Duch Św. może mówić poza Kościołem, ale do nas mówi przede wszystkim w nim. Bóg wyznacza miejsca, w których przemawia, a ty mówisz: „pójdę jeszcze na Wschód”?
RW: To znów moment, w którym konieczna jest gradacja: nie jest w kłamstwie, ale nie widzi Pełni.
PS: Pełni jasno i wyraźnie nie widzi nikt.
RW: Kiedy patrzę na Chrystusa, widzę pełnię Prawdy. Co innego, że Jej do końca nie zrozumiem. Przywołany przykładowo hindus Jej nie widzi, bo nie patrzy na Chrystusa; stąd nie może jej również rozumieć. On widzi jakąś część i rozumie część części.
PS: I zgoda, i zasadniczy sprzeciw. Patrząc na Chrystusa, widzę pełnię Prawdy, ale nie do końca Ją rozumiem. A to „nie do końca” zabrania mi powiedzieć z pewnością, że kiedy on patrzy, to nie widzi całości.
RW: I tu już jednak jesteśmy przy panreligii, gdzie wszystko jest tym samym. I ty, i on widzicie pełnię, którą każdy z was inaczej nazywa, a choć są różnice doktrynalne między wami i tak trwacie przy tym samym. Stwierdzenie „nie mogę powiedzieć, że on nie widzi całej prawdy” to bardzo duże założenie. Bo czy on ogląda to samo? Przecież nie patrzy na Chrystusa. On w ogóle może Go nie znać.
Może natomiast znać „ziarenka Chrystusa”, rozsiane wszędzie. Gradacja, której się sprzeciwiasz, wcale nie musi być poniżająca. Istnieją różni ludzie: mądrzejsi, głupsi, święci, mniej święci. Co się stanie z tymi różnicami w niebie: jedni będą tylko na dwie trzecie wypełnieni, a inni na całość? Nie, Teresa z Avila przekonuje, że każdy będzie wypełniony tak, jakim jest naczyniem. Jest gradacja, ale każdy ma swoją pełną miarę. Sobór podkreśla, że każdy człowiek może się kontaktować przez swoje sumienie z pełnią Prawdy, którą my widzimy. Ale my przynajmniej wiemy, w którym patrzeć kierunku, on zaś, obiektywnie rzecz ujmując, szuka w zupełnej ciemności, intuicyjnie.
PS: Za dużo mówisz o tym, co widzi drugi człowiek – ja z powodu mojego niedoskonałego rozumienia tego, co widzę, wolę nie sądzić innych.
RW: To nie osąd. Próbuję obiektywizować tam, gdzie ty subiektywizujesz i relatywizujesz. Rozmawiamy przecież o podstawach dialogu, o czymś obiektywnym. Od prawdy uciekasz od razu do „ja widzę”, kładziesz akcent na subiektywność doświadczenia. Chrześcijanin wyznaje: w Chrystusie jedynym jest absolutna prawda. Kładzie nacisk nie tyle na swoje doświadczenie, co na nią samą. Myślisz, że mówiąc to, nie ma bardziej bezpośredniego kontaktu z tą Prawdą niż ten, który nie zna Jej imienia? Dotykaliśmy, widzieliśmy, słyszeliśmy i wciąż mamy tę Prawdę – bo życie się objawiło! I tę Prawdę chcę pokazać innym. Stąd misyjność Kościoła. Dlatego Jezus nam nakazał iść i swoim świadectwem czynić uczniów. Słabe zdolności poznawcze nie sprawiają, że Prawda, którą widzimy, jest mniejszą prawdą.
PS: Ale czy misyjność wyklucza dialogiczność? Teolog Paul Knitter podkreśla, że misja rozumiana jako głoszenie jest elementem dialogu. Dialog to nie tylko słuchanie, ale też mówienie do drugiego. Misja jako głoszenie w tym sensie jest elementem dialogu, że jeśli rozpoznałem coś jako Prawdę i Jej zaufałem, to mogę uczciwie powiedzieć: Chrystus jest zbawicielem, twoim też. Mogę nawet powiedzieć: nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Jednak w mojej perspektywie Prawda, którą jest Bóg, jest większa niż wszystko, co w sposób dyskursywny i symboliczny jesteśmy w stanie wyrazić. W związku z tym to, co na poziomie dyskursywnym może wydać się nie do pogodzenia, nie musi być takie w swojej istocie. Dlatego słowa „wierzcie w Ewangelię”, zaproszenie drugiego do poznania Prawdy, którą odkryłem, nie musi być równoznaczne z oczekiwaniem od niego, że odejdzie od tego, co sam w swoim życiu wcześniej poznał jako prawdę. Buddysta zapyta: jak mam się nie wyrzec swojej prawdy i jednocześnie uwierzyć w Ewangelię? Nie wiem, ale wierzę, że jest możliwe. Ojcowie Kościoła mówią, że żadna określona treść nie jest tą ostateczną rzeczą, o którą nam w poznaniu chodzi.
RW: Nie, oni rozróżniali pomiędzy rzeczywistością (nieskończoną), którą się widzi, i pomiędzy nazywaniem tej rzeczywistości, czyli moją subiektywną rzeczą (skończoną). Nieskończoność ujmujesz poprzez skończone słowa. I na tym polega piękno dogmatu, że nie jest strukturą zamkniętą, tylko otwierającą ku Prawdzie. W skończonym może odbijać się nieskończoność – oto pogląd Ojców.
PS: Ale to, co widzę, widzę w ciemności, czyli wiem przez niewiedzę. Św. Tomasz mówi, że akt wiary dotyczy rzeczywistości, a nie tego, za pomocą czego ją ujmujemy. Nawracaj się do Boga, do pełni Prawdy. Więc i ja mogę wezwać drugiego do nawrócenia, i inny też może mnie wezwać, bym się nawrócił.
RW: To nie są równe wezwania. Kiedy wzywa mnie absolutna Prawda, zobowiązany jestem mocniej. Aczkolwiek Kościół musi szanować wolność, bo każdy nie przed Kościołem – chociaż w jego obecności – ale przed Barankiem będzie sądzony. A to niesie dla nas bardzo wiele nadziei. Zresztą, co podkreśla się szczególnie od Pawła VI, Kościół chce czynić uczniów za pomocą świadectwa, a więc najpierw mówi do siebie: bądź uczniem Chrystusa, a wtedy dopiero będziesz innych czynić uczniami. Bóg na pewno wszystkich chce w swoim Kościele i może ich w nim zgromadzić, jeśli tylko nie ma wyraźnego sprzeciwu woli ludzkiej.
PS: Czyli to ty dążysz do panreligii, ale takiej, którą będzie katolicyzm.
RW: Dążę do katolicyzmu, a nie do panreligii, w której obcięliśmy wszystko, co nas różniło, i stworzyliśmy uniwersalną religię czy etykę. To projekt oświeceniowy. Chyba że słowa Jezusa: „nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz” chcesz uznać za dążenie do panreligii.
PS: Nie, ale ja pytam: czy świat religii nie może być pluralistyczny? Czy jedną owczarnią z jednym Pasterzem nie mogą być wszystkie religie?
RW: Nie ma zbawienia poza Kościołem, ale ten może mieć dużo szersze granice – o czym przypomniał Sobór – niż te, o których my wiemy. Te szersze granice nie uprawniają nas jednak do twierdzenia, że w „ukrytym i nieświadomym Kościele poza widzialnymi granicami Kościoła” odkryjemy więcej niż w tym jawnym i świadomym siebie.
Not. Maciej Müller i Tomasz Ponikło
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.