Przyjaźń małżeńska? – a tego nikt nie przyrzekał…

Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010 Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010

Czy da się przenieść doświadczenie przyjaźni między mężczyznami, czy też kobietami na relacje łączące kobietę i mężczyznę?

 

a) Element pierwszy: zachować to, co cenne

To właśnie doświadczenie osobistych przyjaźni małżonków, to coś, co wnoszą do tego wyłącznego związku, jakim jest małżeństwo. Komunia małżeńska nie wyklucza przecież osobistej historii każdego z nich. Gdy narzeczeni przygotowują się do zawarcia małżeństwa, w czasie tzw. protokołu, kilkukrotnie zadaje się im pytania o ewentualne tajemnice, jakie mogliby zachowywać wobec siebie. Pyta się narzeczonych o stan ich zdrowia psychicznego, o stan majątkowy, ewentualne nałogi czy nawet długi. Nieczęsto jednak zwraca się uwagę, że jedną z tych istotnych tajemnic, jakie mogą wpłynąć na wspólne życie, są osoby zajmujące ważne miejsce w dotychczasowej historii. A przecież te właśnie wcześniejsze więzi decydują niejednokrotnie w sposób zasadniczy o formacji i przygotowaniu narzeczonych. Ich indywidualne przyjaźnie, które w żaden sposób nie muszą ulec zapomnieniu, stają się jednak istotnym elementem wspólnego życia. Zobowiązania wobec dotychczasowych przyjaciół pozostają nadal aktualne, choć dokonuje się w momencie podjęcia decyzji o małżeństwie zasadnicza zmiana. Przyjacielem staje się przede wszystkim małżonek. To właśnie ta więź staje się rzeczywistością fundamentalną dla wszystkich decyzji podejmowanych od momentu zawarcia małżeństwa.

Z praktyki pracy w Archidiecezjalnej Poradni Rodzinnej w Poznaniu wynika bardzo wyraźnie, jak często właśnie zlekceważenie owej koniecznej przemiany perspektyw doprowadza do konfliktów. Dostrzega się to najwyraźniej na płaszczyźnie zachowań, gdy zwłaszcza młodzi małżonkowie usiłują za wszelką cenę zachować dotychczasowy model życia, nie licząc się ze zmianami wynikającymi z małżeńskich zobowiązań. Ta perspektywa patrzenia na przyjaźnie małżonków wydaje się być niezwykle istotna zwłaszcza dla formacji narzeczonych i młodych małżeństw. To, co najważniejsze, to fakt, iż doświadczenie więzi przyjacielskiej zadzierzgnięte na przedmałżeńskim etapie życia musi podlegać transformacjom, a nie zanikowi.

Istnieje jeszcze jedna perspektywa, którą warto odnotować mówiąc o przyjaźni małżeńskiej. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że jest to perspektywa najważniejsza, przynajmniej z punktu widzenia oddziaływania małżeństwa na otaczający ich świat.

b) Element drugi: otwarte sanktuarium

Tego, że istnieją przestrzenie zarezerwowane dla relacji małżeńskich i rodzinnych nikomu nie trzeba chyba wyjaśniać. Natomiast wydaje się uzasadnionym wskazanie, iż owej przestrzeni, którą bez zbytniej przesady można by nazwać „sanktuarium”, każde małżeństwo może wyznaczyć dowolne granice i są to granice niepodlegające żadnej negocjacji. A jednocześnie każde małżeństwo i każda rodzina posiada przywilej zapraszania do swego „sanktuarium” tych, których zaszczyca przyjaźnią. Wydaje się, że to właśnie w akcie wolnego otwarcia owych granic można wyznaczyć najczytelniejszy znak przyjaźni.

Dla mnie jako księdza – duszpasterza rodzin – jednym z niezapomnianych doświadczeń tego typu było zaproszenie do wspólnej rodzinnej modlitwy. Właśnie zaproszenie do wspólnej modlitwy, a nie zachęta do jej przewodniczenia. Klęcząc z tą rodziną, dyskretnie obok nich, miałem poczucie ogromnego przywileju, oto zostałem wpuszczony tam, gdzie zazwyczaj nikt nie wchodzi. Tego typu zaproszenie wiąże się oczywiście z ogromną odpowiedzialnością ze strony zaproszonego, odpowiedzialnością, która polega na umiejętności wyjścia w odpowiednim momencie i nieprzekraczania wyznaczonych granic. Bo przecież to, że wpuszcza się kogoś do środka nie oznacza, że może wejść, gdzie mu się podoba.

Pięknym znakiem przyjaźni w znaczeniu „otwierania sanktuarium” jest też gest nieco bardziej publiczny, ale w gruncie rzeczy również niezwykle intymny. Chodzi o gest błogosławieństwa rodziców w czasie różnych rodzinnych uroczystości, od Pierwszej Komunii po błogosławieństwo młodej pary przed ślubem czy syna – kapłana przed Mszą Świętą prymicyjną. Oczywiście w wielu wypadkach jest to gest tradycyjny, wykonywany schematycznie, przynajmniej w swej zewnętrznej formie, ale przyglądając się towarzyszącym mu emocjom mam często wrażenie uczestniczenia w czymś niezwykle intymnym, gdzie ktoś z zewnątrz jest zaledwie dopuszczony na mocy szczególnego przywileju (to chyba nie przypadek, że szczególnie błogosławieństwo młodej pary zazwyczaj dokonuje się w gronie najbliższych).

Tego typu znaki przyjaźni zdają się być najwymowniejszymi, a przez to najskuteczniejszymi formami autentycznego duszpasterstwa rodzin, rozumianego jako zaangażowanie odpowiednio przygotowanych rodzin w formację i prowadzenie innych osób żyjących w małżeństwie. Bowiem to właśnie przez świadectwo osobiste, niesformalizowane, autentyczne, a przede wszystkim zaangażowane, dokonuje się najbardziej głębokie spotkanie pozwalające na wzajemne obdarowywanie się i wyrastanie z niego owoców, do których w pierwszym rzędzie trzeba zaliczyć wspólne zbliżanie się do Boga, który jest Miłością.

Na zakończenie tej próby sformułowania myśli o przyjaźni małżeńskiej, muszę przede wszystkim wyrazić wdzięczność tym małżeństwom, które zaszczycają mnie swoją przyjaźnią, pozwalając uczestniczyć w tajemnicy małżeństwa, ubogacać się świadectwem ich miłości, dopuszczając niekiedy do niesienia wraz z nimi cząstki ich wspólnego trudu. Bowiem to właśnie jedynie takiemu doświadczeniu nie umyka najistotniejszy element zjawiska przyjaźni, jakim jest osobiste spotkanie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...