Diabeł nienawidzi w stopniu najwyższym, czyli heroicznym, a więc bezinteresownym: niczego nie musi na tym ugrać. Człowiek nienawidzący jest potencjalnym sprzymierzeńcem Złego, ale sam szatan niczego z tego nie ma.
Boję się mówienia o królestwie szatana, bo to odwraca uwagę od tego, że Złemu nic by się nie udało, gdyby nie współpraca człowieka. Jest tylko jedno Królestwo. A więc chodzi raczej o stan wojny domowej – który dobrze znamy, kiedy rozgrywa się w nas samych. To stan bardziej bolesny niż starcie dwóch mocarstw, bo czujemy, jak rozrywa się coś, co powinno być całością.
Taką wojnę przegrał Judasz. Ale choć to szatan wstępuje w Judasza, to z kolei Jezus nakazuje mu: idź i zrób, co masz zrobić.
Ile jest judaszowego w judaszowym? Jego decyzja nie jest tylko efektem działania szatana. Ewangelista Jan pokazuje, że Judasz jest niewierny od początku – że mając trzos, podbierał z niego... Inni skupiają się na samej Ostatniej Wieczerzy. Jedno jest jasne, w pewnym momencie Judasz podjął decyzję, odwrócił się od Chrystusa ku szatanowi. Panowanie Złego nad nim nie oznacza, że Judasz nie panuje sam nad sobą. To nie diabeł idzie do władz żydowskich, tylko Judasz. To nie jest opętanie, tylko coś znacznie gorszego – wolne – choć jakoś pewnie uwarunkowane – oddanie się na usługi szatana.
Na usługach szatana mogą być też najbardziej wierni, skoro Jezus mówi do Piotra: zejdź mi z oczu, szatanie.
Popatrzmy na kontekst tych słów. Jezus zaczyna przygotowywać się do męki, którą zapowiada uczniom razem z nadzieją zmartwychwstania. Apostołowie jednak spodziewają się po Nim przewrotu politycznego. Nie potrafią przyjąć oznajmionego właśnie Bożego planu. Wtedy do Jezusa powraca przez słowa Piotra pustynna pokusa szatana: dam ci to wszystko, jeżeli padniesz i oddasz mi pokłon. Jezus mógłby teraz wybrać „to wszystko”, czyli ziemskie panowanie. I zwraca się do Piotra jak do szatana. Oczywiście nie wiemy, czy dokładnie takie słowa wypowiedział, ale tak je zapamiętała wspólnota. A w innych miejscach Ewangelii widzimy, że w momentach, kiedy Jezusowi składano propozycje obrania drogi po ludzku rozumianego zwycięstwa, denerwował się najbardziej. Bo w niechęci uczniów do apolitycznej drogi uniżenia jest coś szatańskiego.
Jak rozumieć stwierdzenie, że po kuszeniu na pustyni szatan odstąpił od Jezusa „do czasu”?
Zwycięstwo Jezusa nad szatanem podczas pierwszego kuszenia sugeruje Jego siłę wobec diabła. Szatan powraca chyba w Ogrójcu, kiedy widzimy w Jezusie poruszenie: a może pójść inną drogą? I później, podczas męki. Być może wcześniej Jezus jest na tyle silny, że trzyma diabła na dystans, ale kiedy stoi przed ostatecznym wyborem, w ludzkiej słabości i w lęku, szatan znów ma do Niego swobodniejszy dostęp?
Po co szatan czyni to wszystko? Rzeczywiście próbuje stworzyć własne królestwo?
Diabeł nienawidzi w stopniu najwyższym, czyli heroicznym, a więc bezinteresownym: niczego nie musi na tym ugrać. Więc człowiek nienawidzący jest potencjalnym sprzymierzeńcem Złego, ale sam szatan niczego z tego nie ma. Nienawiść doprowadzić może do koalicji, ale nie do wspólnoty. Dlatego właśnie mówimy o szaleństwie nienawiści. Najbardziej przerażające w logice zła jest to, że jest ona logiką braku sensu. Ale taka jest od samego początku: odwrócenie się od Boga jest wyborem nonsensownym, choć możliwym.
Gdyby tak było, nie wybieralibyśmy zła.
Wybieramy je najczęściej błądząc w ocenie, bo tylko podstępem szatan może odwrócić człowieka od Boga – jak w scenie z raju. Ludzie nie zwracają się spontanicznie ku złu rozpoznanemu jako takie, bo są z natury dobrzy. Szatan podsuwa człowiekowi pod nos jakieś dobro, ale to dobro jest nieadekwatne do jego sytuacji. Mąż zdradza żonę nie po to, żeby dokonać zdrady, ale najczęściej dlatego, że kochanka jawi mu się jako jakieś dobro – i nawet faktycznie nim jest, tyle że nie dla tego mężczyzny. Paradoksalnie tu dobro przyciąga, ale dobro, po które ten dany człowiek nie powinien sięgać – ze względu na swoją żonę...
