Mnożenie talentów

Przewodnik Katolicki 22/2013 Przewodnik Katolicki 22/2013

Biznes nie musi być drogą do korupcji czy wyzysku. Jest szansą pomnożenia talentów w służbie dobru i świętości.

 

Praca jest wpisana w ludzką naturę, w podstawowe powołanie człowieka do przekształcania świata. Pokazuje to wyraźnie Pismo Święte, mówią też o tym dokumenty Kościoła. To w kontekście wartości pracy ludzkiej należy rozpatrywać zagadnienie przedsiębiorczości. 

Godność pracy ludzkiej

W tym miejscu warto skorygować jeden z istotnych stereotypów, narzuconych ongiś przez tzw. filozofię pracy, czyli ideologię marksistowską. Marksiści twierdzili bowiem, że wedle chrześcijaństwa praca jest następstwem grzechu pierworodnego. Takie kłamstwo (bo trudno uznać rozpowszechniany stereotyp za ignorancję) miało bardzo wyraźny cel: ukazywało negatywny stosunek chrześcijaństwa do pracy ludzkiej. Pozytywny stosunek miał dopiero przynieść marksizm, dokonując wyzwolenia człowieka pracy z alienacji.

Problem w tym, że to chrześcijaństwu zawdzięczamy pozytywny stosunek do pracy. W świecie antycznym, gdzie miarą oddzielającą ludzi wolnych od niewolników był m.in. stosunek do pracy – ludzie wolni byli wolni od pracy, a niewolnicy byli do niej przymuszeni – orędzie biblijne Starego Testamentu związało wolność człowieka z twórczością i pracą. Pierwszy człowiek, przed upadkiem, jako istota w pełni i prawdziwie wolna, był człowiekiem uprawiającym ziemię. Po jego upadku praca została związana ze znojem i cierpieniem; z brakiem proporcji między niewspółmiernym wysiłkiem a osiąganym efektem działań.

O godności pracy w ujęciu chrześcijańskim nie świadczy nic bardziej niż fakt, że Syn Boży pracował własnymi rękami. Nadał w ten sposób pracy niezbywalną godność i uczynił ją narzędziem – środkiem zbawienia. To dlatego św. Paweł zalecał podejmowanie pracy własnymi rękami oraz przestrzegał, że „kto nie chce pracować, niech też nie je”. Także i to zdanie zostało zmanipulowane przez marksistów, którzy upraszczali je karykaturalnie stwierdzeniem: kto nie pracuje, niech też nie je. Wyzwolenie człowieka pracy poprzez ideologię komunistyczną stało się bezprzykładnym zniewolniczeniem, a o rygoryzmie stosowania przymusu pracy świadczyły łagierne kotły żywieniowe: głodowe racje żywności były przydzielane ściśle wedle wypracowanej w nieludzkich warunkach dniówki. Praca zamiast nadawać sens życiu człowieka, wypełniać twórczo znaczną część jego egzystencji – stawała się narzędziem walki o przetrwanie, wyrazem i środkiem zniewolenia człowieka.

Odbudowa etosu pracy

Czy to przypominanie historii marksistowskiej jest konieczne? Śmiem twierdzić, że tak. I to z dwóch względów.

Po pierwsze, bł. Jan Paweł II apelował: „trzeba uczynić wszystko, ażeby praca nie straciła swojej właściwej godności. Celem bowiem pracy – każdej pracy – jest sam człowiek. (…) Nie wolno nam zapominać – i to chcę z całą siłą podkreślić – iż praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy” (Jan Paweł II, homilia podczas Mszy św., Legnickie Pole, 2.06.1997 r.). Marksizm w Polsce (i nie tylko) okazał się prawdziwą dewastacją wartości pracy, degradacją człowieka pracy, niemal zabił w ludziach kreatywność i smak twórczości.

Po drugie, w kontekście owej marksistowskiej dewastacji pracy przychodzi nam zmierzyć się ze stereotypami dotyczącymi przedsiębiorczości.

Bł. Jan Paweł II pisał w swojej encyklice Centesimus annus, że systemy totalitarne pozostawiły po sobie w krajach postkomunistycznych liczne spustoszenia, zarówno w zachowaniach etycznych, jak i w obszarach gospodarki: „Bardzo długo wypaczeniu ulegały nawet najbardziej elementarne stosunki gospodarcze, a podstawowe cnoty związane z dziedziną życia gospodarczego, takie jak prawdomówność, wiarygodność i pracowitość, zostały wykorzenione. Konieczna jest cierpliwa odbudowa materialna i moralna, podczas gdy tymczasem wyczerpane długotrwałymi wyrzeczeniami narody domagają się od rządzących natychmiastowych i namacalnych rezultatów: dobrobytu i odpowiedniego zaspokojenia ich słusznych aspiracji” (CA nr 27). Ta właśnie sytuacja rodziła konieczność przemiany sposobu myślenia ludzi w Europie Środkowej i Wschodniej, tak by działali wedle zasad gospodarki rynkowej, rozwijali inicjatywę i przejmowali odpowiedzialność.

Bez zmian mentalnościowych, bez zmiany systemu wartościowania niemożliwe wręcz staje się spoglądanie na treść i wartość przedsiębiorczości.

Wartość przedsiębiorczości

Biblijne spojrzenie na pracę ukazuje człowieka, który jako wolna osoba może osiągać pewne cele, służące jego rozwojowi osobistemu oraz społeczeństwu. Poprzez wykonywaną pracę, zgodnie z powołaniem Bożym, dokonuje się postęp świata w wymiarze jednostkowym czy wspólnotowym. „Dla wierzących jest pewne, że aktywność ludzka, indywidualna i zbiorowa, czyli ów ogromny wysiłek, przez który ludzie starają się w ciągu wieków poprawić warunki swego bytowania, wzięty sam w sobie, odpowiada zamierzeniu Bożemu. Człowiek bowiem, stworzony na obraz Boży, otrzymał zlecenie, żeby rządził światem w sprawiedliwości i świętości” (konstytucja Gaudium et spes, nr 34).

Sobór Watykański II wskazał jednoznacznie na związek ludzkiej aktywności w sferze gospodarczej i ekonomicznej z Bożym planem zbawienia. Pozwoliło to pójść dalej Janowi Pawłowi II, który w encyklice Sollicitudo rei socialis podkreślił ów związek jako powinność moralną człowieka: „kto by chciał odstąpić od trudnego, ale wzniosłego zadania polepszania losu całego człowieka i wszystkich ludzi pod pretekstem ciężaru walki i stałego wysiłku przezwyciężania przeszkód czy też z powodu porażek i powrotu do punktu wyjścia, sprzeciwiałby się woli Boga Stwórcy” (SRS nr 30).

W perspektywie powołania i zobowiązania człowieka do aktywności w sferze gospodarczej, która winna służyć polepszaniu świata, należy dostrzec problem przedsiębiorczości. Problem, a dokładniej mówiąc, wartość tej formy organizacji pracy ludzkiej.

Nie jest to sprawa wcale banalna – w społeczeństwach postsocjalistycznych termin „przedsiębiorca” ma wydźwięk pejoratywny. Tkwi w nas też pewien stereotyp domorosłych badaczy Pisma Świętego, którzy chętnie szafują tekstami typu: „bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23–24).

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...