Naprawdę wielki

On nie dlatego był wielki, że walczył z komunizmem i że to on miał rację. Był wielki dlatego, że był radykalny w swej wierności Chrystusowi. Niedziela, 9 listopada 2008



60. rocznica mianowania biskupa Wyszyńskiego prymasem Polski po raz kolejny zwraca uwagę na tę postać, która odegrała ogromną rolę w naszych powojennych dziejach

Krzysztof Kunert: – Ksiądz Profesor uczestniczy w procesie beatyfikacyjnym sługi Bożego, kard. Stefana Wyszyńskiego. Należy on już dziś do grona naszych bohaterów narodowych, dlaczego więc dąży się także do jego beatyfikacji?

Ks. prof. dr Hab. Piotr Nitecki: – Istotnie, na prymasa Wyszyńskiego można patrzeć w obu tych aspektach. Niewątpliwie był bohaterem narodowym. W procesie beatyfikacyjnym chodzi jednak o coś więcej, o pokazanie podstawowego źródła wielkości człowieka, którym był dla niego sam Bóg. Kościół nie wynosi przecież na ołtarze ludzi za ich skuteczną działalność społeczną, ale za ich maksymalną bliskość z Bogiem i wiarygodne świadectwo Ewangelii wobec świata.

Chodzi więc o to, by pokazać, jak mocny jest Bóg w ludziach, którzy na Nim, a nie na sobie, budują posługę ukierunkowaną ku przyszłości. Świadectwo takich ludzi umacnia i dopełnia przesłanie Ewangelii mówiącej o wielkiej sile człowieka wiary dzięki Temu, który go umacnia. Takich ludzi i taki sposób ich myślenia ukazuje każda beatyfikacja czy kanonizacja.

– W czym konkretnie ujawniało się to świadectwo, które zapowiadało przyszłość?

– Patrząc dziś, z pewnej perspektywy, widać wyraźnie, jak Bóg przygotowywał ks. Wyszyńskiego do późniejszych zadań. Nic nie zapowiadało jego wielkości. W zasadzie nie powinien być nawet księdzem – gruźlik, wyświęcony właściwie z litości, który usłyszał od kościelnego w katedrze włocławskiej, że z takim zdrowiem to lepiej od razu iść na cmentarz niż do święceń. Przyjmował je z nadzieją, że dane mu będzie choć krótko odprawiać Mszę św.

Bóg znów pokazał, że wybiera to, co słabe w oczach ludzi, by tych mocnych zawstydzić. Innym ciekawym elementem jego życia było na przykład to, że w latach międzywojennych zajął się katolicką nauką społeczną, która nie była jeszcze wtedy tak popularna jak obecnie. Konkretnie zajmował się krytyczną oceną komunizmu, był w tamtym czasie jednym z najlepszych jego znawców w Polsce. Nie mógł wtedy wiedzieć, że ta zdobyta wówczas wiedza będzie mu tak bardzo pomocna w czasie, gdy problem relacji z komunizmem nie był już tylko intelektualnym sporem, ale walką o przetrwanie narodu i służącego mu Kościoła.

– Śledząc dziś rozmaite publikacje o prymasie Wyszyńskim, można by więc myśleć, że jego walka z komunizmem, którą nie bez dramatycznych momentów zawsze wygrywał, była zasadniczym elementem jego wielkości…

– To byłoby uproszczenie. Jeśli dziś mówimy o jego beatyfikacji, to z zupełnie innych względów. On nie dlatego był wielki, że walczył z komunizmem i że to on miał rację. Był wielki dlatego, że był radykalny w swej wierności Chrystusowi, i ta maksymalna wierność była źródłem jego postawy wobec wszystkiego, co sprzeciwia się orędziu Ewangelii.

On był antykomunistą w znaczeniu teologicznym, a nie politycznym, przeciwstawiał się komunizmowi, bo był on sprzeczny z Ewangelią, a nie dlatego, że uważał inny ustrój za lepszy. Ci, którzy z nim walczyli i oceniali go w kategoriach politycznych, oczywiście, nie byli w stanie tego zrozumieć. Zabawne zaś jest to, że także dzisiaj zdarza się, że ci, którzy chwalą prymasa Wyszyńskiego za jego antykomunizm, krytykują współczesnych biskupów i księży za to, że sprzeciwiają się dzisiejszym zagrożeniom człowieka.

Inne są te zagrożenia, ale przecież istota owego oporu jest ta sama – posłannictwem Kościoła i jego pasterzy jest przecież zawsze przeciwstawianie się temu, co jest z ducha antychrześcijańskie i co zagraża dobru człowieka.




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...