O prezentach, darach i o przeistoczeniu

Powiedz mi, co kupiłeś ukochanej osobie, a powiem ci, kim jesteś! To czysta prawda; prezenty są doskonałym odbiciem naszych relacji z ludźmi i ze światem. Robienie podarków przypomina rozwiązywanie znanych w psychologii testów projekcyjnych, które odsłonią wstydliwą treść twojej podświadomości. Posłaniec, 12/2006



Prezent, to coś więcej niż rzecz lub martwy przedmiot. Prezent, to ucieleśnienie ludzkich relacji, zmaterializowana idea prawdy, dobra i piękna. Nawet gdy kogoś zabraknie, to pozostanie po nim ten materialny znak jego obecności, myśli i uczuć. Pozostanie dar, którym stanie się prezent. Współczesność już tego nie rozumie, bo rządzi się zupełnie innymi prawami: chce sprzedawać i sprzedawać, wymieniać rzeczy całkiem jeszcze dobre na zupełnie nowe. Dlatego przestrzeń wokół nas zapycha się przedmiotami, które do niczego nie są nam potrzebne. Zamiast darów, które miały do nas przemawiać i metafizycznie “mrugać oczami”, będziemy mieli szafy wypchane nieużywaną odzieżą, półki uginające się pod ciężarem niesłuchanych płyt i kaset oraz szykowne biblioteczki pełne nieprzeczytanych książek. Zabraknie nam czasu i sił, by się nimi zająć, tym bardziej że za ofiarowanymi przedmiotami nie będzie już wyczuwalna niczyja życzliwa obecność. Ale dość tego krakania. Zobaczmy raczej, co z tym zrobić.

Dać, to znaczy być!

Prezent powinien być darem, a dziś najcenniejszym darem jest obecność i więź drugiej osoby. Doskonale wyczuwają to współcześni, gdy właśnie próbują zastąpić tę obecność prezentami lub jej brak wynagrodzić. Stąd zasada pierwsza: nie dawaj prezentów, które mają cię zastąpić lub coś naprawić, odkupić czy odczynić! Przekupywanie własnych dzieci lub żony jest niedopuszczalne, bo jest gwoździem do trumny wzajemnych więzi. Znam takie domy pełne luksusu, zbytku i... samotności, a nawet rozpaczy. Tam prezenty już nie znaczą tego, co znaczyć powinny – obecności i życzliwej troski o potrzeby kogoś bliskiego. Druga zasada dotyczy trudności, jaką mamy z bliskością: Mimo wszystko bądź blisko! Jeśli nie wiesz jak, bo na kursach zarządzania i asertywności tego nie uczą, to kup skrzynkę puzzli (najlepiej 1000 elementów, bo z 500 za szybko sobie poradzicie, a 5000 zniechęci) i układaj je z rodziną. Pod koniec bliskość nie będzie już tak porażającym słowem.

We współczesnej psychologii można znaleźć mądrą teorię D. W. Winnicotta o przedmiotach przejściowych, tzn. przedmiotach, które pomagają małemu dziecku w relacji ze światem. Świat, który jest ogromny i niebezpieczny, nie tylko nie bombarduje kruchej świadomości dziecka, ale jawi się mu jako ciekawy i nęcący, a jednocześnie – dzięki kojącej obecności przedmiotu przejściowego – bezpieczny i pewny. Takim przejściowym przedmiotem zwykle staje się pluszowy miś lub piesek; pierwszy prezent na gwiazdkę. Zjawisko to nie zanika, choć w późniejszym życiu traci nieco na ważności. Można nim wytłumaczyć obecność maskotek na stolikach maturalnych czy różańców lub krzyżyków przy lusterkach samochodowych: ich widok uspokaja, bo przypomina o czyjeś obecności, miłości i trosce. Tę logikę należy odwrócić i z pomocą prezentów ofiarować komuś z powrotem własną obecność i chwilę szczęścia. A wtedy “mieć” przeistoczy się w “być”, “dać” w “otrzymać”, “przyjąć” w “oddać z powrotem w obfitości”. Przeistoczenie jest najważniejsze.

***


Ks. Stanisław Morgalla – jezuita, kierownik duchowy, psycholog, dyrektor “Szkoły Formatorów” przy Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej “Ignatianum” w Krakowie.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...