Marzenia o gotowanym kartoflu

Brak komentarzy: 0

Michał Bondyra

publikacja 19.10.2008 00:04

Nikt, kto nie przeżył konfliktu, nie zdaje sobie sprawy, jaką traumę może wywołać nocna ewakuacja przed spadającymi bombami czy ostrzałem. Przewodnik Katolicki, 19 października 2008



W byłym dziewięciopiętrowym hotelu żyją uchodźcy. Bez światła, wody, toalet, wind. W oknach powybijane szyby. W zimie będą potrzebować więcej energii, by przetrwać. Takich ośrodków w całej Gruzji jest mnóstwo. Uchodźców bytujących w różnych warunkach – 128 tys. – mówi Aleksandra Rezunow, która wraz z Janiną Ochojską przez dwa tygodnie niosła pomoc w Gruzji.

Wyjazd do Gruzji poprzedzają, jak zwykle w takich przypadkach, odpowiednie przygotowania. Szukanie kontaktów, telefonów, maili, sprawdzanie wiarygodności. Każdy Gruzin mieszkający w Polsce chce pomóc. Każdy pomaga. Opieramy się na dwóch organizacjach pozarządowych: Academy for Peace and Developement i Humanitary Centre Abkhazeti. Pierwszy raz w historii PAH polegamy tylko na organizacjach miejscowych.

Nie decydujemy się na konwój. Gruzja jest bardzo daleko, a koszt jednej ciężarówki to 30 tys. zł. Poza tym, mimo wojny, wszystko tam działa: supermarkety, banki, bankomaty...
Lecimy samolotem do Batumi. Stamtąd podążamy tropem uchodźców poprzez Ozurgeti, Sarnaki, Zugdidi, Kutaisi, Gorii, aż do stolicy: Tbilisi. Kupujemy wszystko, co potrzebne, na miejscu: w supermarketach, na rynkach, bazarach. Janka robi rozpoznanie, jeździ do obozów, rozmawia z poszkodowanymi. Ja odpowiadam za zakupy i ich rozdział. Pomagają nam młodzi Gruzini, którzy kiedyś też przeżyli dramat uchodźstwa z Abchazji...

Namioty w Gorii

Uchodźców jest ok. 128 tys. Nie wszyscy jednak mają status uchodźcy w sensie prawnym. Są wśród nich też tzw. uchodźcy wewnętrzni czy wewnętrznie przemieszczeni. Jaka jest ich struktura? To dla nas bez znaczenia; nie liczą się cyfry, a konkretni ludzie. Gdy wszystko wróci do normy, zostanie ich około 32 tys. Co gorsza, uzupełnią falę pierwszego uchodźstwa z początku lat 90. i pierwszego konfliktu z Abchazją i Osetią.

Sytuacja uchodźców jest bardzo różna. Są tacy, którzy usłyszeli, że atakują Rosjanie i choć nie padła ani jedna bomba, spakowali swój dobytek i przemieścili się, często zresztą własnym transportem. Najczęściej do rodziny, znajomych. Są tacy, którzy w popłochu, w nocy, uciekali z rejonu działań wojennych, podczas ostrzału wioski czy miasta, często tak, jak stali, nawet bez dokumentów.

Są i tacy, którzy znaleźli schronienie w prowizorycznie przygotowanych przez władze obozach umiejscowionych w szkołach, szpitalach. W Gorii poszkodowani – m.in. mieszkańcy zniszczonych od wybuchu bomby bloków – znaleźli schronienie w obozie namiotowym, postawionym naprędce w parku miejskim. Te namioty są nieduże i stosunkowo cienkie. Nie ochronią ich przed zimą, ale po remoncie bloków przemieszczeni wrócą do swoich mieszkań, podobnie, jak ci koczujący u rodzin i znajomych.

Inni przemieszczają się spontanicznie, osiedlają na dziko w pomieszczeniach, oborach, fabrykach, które po dawnym ustroju niesprywatyzowane zostały rozkradzione i opuszczone. Tak jak wojskowy szpital, z którego wyniesiono dosłownie wszystko, włącznie z sedesami, kablami czy kontaktami. Warunki tam panujące są dramatyczne. Żyje w nich od kilkuset do nawet 1600 osób. Najwięcej takich ośrodków jest w Tbilisi.

Pampersy na dwa miesiące
Nasze działanie w Gruzji to powrót do korzeni, elementarz pomocy humanitarnej. Nie długofalowo i programowo, jak chociażby w Czeczenii, Sudanie czy Afganistanie, ale natychmiast. Tu pomoc potrzebna jest od razu. Pomagamy na ogół kompleksowo, wspierając konkretny obóz, poczynając od zapewnieniu ludziom dachu nad głową, poprzez lekarstwa, żywność, pościel i inne niezbędne rzeczy.

Każdy potrzebuje czegoś innego. Tym, którzy trafili do rodzin czy przyjaciół, nie jest potrzebna pościel czy materace, a żywność, środki czystości, leki. Inni, choć żywność mają, to od dwóch tygodni żyją na suchym prowiancie. Dramatycznie apelują o coś ciepłego, marzy im się gotowany kartofel. Kupujemy im ziemniaki, bulion. Są miejsca, jak te w mieście Chiatura, gdzie świetnie działa pomoc rządowa. Każdy uchodźca jest tam rejestrowany, dzięki czemu dostaje pomoc nie tylko doraźną, ale otrzyma też ją później, gdy sytuacja się unormuje.



Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..