Chciałam być niewidoczna

Więź 8-9/2011 Więź 8-9/2011

Rozpoczęta na terapii praca nad sobą wciąż trwa i jest to bardzo ciężka praca. Są momenty, kiedy wydaje mi się, że trudne wspomnienia już tak nie bolą, jak kiedyś. Wystarczy jednak moment – jakiś głos, czyjś dotyk, podobna sylwetka, coś, co przypomina tamtego człowieka, czy sytuację – i znowu ogarnia mnie paraliż, i nie wiem, co robić.

 

U siebie

Jabłońska

Co dziś jest najważniejsze?

Orłowska

Dokształcam się po to, żeby stanąć na nogi, żeby zabezpieczyć przyszłość swoją i dzieci. Teraz robię prawo jazdy. Radość daje mi pomaganie innym, dzięki temu czuję, że jestem komuś potrzebna.

Nie rozpamiętuję wyrządzonych mi krzywd, ale one wciąż do mnie wracają, tylko w takich różnych przebraniach. Kiedy przeprowadziłam się do Rzeszowa do nowego mieszkania, wreszcie mogłam mieć swój własny osobny pokój. Mój pierwszy własny pokój w życiu. W urządzanie go włożyłam całe serce, był taki, jak chciałam. No i może tydzień w nim spałam. Przyszedł moment, że wchodziłam tam tylko po jakąś rzecz, spałam raz w pokoju jednej, raz drugiej córki. Byłam wtedy w trakcie terapii i czasami dzwoniła do mnie moja terapeutka. Dzwoniła i często pytała: „Jak tam twój pokój, jak sobie go urządziłaś, jak się w nim czujesz?”. A ja myślałam: „Czemu się tak czepiła tego pokoju?”. Nie byłam jej w stanie powiedzieć, że się go boję.

Jabłońska

Tego wymarzonego własnego pokoju? Dlaczego?

Orłowska

Tak! Nagle się przestraszyłam, ale początkowo nie wiedziałam, czego się boję. Terapeutka nie przestawała o ten pokój pytać, a ja jej mogłam powiedzieć o wielu rzeczach, ale chciałam, żeby ten mój pokój zostawiła w spokoju. Pojechałam na nasze kolejne spotkanie – ona otwiera drzwi, a ja się jej w drzwiach rozpłakałam i wydusiłam, że boję się swojego pokoju. Na tamtym spotkaniu zrozumiałam – przestraszyłam się, że to jest moje, że włożyłam w to tyle serca, tyle miłości i nagle może się okazać, że przyjdzie ktoś i mi to zabierze.

Kiedy poszłam do pracy i usłyszałam od pracujących tam osób: „Fajnie, że pani jest”, nie dowierzałam. No bo jak to, przecież mnie się nie da lubić – tak byłam nauczona. Podobnie, kiedy ktoś powiedział komplement – miałam wdrukowane w głowę, że jestem brzydka, w ogóle do niczego. Nie mogłam się też odnaleźć w szkole – za dużo tych koleżanek i kolegów i do tego wybrano mnie na przewodniczącą klasy. Na zewnątrz prezentowałam się jako silna, a w domu się rozklejałam. Akceptacja kolegów wydawała mi się chwilowa, bałam się, że zaraz zniknie i zostanę odrzucona. Nad tym wszystkim pracowałyśmy z moją warszawską terapeutką. Miałam wielkie szczęście, że do niej trafiłam. Bardzo mi pomogła.

Jabłońska

Śpi już teraz Pani w swoim pokoju?

Orłowska

Od dłuższego czasu już mogę w nim spać, a w swoim domu czuję się bezpiecznie. I w Rzeszowie czuję się wreszcie u siebie. Początkowo trudno mi było odnaleźć się w tak dużym mieście. Może dlatego, że nigdy nie wyjeżdżałam, oprócz internatu, kiedy chodziłam do zawodówki, moje życie płynęło w Mszanie. Wieś a miasto – to duża różnica. Brakowało mi lasu, kawałka własnej ziemi. No, ale nie oszukujmy się, gdybym musiała mieszkać w Mszanie, nie wiem, czy bym się nie załamała. A tu powoli, powoli, chociaż z lękiem, czy sobie poradzę, stawałam na nogi. Powtarzałam sobie wtedy: „Muszę dać radę, pokazać innym, że warto się starać”.

Wdzięczna jestem za to mieszkanie w Rzeszowie, ale marzę, żeby mieć domek koło lasu. Do dzisiaj ciągnie mnie do lasu. Las od dzieciństwa był dla mnie ostoją, miejscem, gdzie czułam się bezpieczna, tam mogłam pójść, wypłakać się, wykrzyczeć swój żal.

Na początku zapytała Pani, czy czas uleczył moje rany. I tak, i nie. Nie mam już myśli samobójczych. Nie wpadłam też w alkoholizm, chociaż był moment, że sięgałam po alkohol, żeby zapomnieć, ale zrozumiałam, że nie tędy droga. Co z tego, że dzisiaj się napiję, kiedy jutro wstanę i nadal będę miała ten sam problem, nierozwiązany? Mówią, że mam silny charakter. Może i mam, ale to nie takie proste – długie lata żyłam na środkach psychotropowych. Lekarze jeszcze teraz mi je czasem proponują, ale ja nie chcę takiej pomocy, nawet jeśli jest ciężko. Wiem, że moją formą ucieczki od życia i problemów jest praca – ktoś ucieka w alkohol, ktoś w narkotyki, ja uciekam w pracę. Czasami też w pomaganie innym. To nie jest tak, że terapia rozwiązuje wszystko. Terapia daje impuls do pracy nad sobą, która musi trwać chyba do końca życia.

Jabłońska

Ale ta praca, chociaż trudna, przynosi efekty.

Orłowska

Moja córka niedawno zauważyła: „Popatrz mamuś, teraz każdy mi zazdrości, że mam taką mamę. Koleżanki mówią, że nie wyglądasz na swoje lata, a pamiętasz, jak ty kiedyś wyglądałaś”? No pewnie, że pamiętam: byle jaki ciuch, obowiązkowo czarny, bez makijażu, zaniedbane włosy – taka szara myszka. Ale to nie tylko sprawa wyglądu zewnętrznego. Kiedyś bardzo rzadko się śmiałam. Teraz potrafię się śmiać, aż nieraz nawet płakać ze śmiechu.

Rozmawiała Katarzyna Jabłońska


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...