Jesteśmy z prochów wszechświata

Pan Bóg myśli matematycznie z ogromną precyzją i logiką. Oczywiście nie jest to logika człowieka, bo dostępne nam są jedynie jej okruchy. Tygodnik Powszechny, 13 lipca 2008



Artur Sporniak: Nauka wskazuje, że jesteśmy tworem ewolucji. Ewolucja nie jest zamkniętym procesem, zatem nie kończy się na człowieku...

Ks. Michał Heller: Oczywiście, że nie. Byłoby naiwnością tak sądzić.

Czy zatem należy się spodziewać, że wśród przyszłych pokoleń pojawi się jakiś nadczłowiek?

Nie jestem biologiem, ale z tego, co wiem, biologia ewolucyjna bada kierunki, w jakich zmierza ewolucja gatunku ludzkiego. Przypuszcza się na przykład, że powiększać się będzie część czołowa mózgu człowieka, odpowiedzialna za funkcje wyższe, takie jak myślenie. O tyle jednak trudno przewidywać kierunki ewolucji człowieka, że cywilizacja – zwłaszcza medycyna – bardzo już zaburzyła ten proces. Jak wiadomo, najważniejszym mechanizmem ewolucji jest dobór naturalny, czyli odrzucanie słabych, nieprzystosowanych jednostek, a medycyna chroni je i umożliwia im rozmnażanie. Zatem ich pula genowa przekazywana jest następnym pokoleniom. To poważna ingerencja w mechanizmy ewolucyjne.

Niektóre jednak koncepcje filozoficzne zupełnie inaczej to widzą. Teilhard de Chardin przypuszczał np., że do pewnego stopnia ewolucja pójdzie w kierunku niewątpliwie jakiegoś wydoskonalenia jednostek, a po przekroczeniu punktu krytycznego wytworzy się noosfera, czyli że utworzy się jakaś wspólna zbiorowa świadomość.



Ślepa uliczka ewolucji


Funkcję ewolucji przejmie kultura?

Teilhard de Chardin rozumiał to dosłownie: poszczególne mózgi utworzą wspólną noosferę. Ale można to rozumieć trochę przenośnie i wtedy nie będzie brzmiało jak science fiction. Jesteśmy na dobrej drodze do takiej globalnej „świadomości”, gdyż już nie tylko internet, ale telefony komórkowe łączą ludzi tak gęstą siecią informacyjną, że jeszcze nie tak dawno trudno to było sobie wyobrazić. Jesteśmy na bardzo ciekawym etapie rozwoju.

Ale czy tak szybki rozwój możliwości intelektualnych i technicznych nie zostawia coraz bardziej w tyle naszej wciąż niedorozwiniętej wrażliwości moralnej?

Ten problem można ująć inaczej, pytając o sens rozwoju nauki: czy ten rozwój jest z punktu widzenia ewolucji czymś korzystnym? Oczywiście inteligencja i zdolności myślowe są korzystne dla ewolucji. Hominida lepiej sobie w tej dziedzinie radził niż jego zwierzęcy towarzysze i dzięki temu wygrał ewolucyjny wyścig. Ale czy to nie poszło za daleko?

Dążymy do samozniszczenia?

No właśnie. Tworzymy rzeczy, które są antyewolucyjne, np. bomba atomowa. Możemy zapytać jeszcze inaczej: jaki stopień rozwoju nauki byłby dla nas korzystny i wystarczający, by wygrać wyścig ewolucyjny? Wydaje się, że wystarczyłaby jakaś elementarna znajomość intuicyjnej mechaniki, żeby umieć uchylić głowę przed kamieniem czy maczugą. Ale informacja o kwarkach czy galaktykach do niczego nie jest potrzebna. Przeciwnie: może doprowadzić ostatecznie do zagłady. Być może przekroczyliśmy pewien próg bezpieczeństwa.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...