Szachy ze Złym

Tygodnik Powszechny 41/2011 Tygodnik Powszechny 41/2011

Diabeł nienawidzi w stopniu najwyższym, czyli heroicznym, a więc bezinteresownym: niczego nie musi na tym ugrać. Człowiek nienawidzący jest potencjalnym sprzymierzeńcem Złego, ale sam szatan niczego z tego nie ma.



Mamy z tym trudność, ponieważ jesteśmy dziś na etapie myślenia o człowieku w kategoriach jednostek absolutnie monadycznych. Co najwyżej obijamy się o siebie, więc relacje jako takie uznajemy, ale nie zgadzamy się na uznanie radykalnych zależności. Tymczasem chrześcijaństwo widzi człowieka zawsze w połączeniu z innymi – inaczej nie ma mowy o zbawieniu. Bo przy pomocy antropologii autonomicznych jednostek nie jesteśmy w stanie wyjaśnić, w jaki sposób śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa – pojedynczego człowieka z zamierzchłej przeszłości – ma wpływ i na mnie, i na ciebie.

Idźmy głębiej: jeżeli w świecie duchowym połączenia i relacje są tak istotne, że nieposłuszeństwo jednego człowieka sprowadza śmierć, a posłuszeństwo także jednego – Chrystusa – tę sytuację odwraca i naprawia, to znaczy, że również nasze wybory mają wpływ na innych. Mój grzech zawsze dotyka siostry i braci, podobnie moja sprawiedliwość. Tak samo z nieszczęściem. Zdarzają się przecież opętania niezawinione. Niektórzy egzorcyści twierdzą, że są sytuacje, w których ktoś grzesząc przeciwko drugiej osobie, naraża ją na działanie Złego. Mówi się też o klątwie: zapraszaniu Złego do kogoś innego – czyli szatan poprzez wolę jednego dostaje się do innego człowieka. Takie niezawinione dotknięcie złem – a opętanie jest tu radykalnym przypadkiem – jest zawsze jakoś niesprawiedliwe i słusznie za takie je uznajemy. Odpowiedzią Boga na tę niesprawiedliwość nie jest jednak natychmiastowa interwencja, lecz raczej eschatologiczna obietnica nowego świata.

Z Modlitwy Pańskiej wypływa obraz Boga, który wystawia nas na próbę albo dopuszcza zło. Czy to sam Bóg nie robi tej „dziury”?

Rodzimy się z nią, bo samo pojawienie się na świecie oznacza wystawienie na próbę. W tym sensie Bóg rzucając nas w świat, wodzi na pokuszenie. W „Ojcze nasz” tak naprawdę modlimy się o to, by kiedy nadejdzie czas wyboru, moja wola była otwarta na Boże działanie, a nie na działanie Złego. Wybrać muszę ja, nie uczyni tego za mnie ani Bóg, ani szatan. W tej modlitwie otwieram moją wolność na Boga, żeby stać mnie było też na słowa: „bądź wola Twoja”.

Z lektury Starego Testamentu można wynieść wrażenie, jakby szatan był partnerem dla Boga. Z kolei czytając Nowy Testament widzimy Jezusa, który wprawdzie rozmawia z diabłem i demonami, ale ma moc nakazywania im odejścia. Jaka jest relacja między Bogiem i szatanem?

Bóg chce ochronić człowieka przed skutkami działania Złego. Marzyłoby się nam, żeby Bóg szatana anihilował, ale On tego nie uczyni. Zresztą nie trzeba: zbawienie, które nam dał, jest mocniejsze od Złego.

Wczesne interpretacje zmartwychwstania posługują się dramatycznym obrazem zwycięstwa nad śmiercią i szatanem. Zstąpienie do piekieł Jezusa to cios wymierzony Złemu, rozbicie diabelskiego dominium. W tej grze Boga z szatanem o człowieka wraz ze zmartwychwstaniem odwróciła się karta. Obszar wpływu szatana wciąż się kurczy. Apokalipsa powie: „Biada ziemi i biada morzu, bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu”. W końcowej opowieści tej księgi czytamy, że szatan pozbawiony zostaje jakiejkolwiek mocy szkodzenia: dzięki Chrystusowi to już się dzieje.

Dlatego w Kościele mamy gesty egzorcyzmów, których nawet nie dostrzegamy. Najważniejszy z nich wypowiadany jest podczas chrztu, kiedy człowiek otwiera swoją wolność na Boga, a przeciw Złemu. Moc egzorcyzmu przynależy do sakramentu pojednania przez odpuszczenie grzechów, i Eucharystii przez budowanie relacji z Bogiem. W tym wszystkim może nie być ani słowa o wyrzucaniu diabła, bo to jest tylko efekt uboczny. Zbawienie nie polega na tym, żeby człowieka uwolnić od złego (przecież dni szatana są policzone!), tylko na związaniu człowieka z Chrystusem. Więc nie jest też głównym zadaniem Kościoła ratowanie człowieka przed diabłem. Owszem, w skrajnych przypadkach należy to robić i wtedy wkraczają egzorcyści.

Także w Apokalipsie pojawia się problem relacji Boga z szatanem. Najpierw obserwujemy strącenie z nieba na ziemię smoka, który symbolizuje diabła. A na koniec padają słowa o tym, że kiedy upłynie tysiąc lat, szatan zostanie wypuszczony ze swego więzienia. Tym razem to Bóg gra diabłem?

Tekst jest niełatwy do interpretacji, bo idea „tysiącletniego królestwa” pojawia się wyłącznie w tym tekście Apokalipsy. Kościół kilkakrotnie już odrzucał jego dosłowną interpretację (millenaryzm), w której po upływie tego czasu ma nastąpić jeszcze szaleństwo wypuszczonego szatana, a dopiero potem paruzja. Bo byłoby to w istocie dołożenie jeszcze jednego etapu w historii zbawienia. Nie będzie już na tym świecie zwycięstwa szatana. Królestwo z Apokalipsy może oznaczać nasz czas, radykalne „już – jeszcze nie”, które trwa od zmartwychwstania Jezusa. To opis dialektyki, w której funkcjonujemy. Z jednej strony szatan jest już związany, zwyciężony, pobity, z drugiej strony – szaleje. Ale my posiadamy już „pierwsze dary” Ducha Świętego.

A wiemy, czym jest wspominane w Piśmie Św. królestwo szatana?

Obraz dwóch królestw, które ze sobą walczą – choć słychać tu echo manichejskiego podziału na dobro i zło – dobrze oddaje sytuację walki, rozdarcia, które jest udziałem człowieka. Ale ci królowie nie są sobie równi. To raczej królestwo Boga i księstwo szatana, król i zbuntowany lennik.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...