Przyjaźń małżeńska? – a tego nikt nie przyrzekał…

Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010 Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010

Czy da się przenieść doświadczenie przyjaźni między mężczyznami, czy też kobietami na relacje łączące kobietę i mężczyznę?

 

O przyjaźni między małżonkami

Zarysowana wyżej klasyczna wizja przyjaźni prowadzi nas do równie klasycznego ujęcia relacji małżeńskiej jako ikony miłości Boga. Wyniesienie przymierza kobiety i mężczyzny do godności sakramentu sprawia, iż ludzka i piękna więź zostaje nie tylko zaproszona, ale wręcz zobowiązana do dążenia do świętości, a w konsekwencji do stawania się obrazem Tego, który jest prawdziwe Święty. Bez ryzyka przesady możemy powiedzieć, że w sakramencie małżeństwa realizuje się wspomniana wcześniej idea ludzkiej przyjaźni możliwej tylko w Bogu. Małżonkowie postawieni wobec siebie w jasno i precyzyjnie sformułowanym celu, aby stawać się jednością – dwoje, jednym ciałem – realizują ten cel na konkretnej drodze, jak to precyzował Jan Paweł II, ofiarując się w bezinteresownym darze drugiemu, pragnąc dla współmałżonka dobra. Decyzja o miłości małżeńskiej, wyrażona i potwierdzona w przysiędze małżeńskiej, w duchu wiary odwołuje się do mocy łaski Boga będącego źródłem tej miłości. To właśnie przez wolną decyzję człowieka – który ofiarowuje siebie, swoje życie, swą wolność drugiemu i jednocześnie powierza swój wybór wszechmocy Boga: „[…] tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący” – dokonuje się wspomniane wcześniej przekroczenie tego, co naturalne, ku nadprzyrodzoności. Miłość mężczyzny i kobiety, nie przestając być w pełni ludzką i piękną, staje się obrazem tej Miłości, która przekracza ludzkie możliwości percepcji. Oczywiście uczciwość nakazuje nam trzeźwo zaznaczyć, że kobieta i mężczyzna ślubując sobie miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci, stają przed zadaniem ukazania światu prawdziwej Miłości, a że jest to zadanie niezwykle trudne, nie trzeba chyba nikomu tego specjalnie tłumaczyć.

Schodząc jednak na ziemię, warto spojrzeć na to wzniosłe zadanie stające przed małżonkami z perspektywy nieco zwyklejszej. Chciałbym przez chwilę zatrzymać się na jednym tylko elemencie więzi małżeńskiej, który wydaje się być najbardziej charakterystyczny dla zarysowania rzeczywistości przyjaźni między małżonkami. Mianowicie miłość małżeńska postrzegana w kategoriach zaufania. W liturgii sakramentu małżeństwa jest pewien gest, który przepięknie symbolicznie zarysowuje prawdziwe znaczenie zaufania między małżonkami. Tuż przed wypowiedzeniem słów przysięgi małżeńskiej, kapłan – świadek urzędowy, zwraca się do narzeczonych z przedziwnym w gruncie rzeczy wezwaniem: „podajcie sobie prawe dłonie”. Nie ma tam wezwania do okazania sobie uczuć, do przytulenia się czy podobnych gestów, ale właśnie takich słowach wybrzmiewa w liturgii publicznie oświadczenie, które oznacza: „jestem blisko, jestem na wyciągniecie ręki, możesz na mnie liczyć, ale nie krępuję twoich ruchów, pozostawiam ci twoją wolność, ofiarując jednocześnie własną” (bo przecież trzymając za rękę „nie mogę” iść tam, gdzie sobie wymyślę). Mówimy w gruncie rzeczy o istocie małżeńskiej miłości, w którą wpisuje się pełne ufności powierzenie się sobie. Dla autentycznego realizowania takiej postawy konieczne jest zaufanie. Nikt przecież nie powierzy przypadkowo swej wolności (może ona zostać odebrana, ale nie powierzona). Potwierdzeniem tego gestu w liturgii jest przekazanie sobie obrączek, uważanych za znak miłości i wierności. Chciałoby się powiedzieć – znak mówiący, że małżonek, choć może nawet nie być blisko, to jednak ufa danemu słowu.

Postawy opisywane przez te symboliczne, liturgiczne gesty wpisują się jednoznacznie w zadane małżonkom powołanie do kształtowania swej miłości, stanowiąc jednocześnie czytelną ilustrację więzi rozumianej jako przyjaźń między nimi.

Przyjaźń małżonków

Obraz ten byłby jednak zafałszowany gdyby, mówiąc o małżeńskiej przyjaźni, zatrzymać się tylko na relacji między małżonkami. Bowiem we wzajemnej relacji powołani są oni do takiego kształtowania związku, aby ten będąc budowany na silnym fundamencie miłości małżeńskiej stanowił dla innych prawdziwy i autentyczny „dom otwarty”, tzn. promieniujący miłością na otoczenie. Oczywiście może to pozostać jedynie pobożnym życzeniem ze ślubnych kazań, jednakże nie zmienia to faktu, iż owo wezwanie wpisane jest w istotę sakramentu małżeństwa wraz ze związaniem miłości małżeńskiej z powołaniem do płodności związku. „Czy chcecie z miłością przyjąć […]” – jest to w sposób oczywisty pytanie o płodność pary małżeńskiej i zgodę małżonków na przyjęcie daru życia, ale byłoby zbyt wielkim uproszczeniem, żeby nie powiedzieć ograniczeniem, wizji miłość do jakiej Pan Bóg zaprasza mężczyznę i kobietę, gdybyśmy zechcieli tę niezwykle ważną jej cechę sprowadzić li tylko do biologicznej płodności. Mam wrażenie, że właśnie w tym fragmencie liturgii małżeńskiej zapisane jest również pytanie o „cały świat” mężczyzny i kobiety wnoszony przez nich do wspólnego życia, jak i „nowy świat” budowany przez nich od pierwszego dnia wspólnego życia. Bo przecież w małżeństwo wnoszą cały ładunek doświadczenia relacji, jakie budowli w swoim życiu, a także dodają ciągle nowe więzi, które angażują w pełni oboje małżonków, w imię wezwania do „stawania się jednym ciałem”. Dlatego wydaje się, że ważną perspektywą mówienia o małżeńskiej przyjaźni jest to, co promieniuje z ich wzajemnej miłości. Chciałbym zwrócić uwagę na dwa zasadnicze elementy tej przyjaźni.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...