„Gaudium et spes” – radość i nadzieja. Od tych słów rozpoczynamy rozmowę o wyjątkowym wydarzeniu. 14 stycznia 2011 r. papież Benedykt XVI wyraził zgodę na ogłoszenie dekretu o cudzie za wstawiennictwem Jana Pawła II. Tym samym zakończył się proces beatyfikacyjny Papieża Polaka. Data beatyfikacji została wyznaczona na 1 maja 2011 r.
- Beatyfikacja Jana Pawła II odbędzie się w Niedzielę Miłosierdzia Bożego.
- To nie jest przypadek, że papież Benedykt XVI zaplanował beatyfikację na 1 maja, dzień, w którym w tym roku przypada święto Miłosierdzia Bożego. Papież umarł w wigilię Miłosierdzia Bożego. I jest szczególnym orędownikiem tej prawdy, przez zbadanie całego procesu związanego z beatyfikacją czy kanonizacją s. Faustyny Kowalskiej. Jan Paweł II w Łagiewnikach oddał świat i Kościół Miłosierdziu Bożemu. A co to oznacza? Papież mówił o realności i obecności zła w świecie, ale w tym świecie jest potężniejsza miłość, która została wyrażona w Krzyżu Chrystusa, i ona, tak jak nas uczył w encyklice o Bożym Miłosierdziu, dotyka najboleśniejszych ran, konkretnie – cierpienia, grzechu, zła i śmierci. To wszystko zostaje podźwignięte do wysokości Serca Jezusowego, z którego wypływa źródło Bożego Miłosierdzia, czyli tej miłości potężniejszej od wszystkiego – od tego, co nam zagraża, od tego, co nas wikła dzisiaj w różne układy, związane wyłącznie z dobrami tego świata i z pogrążeniem się w jakiejś desperacji, złu, przemocy, gwałcie itd. Nie ma innego sposobu na usensownienie życia człowieka dzisiaj i w przyszłości, bez odwołania się do Miłosierdzia Bożego, czyli w tym przypadku do tajemnicy Krzyża i zmartwychwstania Chrystusa. To jest zadanie, które nas czeka w związku z tą beatyfikacją i przyszłą kanonizacją. Ja w tym widzę moc, że my uwierzymy, iż Bóg jest potężniejszy od tego, co dzisiaj wydaje się panować w świecie, od życia jakby po prostu Boga nie było, jakby Bóg był konkurentem dla wolności i jakiejkolwiek sprawy człowieka.
- Jak zatem przygotować się do tej beatyfikacji indywidualnie i wspólnotowo?
- Będą rozmaite formy dziękczynienia za beatyfikację, oprócz modlitw, czyli Eucharystii, będą również sympozja, pojawią się książki, które będą ukazywały tę tajemnicę. Wydaje mi się, że duchowe przygotowanie wymaga osobistego przeżycia każdego z nas właśnie tej prawdy, że to nie jest przypadek, że w naszym czasie, że już teraz otrzymujemy ten dar. Powiem tak – może proroczo – musimy się spieszyć. W ręku Boga jest czas i wieczność, a Bóg nie jest ograniczony czasem. To my żyjemy w czasie. Fakt, że ta beatyfikacja następuje już teraz, jest wyzwaniem dla każdego z nas z osobna, a dopiero później będziemy mówić o jakichś zadaniach wspólnotowych Kościoła, również Kościoła w Polsce. Nie możemy jednak zawłaszczyć tego daru wyłącznie do naszych polskich spraw, do pojednania polsko-polskiego, polsko-rosyjskiego czy każdego innego. Trzeba zauważyć, że to jest jakieś światło, które idzie do nas od Boga, od Chrystusa Miłosiernego, który przecież powiedział: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, bo nie wiecie, kiedy przyjdę”. My musimy to zapamiętać i wydaje mi się, że trochę to pomijamy. Papież przypomniał nam słowa s. Faustyny: „Iskra, która przygotuje świat na moje drugie przyjście, wyjdzie stąd”. Co oznacza to „stąd”? Czy chodzi tylko o Łagiewniki i Kraków, czy chodzi o ziemię polską? Tłumaczę to wprost z tajemnicy zapatrzenia się w Jego przebite serce. To jest iskra, która się rozlewa dzisiaj przez Boże Miłosierdzie, przez sakrament Eucharystii. To są źródła, które będą biły dla nas do końca świata, a ten koniec świata jest w ręku Boga. Chrystus przyjdzie i powie: „Pójdźcie błogosławieni” albo „Pójdźcie przeklęci, bo nie rozpoznaliście czasu mojego nawiedzenia i mojego wejścia w ten świat”.
