Jeśli człowiek ma wolę zawalczyć ze swoim diabłem, jakkolwiek go rozumie, terapeuta będzie mu sprzyjać. Jeśli uznaje się za bezradnego wobec diabła, wówczas ta postać będzie dla niego destruktywna.
Wiele razy uznał Pan, że pacjentowi pomoże nie Pan, ale duszpasterz lub egzorcysta?
Do duszpasterza odsyłam, do egzorcysty nigdy, choć akurat duszpasterz, do którego kieruję, jest również egzorcystą. Ale proszę pamiętać, że do konsultacji z kapłanem nie trzeba aż opętania. Zachęcam do tego tych, którzy w języku religijnym opisują swój problem. Jest wtedy nadzieja, że ktoś, komu pacjent z tej racji będzie ufać, czyli kapłan, nawiąże z nim owocny dialog. Na szczęście znam mądrych duszpasterzy, którzy potrafią przyjąć człowieka chcącego rozumować w kategoriach dobra, zła, sakramentów, Boga i szatana.
Przychodzę do Pana, chcę terapii, bo wciąż dokonuję zła za podszeptem szatana. Konsultacje z księdzem nic nie dały, nie pomaga modlitwa ani sakramenty. Chcę zerwać tę niemoc własną wobec zła, które czynię. Pomoże mi Pan?
Podejmę rozmowę. I będę chciał panu pomóc poradzić sobie z diabłem, ale nie z perspektywy religijnej, lecz terapeutycznej. Zapytam, na czym to polega, z czego jest pan niezadowolony, co interpretuje jako efekt działania szatana. A potem pójdziemy w głąb. Respektuję system wartości pacjenta i jego religijność, więc nigdy nie powiem panu np., że w tym przypadku szatan to eksternalizacja części negatywnej z pana id – taka interpretacja byłaby dla pana bezużyteczna, a więc i dla mnie jako terapeuty – także.
Czym jest dla psychiatry opętanie?
Właściwie i w psychiatrii, i w teologii nazywamy tak to samo zjawisko, które opisujemy własnym językiem. O tym samym człowieku i tym samym doświadczeniu psychiatra będzie rozumować w kategoriach dysocjacji osobowości, a dla teologa może to być działanie ciemnych mocy. Stanowisko psychiatry może zależeć od światopoglądu. Ateista będzie mieć większą gotowość do aktywnego redukcjonizmu; być może w gabinecie terapeuta powinien być agnostykiem: nie wiedzieć i wytrzymywać niewiedzę, stan nierozstrzygania. Problem jest o tyle złożony, że człowiek opętany nie przychodzi do gabinetu, w którym czekają na niego i terapeuta, i teolog, pacjent opowiada, a eksperci decydują, który ze specjalistów się przyda. Gdyby psychiatra dysponował tabletką Opętolex, przepisywałby ją i już, a medycyna „zassałaby” całe zjawisko opętań. Ale ponieważ nie zawsze psychiatra jest skuteczny, poszukiwanie egzorcystów po niepowodzeniu u psychiatry jest częste.
Duszpasterze odsyłają swoje owieczki do Pana jako pacjentów?
Tak – począwszy od osób cierpiących na jedną z postaci zespołu anankastycznego (które odchodząc po raz kolejny od konfesjonału mają wątpliwości, czy powiedziały dość dokładnie o swoich grzechach) po ludzi, którzy przyszli z powodu poważnych zaburzeń psychicznych, a że w treści tych zaburzeń występuje wiele elementów religijnych, trafiają najpierw do księdza. Tak bywa na przykład z osobami chorującymi na depresję. Świadomi istnienia tego psychopatologicznego wymiaru w życiu religijnym, księża coraz częściej odsyłają penitentów do psychiatrów. Nieraz to się okazuje trudne, bo ksiądz boi się, że sugestią konsultacji psychiatrycznej zrani tę osobę.
Pamiętam sytuację, która ilustruje dylemat: do księdza czy do psychiatry. Pewna kobieta domagała się konsultacji psychiatrycznej. Do gabinetu przyszła z księdzem, a kiedy ten wyciągnął krzyż, zaczęła mówić przerażającym głosem i padła na ziemię. Dla księdza to był dowód, że ona jest opętana. Dla mnie jej zachowanie było objawem dysocjacji. Więc „czyja” ma być ta pacjentka? Najgorzej by było, gdyby ksiądz i psychiatra zaczęli rywalizować o to, kto ważniejszy i w czyim języku należy to zjawisko opisać.
Czym jest zło dla psychiatry, który się z nim styka?
Zło w gabinecie to przede wszystkim ludzka bieda, a terapeuta musi być empatyczny do osoby, która przychodzi po pomoc. Mam pomóc rozbrajać zło, a nie konfrontować się z nim.
A nie jest to usprawiedliwianie zła?
Brecht mówi, że „człowiek ma większą skłonność ku dobru niż ku złu, ale warunki nie sprzyjają mu”.
Szatan, istota duchowa, zło osobowe, postać głęboko nieszczęśliwa, która sprzeciwiając się Bogu podjęła nieodwołalną decyzję – przyjąłby Pan diabła na terapię?
Tym, co mnie zachęca do przyjęcia go do gabinetu, jest fakt, że jest nieszczęśliwy. Tym, co mnie zniechęca, jest nieodwołalność decyzji, która zakłada, że on wcale nie chce się zmienić. Terapeuci przydają się tym, którzy w swoim własnym interesie mają ochotę na zmianę. Kiedyś przyszła do mnie kobieta w sprawie swojego syna i na wstępie powiedziała, że jest matką idealną. Jeśli jest idealna, to się jej nie przydam. Podobnie: jeżeli ktoś jest absolutnym złem i nic nie chce zmieniać, to po co by miał przychodzić do terapeuty? Dlatego prawdopodobnie szatan jeszcze nigdy do mojego gabinetu nie przyszedł. Albo przyszedł, a ja się nie zorientowałem... W każdym razie nie ogarnęła mnie nigdy trwoga, jaką się odczuwa na widok diabła. Niewykluczone, że na tyle we mnie tkwi redukcjonizm psychiatryczny, że jak mi się ktoś przedstawi: „dzień dobry, jestem szatanem”, pomyślę: „dzień dobry, cierpi pan na zespół urojeniowy”.
Prof. dr hab. med. BOGDAN de BARBARO, psychiatra, psychoterapeuta, jest kierownikiem Zakładu Terapii Rodzin Katedry Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.