Jedna czy wiele Owczarni

Tygodnik Powszechny 44/2011 Tygodnik Powszechny 44/2011

Duch Św. może mówić poza Kościołem, ale do nas mówi przede wszystkim w nim. Bóg wyznacza miejsca, w których przemawia, a ty mówisz: „pójdę jeszcze na Wschód”?

 

Piotr Sikora: Żeby nawiązać dialog z innymi religiami, to po pierwsze, trzeba je w miarę możliwości poznawać. Dziś ułatwia to internet, ale prościej też o bezpośrednie spotkania. Podczas spotkania jako wierzący katolik z niechrześcijaninem uznajesz, że interesuje cię dążenie do ostatecznego sensu życia. Ale uznajesz – to po drugie – że twój rozmówca jako uczestnik innej tradycji ma ci coś do przekazania w tej sprawie. Te dwa warunki to krok do głębszej relacji i perspektywy, w której nikogo nie pouczasz ani nie przekabacasz na swoją stronę.

Ks. Robert Woźniak: Benedykt XVI we wprowadzeniu do książki Marcela Pery napisał szokujące zdanie: nie ma dialogu religii, możliwy jest tylko dialog kultur. Sądzę, że intencją było stwierdzenie, iż nie ma „ekumenizmu międzyreligijnego”, a celem dialogu międzyreligijnego nie jest tworzenie panreligii. Wzajemne poznanie przez dialog ma prowadzić do pokojowego współżycia, do uświadomienia sobie fundamentalnej jedności w człowieczeństwie. Bo wszyscy jesteśmy ludźmi, człowieczeństwo nas łączy, chociaż ze względu na różne religie mamy różne wizje świata. Dialog może również pomóc zrozumieć własną religijność nie na zasadzie dialektycznego wykluczania, tylko przez uwypuklanie jej specyfiki. Dialogując, poznaję innego, poznaję siebie.

PS: Nie zgadzam się w tym względzie ani z Benedyktem XVI, ani z tobą. Jan Paweł II pisał w „Novo Millenio Inneunte”, że inne religie mają nam wiele do powiedzenia. Ekumenizm chrześcijan to dążenie do widzialnej jedności, ale w dialogu międzyreligijnym także chodzi o jedność. Być może pomimo tego, że światopoglądy nas dzielą, to łączy nas coś, co wcale nie jest małe. U buddystów widzę świat symboliczny z zupełnie innej bajki niż nasza. Ale przebywając razem z nimi, dostrzegam poziom doświadczenia duchowego, który jest nam wspólny, a który uznaję nie tylko za naturalny, ale za głęboko chrześcijański. Dialog to próba zobaczenia spoza różnic jakiejś fundamentalnej wspólnoty – i nie chodzi tu o panreligię. To chrześcijańskie wezwanie, bo jeśli nie kocham brata, którego widzę, to nie mogę kochać Boga, którego nie widzę. To radykalne połączenie miłości i znajomości Boga, a miłość zakłada dążenie do jedności. Drugi człowiek nie może pozostać dla mnie obcy. Należąc do innej tradycji, może mnie wspomóc w dążeniu do Boga.

RW: W dialogu mogę sobie zdać sprawę, kim jest mój rozmówca i kim jestem ja sam. Celem nie musi być tylko odkrywanie tego, co nas łączy. Akcent na poszukiwanie miejsc wspólnych może sprawić, że nikt z nas niczego tu nie wniesie, bo wzbogaca nas nie to, co nas łączy, ale to, co różni. Jedność i wielość nie są wykluczającymi się pojęciami. Jedność między wyznawcami religii to nade wszystko jedność w człowieczeństwie.

PS: Nie twierdzę, że dialog ma prowadzić do uniformizacji. Ale co w spotkaniu z konkretnym człowiekiem oznacza wzbogacenie się przez różnice? Tylko to mnie wzbogaci, co jestem w stanie zintegrować ze swoją tożsamością.

RW: Wzbogacić można się również bez takiej integracji. Chcesz się integrować z każdym, z kim dialogujesz?

