Jesteśmy z prochów wszechświata

Pan Bóg myśli matematycznie z ogromną precyzją i logiką. Oczywiście nie jest to logika człowieka, bo dostępne nam są jedynie jej okruchy. Tygodnik Powszechny, 13 lipca 2008



Ewolucja gatunku ludzkiego może zatem okazać się ślepą uliczką?

To jest możliwe.

Jak to pogodzić z teologiczną tezą, że powołani zostaliśmy do wiecznego szczęścia?

Tu nie widzę problemu, gdyż rozwiązuje go śmierć. Każda jednostka musi umrzeć. Czy ten nieuchronny wyrok wykonany zostanie dzisiaj, na takim stopniu naszego ewolucyjnego zaawansowania, czy za miliard lat, nie ma żadnego znaczenia. Ludzie nieraz zadają pytania pod adresem Pana Boga, dlaczego tyle ofiar pochłonęło tsunami czy trzęsienie ziemi. Odpowiadam wtedy, że przecież to wszystko jedno, czy umrę w łóżku, czy zalany falą powodzi, i tak kiedyś muszę umrzeć. W łóżku mogę się na przykład męczyć przez trzy lata. Natomiast problemem teologicznym jest samo istnienie śmierci.



Świat najlepszy z możliwych


Mimo wszystko trudno się nam pogodzić z brutalnością natury. Ponoć połowa ludzkich zarodków samoistnie ginie. Zapoczątkowane życie, już z własną historią i potencjałem, jest brutalnie przerywane, zanim zdoła się rozwinąć. Czy tu nie można pytać: co na to Pan Bóg?

Takie pytanie wskazuje bardziej na nasz kłopot z rozumieniem Boga. Wychowano nas – to głównie zasługa teologów – że Bóg jest istotą, która może absolutnie wszystko. Coś jakby na zasadzie „hokus pokus”. Skoro może wszystko, to dlaczego pozwala na samoistne poronienia, trzęsienia ziemi i powodzie?

Uważam, że Pan Bóg myśli matematycznie z ogromną precyzją i logiką. Oczywiście nie jest to logika człowieka, bo dostępne nam są jedynie jej okruchy. Być może Bóg mógł stworzyć świat albo z obecną w nim rozrzutnością, albo wcale. Filozofowie mówią w tym przypadku o strukturalnej konieczności. Widocznie z Bożego rachunku wynikło, że lepiej stworzyć właśnie taki świat, niż nie stwarzać go w ogóle.

Najbardziej typowym wyrazicielem tej koncepcji był Leibniz. Jego przekonania są często wyśmiewane – moim zdaniem niesłusznie. Wolter na przykład pytał: jeżeli ten świat jest najlepszy, to jakie są te gorsze? Leibniz to jednak inaczej rozumiał: uważał, że świat jest rozwiązaniem zasady optimum. Zasada ta, nazywana także zasadą ekstremalnego działania, funkcjonuje w matematyce i prawie wszystkie prawa fizyki są jej realizacją. Nie wchodząc w matematyczne szczegóły, można powiedzieć, że posługując się zasadą ekstremalnego działania, oblicza się wszystkie możliwości i wybiera tę, dla której pewne wyrażenie matematyczne, zwane działaniem, jest ekstremalne (zwykle najmniejsze). W efekcie otrzymujemy prawo fizyki. Tak można wyprowadzić prawo grawitacji Newtona, prawa teorii względności czy mechaniki kwantowej. Podobnie, z nieskończonej liczby światów istniejących w Bożym umyśle, Bóg wybrał ten świat, który jest realizacją zasady optimum.

To, co Ksiądz Profesor mówi, jest jednak dość straszne. Czy można się powoływać na zasadę optimum w rozmowie z matką, której właśnie zmarło dziecko?

Zgadzam się: nie można. Niestety, psychologia nie zawsze znajduje wsparcie w ontologii czy metafizyce.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...