- Świętość Jana Pawła II również odbiła się na życiu Księdza Biskupa jako świadka jego posługi. Jakie pozostają wspomnienia, jaka nauka i mądrość z tych spotkań?
– Dziękuję za to osobiste pytanie. Przyznam się, że zawsze mam przed oczyma to wyjątkowe spotkanie. Najpierw – moje przywitanie Papieża w Seminarium Duchownym w Radomiu z użyciem jego własnych słów. Powiedziałem, że witam go jako człowieka, w którym „sprawy nieba wiążą się ze sprawami ziemi”. On wtedy, trzymając mnie za rękę, spojrzał na mnie tak, jakby chciał samym spojrzeniem potwierdzić, że usłyszał to, co powiedziałem, i z kolei prawą ręką, wskazując w moją stronę na wysokości serca, powiedział: „A widzisz! To jest moment, którego ciągle się uczę, dzisiaj też jako biskup, żeby widzieć oczyma wiary wszystko to, co mnie spotyka, i odwoływać się do tego pomostu, również przez Jego wstawiennictwo”. Odwoływać się do pomostu łączenia spraw Bożych z ludzkimi. To jest kapłaństwo. To jest również rola chrześcijaństwa, żebyśmy nie dzielili spraw na profanum i sacrum, bo są to bardzo ściśle powiązane ze sobą płaszczyzny naszego życia doczesnego, a jednocześnie nadprzyrodzonego. Oczyma wiary widzimy, że od momentu chrztu jesteśmy zanurzeni w tajemnicę życia Jezusa. Teraz tylko przechodzimy przez tę ziemię po to, żeby sobą i swoją rolą wspierać takiego zmagającego się z własną słabością człowieka, ale jednocześnie szukać coraz większej bliskości z Bogiem po to, żeby nie tylko Boga uchwycić dla siebie, ale żeby później powiedzieć o Nim innym. Być bardziej radosnym, potężniejszym Jego łaską i zdumiewać się, że ja również jestem zaproszony przez Boga do takiego czy innego działania – przemiany tego świata i przygotowywania go na spotkanie z Bogiem w wieczności. To jedno spotkanie towarzyszy mi i jest nieustannym zadaniem.
Drugie – kilka lat później, kiedy dane mi było stanąć, już po Eucharystii, razem z moją mamą, w Castel Gandolfo na spotkaniu z Papieżem. Podprowadziłem celowo mamę na pierwsze miejsce, żeby w ten sposób powiedzieć, że ona była u początku mojego życia i wyproszonej również dla mnie drogi powołania. Papież, kiedy podszedł do mamy, został powitany niezwykłym i prostym pozdrowieniem, i powiem to – z Ducha Świętego. Mama powiedziała dosłownie tak: „Ojcze Święty, niech będzie Bóg uwielbiony w Swoich świętych, w aniołach i w Tobie, Ojcze Święty!”. Papież spojrzał na mamę i zapytał: „Pani jest z Radomia?” – a ona mówi: „Nie, ja jestem z Szydłowca k. Radomia”. Kiedy moja mama, dzisiaj już cierpiąca, ale chodząca do kościoła, stoi przed pomnikiem Jana Pawła II, przy moim rodzinnym kościele w Szydłowcu, modli się tymi samymi słowami jeszcze przed beatyfikacją: „Niech będzie Bóg uwielbiony w Swoich świętych, w aniołach i w Tobie, Ojcze Święty!”. Według mnie, to również przez nią wyproszona jest beatyfikacja, żeby Bóg był uwielbiony we wszystkim, co składa się na życie Jana Pawła II i dzisiaj również na Jego pośrednictwo między Bogiem a nami.
Chciałbym zakończyć nasze spotkanie – to pierwsze po ogłoszeniu daru beatyfikacji – błogosławieństwem. Trzymam teraz w ręku krzyż, który otrzymałem od kard. Stanisława Dziwisza w Krakowie po mojej nominacji na biskupa. Kardynał powiedział, że jest to jedna z relikwii, która mu została po Janie Pawle II. Ja ten krzyż noszę codziennie ze sobą i tym krzyżem udzielam – na tych drogach przygotowania się do beatyfikacji i na następnej drodze realizacji własnych powołań i misji – błogosławieństwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.