzić do zakłócenia budowy dobrych stosunków dwustronnych. Dla dobrych relacji między Polską a Rosją nie ma alternatywy – powiedział premier, uzupełniając, że relacje te muszą być oparte na prawdzie.
Premier zadeklarował, że Polska weźmie na siebie swoją część odpowiedzialności za katastrofę, ale uważa, że także strona rosyjska powinna mieć odwagę do pokazania całego obrazu.
Donald Tusk zapowiedział także, że już niedługo zostanie opublikowany polski raport na temat przyczyn katastrofy, który – co podkreślał wcześniej przewodniczący polskiej komisji Jerzy Miller – może być jeszcze bardziej przykry od rosyjskiego.
Jarosław Kaczyński: To kpina z Polski
Komentując moskiewską konferencję, Jarosław Kaczyński powiedział: „To jest radio Erewań!”. Prezes PiS ocenia raport MAK jako efekt spolegliwości polskiego rządu wobec Rosjan. Jego zdaniem, dokument ten jest „zakpieniem sobie z Polski, ale jest także wykorzystaniem postawy Donalda Tuska i polskiego rządu. Postawy, której w żadnym wypadku nie da się obronić”.
– Każdy, kto ma choćby troszkę wiedzy na temat Rosji i zdrowego rozsądku, mógł przewidywać, że tak będzie. Stąd tak skandaliczną decyzją było powierzenie tej sprawy Rosjanom i niepodjęcie żadnych starań, żadnej walki o to, by ta sprawa była z polskim udziałem czy z udziałem międzynarodowym – mówił Jarosław Kaczyński 12 stycznia. Jego zdaniem jest to obwinianie „polskich pilotów i Polski za tę katastrofę całkowicie jednostronnie, i w gruncie rzeczy bez żadnych dowodów. (…) Mamy tu do czynienia z zespołem spekulacji na niczym nieopartych. Spekulacji tego typu, że były naciski, iż jacyś psychologowie mają twierdzić, że były naciski, choć żadnych dowodów na to (...) nie ma”.
Jarosław Kaczyński odpowiedział na zawartą w raporcie MAK-u kuriozalną adnotację na temat bojaźni polskich pilotów, pamiętających jakoby niezadowolenie prezydenta Kaczyńskiego podczas lotu do Gruzji: nie ma najmniejszego nawet dowodu na to, że Lech Kaczyński wywierał presję na załogę samolotu. Pilot, który kiedyś odmówił Lechowi Kaczyńskiemu lotu do Tbilisi (podczas konfliktu z Rosją w 2008 r.), „otrzymał za to odznaczenie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.