Dlatego Jezus nazywa diabła ojcem kłamstwa?
To nawiązanie do Księgi Rodzaju: „czy to prawda, że ze wszystkich drzew nie możecie spożywać?”. U początku sojuszu człowieka i szatana leży insynuacja i kłamstwo: „wcale nie umrzecie”. Widząc zło w czystej postaci, jako nonsens, może nigdy byśmy go nie wybrali.
Chciałbym jednak odnaleźć jakiś interes diabła.
Gdyby w tym wszystkim był sens, to działanie szatana nie stanowiłoby tak dojmującego zła dla stworzenia. Nie ma żadnej „czarnej soteriologii”. Tylko nienawiść.
Skoro tak, to może zbyt proste jest mówienie, że w obliczu sytuacji, kiedy człowieka dotyka niezawinione cierpienie, czyli zło, powinien nadać mu sens?
Jeżeli cierpię, to ja muszę się odnaleźć wobec cierpienia – to ja jakoś decyduję o jego sensie. Ale to nie jest wystawienie nas na samotny pojedynek z szatanem. Po naszej stronie jest Duch Boży. Dlatego mamy szansę odnalezienia najlepszej na daną chwilę drogi. A czasem jest nią bunt, walka, a nie „pokorne” przyjmowanie cierpienia.
Chodzi o każdorazowe rozeznanie, dokąd chce mnie Bóg zaprowadzić, a nie zakładanie, że cierpienie uszlachetnia samo z siebie. Właśnie samo z siebie chyba nigdy – trzeba z nim stanąć wobec Chrystusa. Wybrzmiewa to u Pawła: „dopełniam w moim ciele braki udręk Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół”. W obliczu zła ta postawa jest aż tak radykalna. Jakby Jezus, wysoki gdzieś na metr sześćdziesiąt, nie był w stanie fizycznie objąć całej udręki świata. Ona nadal trwa, więc nie mogę jej uniknąć. Ale mogę się z nią zmierzyć z wolą dopełnienia udręk Chrystusa. Zobaczmy, że dalej w tym tekście Paweł stwierdzi, iż do takiej postawy przychodzi moc od Boga.
Czemu w szatanie widzimy wielkiego oskarżyciela człowieka przed Bogiem w dniu ostatecznym?
Ta metafora pokazuje, że szatan nie odpuści nam aż do końca. Ale także, że Zły nie jest bohaterem pierwszoplanowym, a to, o czym rozmawiamy, jest poboczne wobec głównego nurtu chrześcijaństwa. Istotną dla nas sprawą jest relacja z Bogiem. Dlatego chyba Biblia nie zawiera żadnej domkniętej teorii demonologicznej. Dążenie, by ją domknąć, jest próżnym rozpraszaniem sił – wystarczy seria ostrzeżeń, jaką daje Nowy Testament.
Ich pierwsze znaczenie jest takie, żeby nie ignorować istnienia stworzeń duchowych. Drugie – że to rzeczywistość niebezpieczna, a Zły jest naprawdę zły.
Jak znaleźć równowagę, o którą apelował Paweł VI odnośnie wznowienia badań nad diabłem: nie popaść w lęk, że żyjemy w królestwie szatana, ani w huraoptymizm, że nie mamy się czego lękać?
Żyć i nie bać się żyć to dla chrześcijanina postawa, która wynika nie z lekceważenia szatana, ale z pewności dokonanego przez Chrystusa zbawienia. Musimy oswoić się ze świadomością, że na tym świecie nie jesteśmy sami. I przyjąć, że w chrześcijaństwie nie chodzi w pierwszym rzędzie ani o krystaliczną moralność, ani o walkę z szatanem. Zaś zrzucanie z siebie (na szatana) wszelkiej odpowiedzialności za zło, i z drugiej strony wymuszanie moralności pedagogiką lęku to nie są dobre strategie. Kościół jest przestrzenią zbawienia. Człowiek żyjący sakramentami, wierny Chrystusowi, pragnący zbawienia, nie musi się bać szatana. Zbawienie dotyczy także tych wpływów, nad którymi nie panujemy.
Ale jeżeli historię zbawienia zamienia się w opowieść o samozbawieniu – nie ma w niej miejsca na szatana. Jedni brną w niezdolność człowieka do zarządzania światem, drudzy czują się przytłoczeni złem i wyjścia szukają albo przez samousprawiedliwienie, albo przez rygoryzm moralny. A zbawienie to kwestia uczciwej relacji człowieka z Bogiem. Jeżeli jesteśmy wierni Ewangelii, to nie zapomnimy o szatanie, ale też pozostawimy go na należnym mu drugim planie. Szatan jest częścią opowieści o zbawieniu, tak samo jak jest nim grzech – i tak samo jak Jezusowa nowina o zwycięstwie nad jednym i drugim.
Ks. Grzegorz Strzelczyk (ur. 1971) jest doktorem teologii. Na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego pełni funkcję prodziekana. Opublikował m.in. książkę „Teraz Jezus”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.