PS: W pewnym sensie tak. Bo inaczej wcale się tym dialogiem nie wzbogacę.

RW: Ależ nie możemy tylko szukać tego, co nas łączy. Nacisk na jedność wynika tu często z cichego założenia, że różnice nas automatycznie skłócą. Nie musimy wypierać się różnic, zakrywać ich tym, co jednoczy, by być przyjaciółmi. Powraca tu wizja dialogu międzyreligijnego, w którym przemilcza się albo wręcz wstydzi prawdy. Tylko że z tego właśnie rodzi się przemoc między religiami...

PS: Odkrywanie jedności to ani nie negowanie, ani nie zaniedbywanie różnic. W małżeństwie jestem bardzo różny od żony: ja jestem mężczyzną, a ona kobietą, mamy inne wychowanie i odmienne wrażliwości. To nie przeszkadza temu, że chcemy tworzyć coraz głębszą jedność, przy czym tych różnic nie wycinamy.

RW: I ty kobiecość żony integrujesz ze swoją tożsamością?

PS: W pewnym sensie tak.

RW: Powiadasz: „w pewnym sensie”. I masz rację, bo dialog jedności dokonuje się tylko na pewnym podstawowym poziomie związanym z człowieczeństwem, a nie explicite z religią. I to ten fundament w postaci jedności w człowieczeństwie sprawia, że dialog może być wzbogacający również bez konieczności zaniedbywania różnic.

PS: Ale ja swoje człowieczeństwo realizuję poprzez religię, pełnię – jak przekonuje np. Ireneusz z Lyonu. Zyskuję dopiero w dążeniu do nieskończoności. I każdy realizuje swoje człowieczeństwo we własnym religijnym dążeniu.

Spotykając się z buddystą czy hinduistą, nie oczekuję, że swoją wiarę zostawi za progiem, chcę go spotkać całego. To może paradoks ludzkiej natury, że ta jedność i różnorodność – tak jak z Trójcą Świętą – nie wykluczają się. Konflikty religijne biorą się m.in. stąd, że ludzie widzą siebie jako obcych w tym, co dla nich najważniejsze. Uważam, że więcej nas z ludźmi innych tradycji łączy, ty – że więcej nas dzieli.

RW: Człowieczeństwo, które łączy mnie z wyznawcami innych religii, to wcale nie mało. Jednak relacja z Chrystusem determinuje wszystko. Zauważ, że również ona, nie tylko człowieczeństwo, łączy mnie z innymi. Ale nie dlatego, że odkrywam w nich tę samą świadomą i dobrowolną łączność z Chrystusem, ale dlatego, że Chrystus każe mi ich kochać bez względu na religię.

PS: Według mnie zbliżając się do innych religii, odkrywamy w nich inaczej nazwaną, ale tę samą relację z Chrystusem. I dlatego swoją z Nim relację mogę w tym dialogu przeżywać głębiej.

RW: To nieporozumienie. Czy relacja buddysty z Chrystusem może być taka sama jak w przypadku człowieka ochrzczonego, który autentycznie i w subiektywnej pełni żyje wiarą? Czy Dalajlama może powiedzieć mi więcej o Chrystusie niż Benedykt XVI? Czemu w ogóle miałbym szukać gdzie indziej, skoro wiem, że w Chrystusie jest pełnia i że On powierza siebie pamięci Kościoła?

PS: Nie przyjmujesz, że możesz szukać i tu, i tu?

RW: Nie przekonasz mnie, bym w innych religiach uczył się Chrystusa. Tam mogę raczej odkrywać pewne bogactwo doświadczenia ludzkiego. Trzeba pamiętać, że analogicznie do sukcesji apostolskiej, istnieje coś takiego jak sukcesja prawdy – jak Duch Św. przekazywany sakramentalnie. On może mówić poza Kościołem, ale do nas, skoro jesteśmy w Kościele, mówi przede wszystkim w nim. Bóg wyznacza ci konkretne miejsca, w których przemawia, np. sakramenty, a ty mówisz: „pójdę jeszcze na Wschód”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...